Strony

niedziela, 23 grudnia 2012

ABC...Małgorzaty Wardy

Nie tak dawno przeczytałam "Dziewczynkę, która wdziała zbyt wiele" książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, od razu pomyślałam, że muszę zaprosić Autorkę do mini wywiadu Abc. Zaprosiła, a Pani Małgosia chętnie się zgodziła, jestem jej za to ogromnie wdzięczna! 
Dziękuję Pani Małgosiu!


Małgorzata Warda 
jest Gdyńską pisarką i malarką, autorką siedmiu powieści, w tym "Ominąć Paryż", "Nikt nie widział, nikt nie słyszał" oraz "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Najnowsza jej powieść ukaże się w wyd. Prószyński i będzie nosiła tytuł "Jak oddech".
Prowadzi blog: KLIK
Współpracuje z Nowym Ekranem:
Oraz Szufladą
I można ją znaleźć na Facebooku.


 Na spotkaniu autorskim

Abc...Małgorzaty Wardy


ASP – Od razu kojarzy mi się romantyczna strona akademii, te wszystkie wernisaże, nieprzespane noce, tworzenie do utraty tchu i… picie piwa na zajęciach. A jednocześnie myślę o zajęciach, które mogły zostać poprowadzone inaczej, o komentarzach, które mogły być bardziej trafne przy ocenie prac i o tych wszystkich zmarnowanych tygodniach, kiedy czekało się na pojawienie profesora, albo było się zbywanym przez niego. Jednak wolę myśleć o tych pierwszych skojarzeniach – akademia jako miejsce powstawania sztuki, wolnego myślenia i świetnych, naprawdę świetnych wykładów z Hubertem Bilewiczem!

 Małgosia maluje...

Boże Narodzenie – Dla mnie to czas ciągle magiczny. Mijają lata a ja czuję się dzieckiem i chociaż mam pięcioletnią córeczkę, która rzuca się radośnie w stronę prezentów, ja najchętniej rzuciłabym się razem z nią. Przymykam oczy i widzę święta w moim rodzinnym domu, to, jak wszystko pięknie pachniało, świąteczny nastrój. Mama w kuchni, z fartuchem na biodrach, który skrywał elegancką sukienkę; tata, zawsze chętny, żeby nabrać mnie i siostrę i zadzwonić dzwonkiem, byśmy myślały, że właśnie przyleciał Anioł. Czar i magia prezentów, pachnącego drzewka. Moja babcia, która już nie żyje, siedząca przy wigilijnym stole; moja siostra podekscytowana tym, co ma się wydarzyć i ja, do ostatniej chwili pisząca w zeszycie swoje wymyślone historie. Kocham święta i jeśli okaże się, że można wracać na ziemię w innej postaci, w innym życiu, to chcę wrócić tylko i wyłącznie w rodzinie, która będzie je obchodzić.

Córka – Mała dziewczynka, w której odkrywam siebie. Zadziwia tym, jak bardzo jest do mnie podobna i jednocześnie różna. Ma zaledwie pięć lat, a ja już mam w niej oparcie. Uwielbia wymyślać bajki, albo słuchać jak czytam, śpi z moją starą maskotką, a kiedy do niej zaglądam wieczorem, ciągle wydaje mi się wręcz nierealna. Pamiętam, jak pierwszy raz wzięłam ją na ręce. Wcześniej wyobrażałam sobie jej buzię, a ona okazała się całkiem inna. Jednocześnie od momentu, gdy na nią spojrzałam, wiedziałam, że od zawsze powinna być właśnie taka.

Z córeczką

Dziewczynka, która... – Widziała zbyt wiele? Strasznie dużo powstało niemal identycznych tytułów ‘Kobieta, która widziała za dużo”, „Dziewczynka w zielonym sweterku”, „Dziewczynka w…” jakimś innym wdzianku J itp. Itd… Myślę o pracy i nadziei, które włożyłam w tę książkę i jednocześnie o tym, jak marzenia rozmijają się z rzeczywistością. „Dziewczynka” jest dla mnie powieścią – kluczem, ponieważ dzięki niej zrozumiałam, jak naprawdę wygląda polski rynek książkowy, jakie są preferencje wydawców i czego oczekują czytelnicy. Powiało mi zgrozą i skutecznie zniechęciło do kontynuowania misji, w ramach której planowałam pisać jeszcze o innych ważnych, trudnych tematach.

Estetyka  Obrazy Gustava Klimta. Kobiety na obrazach Vermeera. „Piękno jest strachem” – powiedział Julian, bohater mojej ukochanej książki „Tajemna historia” Donny Tartt.
Farba – Zespół, który pierwszy raz usłyszałam na dyskotece na kolonii, gdzie byłam opiekunką najstarszej grupy chłopców. Pod koniec dyskoteki puszczono „Chcę tu zostać”. Kiedy wróciłam do domu, mąż powiedział mi, że jakiś zespół zaprosił go do swojego składu i puszczał mi różne piosenki z ich płyty. „Chcę tu zostać” mu się nie podobało, więc mi nie puścił. Minęło sporo czasu, zanim zorientowałam się, że jego nowy zespół gra ten numer. Przypominają mi się teraz pierwsze lata Maćka w Farbie, to, jak poznawałam i zaprzyjaźniałam się z Asią Kozak, wokalistką. Szłyśmy razem ulicą koło dworca w Gdyni i zastanawiałyśmy się, jaki powinien być następny singiel Farby. Kilka dni później byłam u niej w domu, gdzie omawiałyśmy okładkę na pierwszą płytę. Namalowałam ujęcie ze słynnego obrazu „Krzyk” i zostało sfotografowane. Od tamtego czasu obraz wisiał u mnie w domu, oprawiony w ramę. Jest o wiele dłuższy niż oryginalny „Krzyk” i musiałam dorysować mu sporo falistego tła, którego również nie ma w oryginale. Od kiedy przeprowadziłam się do nowego mieszkania, obraz stoi w piwnicy. Ktoś chętny go kupić? J



Gotowanie – Chciałabym mieć inną kuchnię niż tę, którą mam. Taką z wieloma oknami i długim stołem, przy którym przygotowywałabym posiłki. Lubię gotować, sprawia mi jednak przyjemność tworzenie bardziej wyszukanych dań niż np. kluski czy pierogi. Uwielbiam używać do gotowania drewnianych szpatułek i łyżek, mieszać przyprawy i zachowywać się tak, jakbym nie przygotowywała zwykłego posiłku w zwykłej kuchni. Od razu myślę też o mojej babci, która uwielbiała gotować i książkę kucharską czytała tak, jak czyta się dobre powieści.
Horoskop – Jak byłam w liceum, moja koleżanka, Ania, zajęła się wróżeniem z gwiazd. Kupiła w tym celu wielką, opasłą księgę, w której znajdywały się tablice i drobnym drukiem było wyjaśnione, która gwiazda i planeta będzie znajdywać się w jakiej koniunkcji. Przy dobrych koniunkcjach, wszystko w życiu Ani miało się świetnie ułożyć, więc umawiałyśmy się do pubów i klubów właśnie w dobry według horoskopu dzień. Mnie jakoś to nie wciągało, mnie wciągał Tarot. Uczyłam się rozkładów i wkładałam wiele… psychologii we wróżenie znajomym. Aż pewnego dnia zostałam zaproszona do sąsiadki i tam, obca dziewczyna, poprosiła mnie o wróżbę. Niechętnie sięgnęłam po karty. Układ kompletnie mnie zaskoczył, ponieważ wydawał mi się idiotyczny: była w nim przemoc, choroba psychiczna, rozwód itp., a przed sobą miałam dziewczynę niespełna dwudziestoletnią! Wtedy pierwszy raz wystraszyłam się Tarota. Każda bowiem karta okazała się trafna. Od wielu lat na szczęście już nie wróżę.

Interesowność – podła cecha. Nie chcę jej przejawiać i mam nadzieję, że nigdy nie przejawię.

Jestem... – Jest mnie kilka: jestem ciągle dziewczynką, która oglądała bajki siedząc w jednym fotelu z siostrą. Jestem też nastolatką, której nikt nie poprosił do tańca na imprezie, natomiast najładniejszy chłopak podszedł do niej, żeby zapytać o numer telefonu… jej najlepszej koleżanki. Jestem malarką, która czasem zaskakuje mnie trafnością doboru kolorów i łatwością, z jaką przychodzi jej malowanie. Rzeźbiarka, która we mnie tkwi, ciągle ma ręce brudne od gliny i ciągle tworzy akty, podczas gdy od czasu ukończenia studiów nie miałam naprawdę okazji do rzeźbienia. Jest też Małgosia, która zachłystuje się oglądając bajki w rodzaju „Dzwoneczka”, oraz taka, która nieustannie sprawdza, co krwawego nadaje Discovery Investigation. Najbardziej jednak zdumiewa mnie Matka, którą się stałam i która zna odpowiedzi na pytania jej córki i buduje dla małej cały świat.

Na spotkaniu autorskim w Sosnowcu

Krytyka – Powinna być konstruktywna, ale niestety, często nie jest. Wymieńmy tę panią z imienia i nazwiska, niech ma swoje pięć minut: Aleksandra Lamek, dziennikarka portalu www.trojmiasto.pl , która skrytykowała moją powieść „Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele” w taki sposób, jakby nie przeczytała z niej ani jednej strony. A tu muszę podle dodać, że wzięła pieniądze za tę recenzję! Mam dystans do krytyki, ale jej wpis jakoś mnie poirytował. Może dlatego, że był zwyczajnie niesprawiedliwy, a recenzja źle napisana. Wydaje mi się, że od czasu, gdy mamy Internet, który daje dużą anonimowość, ludziom bardzo łatwo przychodzi krytykować innych. Często nawet nie myślą o tym, że pod nazwiskami, którymi szargają, kryją się prawdziwe osoby, które mają emocje. Czesław Niemen śpiewał, że słowem można zabić tak, jak nożem. Ja akurat jestem chyba owinięta w niewidzialny pancerz, ponieważ krytyka jakoś nie robi na mnie wielkiego wrażenia, ale widzę, jak złe i często nieprzemyślane opinie zabijają chęci i pasje innych twórców.

Literatura współczesna – Miałkość, powtarzalność tematów i schematyzm. Jednocześnie tkwią w niej perełki, dla których warto się nie poddawać i czytać.

Łzy –  Trudny temat, bardzo osobisty.  

Maciek – Podziwiam go za to, że ma tak dużą łatwość akceptowania problemów i wydobywania z nich pozytywnych stron. Świetnie pisze, chociaż podobno był kiepski z języka polskiego, kiedy jeszcze chodził do technikum. Od razu przypomina mi się, jak go poznałam. Przyszłam na koncert, zadurzona w gitarzyście, a Maciek grał na basie w jego zespole. Potem opowiadał, że zobaczył mnie ze sceny! W przerwie dosiadł się do mojego stolika. Wydawał mi się tak bardzo znajomy, jakbym spędziła z nim całe życie. Do dzisiaj, jak myślę o tamtym pierwszym spotkaniu, przypominają mi się szczegóły takie, jak sploty wełny w jego białym swetrze, to, że był koniec lata i miałam spaloną słońcem skórę oraz po raz pierwszy rozjaśnione włosy. I, że wracając z koncertu, czułam się lekka i szczęśliwa, jakby stało się coś niesamowitego.



Napiszę – Napiszę romans fantasy. Zawsze chciałam to zrobić i nie rozumiem, dlaczego wydawcy mnie powstrzymują J
 
Opinie innych – Trzeba mieć własne zdanie. Piszę i robię to, co uznam za ważne, bez względu na to, czy jest to modne albo poprawne politycznie. Nienawidzę słowa „poprawność polityczna” i od razu mam ochotę zrobić coś na przekór. Wydaje mi się, że powinniśmy głębiej szukać, żeby wyrobić sobie opinię o ludziach i wydarzeniach. Czasem nie wystarczą media w rodzaju telewizji publicznej, ponieważ ich obraz też jest zafałszowany. Trzeba szukać drugiego obiegu, trzeba wgryzać się w tematy, które są ważne, żeby nie powtarzać bzdurnie za klakierami jakiś fałszywych opinii.

Piękno – Moja córeczka jakiś czas temu zapytała: „Mamo, co najbardziej we mnie kochasz?” Wykazałam się niedojrzałością i odpowiedziałam „Twoją buzię”. A ona mi na to „A ja najbardziej kocham twoje serce.” Dla mnie to jest piękno, mądrość drugiego człowieka.



Rodzeństwo – Pamiętam, jak moja siostra, Ola, pierwszy raz nauczyła mnie wiązać buty na śliczne kokardki. Ona też nauczyła mnie pisać pierwsze litery. Starsza o trzy lata, była zawsze moim przewodnikiem i podziwiałam ją za to, co robi. Pamiętam, jak niewyobrażalnie tęskniłam za nią, kiedy poszła do szkoły, a ja byłam na to jeszcze za mała. Jak okropnie dłużył się bez niej czas! To Ola zaraziła mnie pragnieniem odkrywania w książkach tajemnic, razem czytałyśmy „Córkę kapitana okrętu”, „Józefa Balsamo” i „Trzech muszkieterów”. Uwielbiałam się z nią bawić. Nigdy nie wybierałyśmy prostych zabaw, typu „dom”. Nasze bohaterki były złodziejkami, uciekinierkami, a miejscem ich działań, od zawsze był Paryż. Podziwiam Olę za to, że skończyła tak trudne studia na Politechnice i, że zrobiła doktorat z Chemii. Cieszę się też, że mieszkamy w tym samym mieście i często się widujemy.

Seks – Ciężko napisać dobrą scenę erotyczną. Moje ulubione ujęcia miłosne to sceny z filmu z Jaredem Leto „Mr Nobody”.

Środek lata – Oby powstał film!

Tradycje – Tradycja Wigilijna, chyba dlatego przyszła mi na myśl, ponieważ zbliżają się Święta.

Uwielbiam... – Uwielbiam oglądać filmy w kinie, szczególnie, gdy są to filmy długo przeze mnie oczekiwane. Dawno temu, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, do kina można było chodzić niemal codziennie, ponieważ było bardzo tanie i mieściło się blisko mojego bloku. Miało szarą kurtynę, która rozsuwała się na boki, kiedy gasły światła i miał się zacząć film. Ten moment do dzisiaj lubię w kinie najbardziej: ten, gdy gasną światła i nie mam pojęcia, czy film mnie rozczaruje, czy nie, ale siedzę zawieszona w momencie oczekiwania.

Wracam do... Donny Tartt „Tajemnej historii”, ponieważ wykreowany w niej świat jest plastyczny i idealny, jakby istniał naprawdę i bez niego zaczynam tęsknić za bohaterami. To jedyna taka książka, która zaliczyła tysiące moich powrotów. Lubię też wracać do domu, czy to mojego własnego, czy tego, gdzie mieszkają rodzice.



Zmierzch - J Zdecydowanie film, książki nie przeczytałam. Błagam, nie śmiejcie się ze mnie! Widzę wszystko czarno na białym: drętwe sceny, martwe dialogi, słabą akcję i upudrowane aż do kiczu twarze. Ale ja po prostu kocham ten film! Jest dla mnie jak bajka. Siadam, oglądam i nie ma mnie tutaj, w rzeczywistości, gdzie brakuje pracy, gdzie ludzie są nieszczęśliwi, gdzie wiele osób spędza święta w szpitalach albo żegna swoich bliskich. Niedawno mój tata trafił do szpitala i istniało duże prawdopodobieństwo, że nie wyjdzie już stamtąd. Miałam wcześniej kupiony bilet na ostatnią część Zmierzchu i poszłam na niego któregoś wieczora, zmartwiona, zaraz po wizycie w szpitalu. Usiadłam w rzędzie pomiędzy ludźmi i… Cudowne dwie godziny, które całkowicie oderwały mnie od rzeczywistości. Jakkolwiek kiczowato to zabrzmi, kiedy Edward powiedział na koniec Belli, że mają przed sobą całą wieczność, miałam łzy w oczach, bo dopiero wtedy przypomniał mi się tata leżący w szpitalu, zagrożenie jego życia i wszystkie te problemy, których bohaterowie Zmierzchu nie mają.

***
Pani Małgosiu serdecznie dziękuję za poświęcony czas, spełnianie moich wymagań, fajny kontakt mailowo - facebookowy. Mam nadzieję, że to nie jest ostatni raz kiedy goszczę Panią na blogu! 
Było mi niezmiernie miło!
Ogromnie dziękuję!

***
Fotografie pochodzą z prywatnego archiwum Autorki - zakaz kopiowania!

***
KONKURS
Zapraszam Was do udziału w konkursie.


 REGULAMIN:
1. Organizator: organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Sabinkowe czytanie..." czyli sabinka.t1
2. Czas trwania konkursu: konkurs trwa od dziś tj. 23 grudnia 2012 roku do 5 stycznia 2013.
Wyniki pojawią się w ciągu trzech dni roboczych od zakończenia konkursu.
3.Nagrody: Nagrodą w konkursie jest egzemplarz książki "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" 
4. Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Prószyński
5. W konkursie może wziąć udział każda chętna osoba, która odpowie na pytanie i pozostawi swój adres mailowy.
6. Aby wziąć udział w konkursie wystarczy napisać w maksymalnie pięciu zdaniach odpowiedź na pytanie:  jakie usłyszałaś/eś najładniejsze miłosne wyznanie lub jakiego miłosnego gestu doznałaś/eś?
7. Odpowiedzi na pytanie proszę umieszczać w komentarzu pod tym postem.
8. Jury: czyli Małgorzata Warda - pisarka, a zarazem gość ABC wybierze najlepszą, a jednocześnie najciekawszą odpowiedź.
9. Zwycięzca zostanie powiadomiony poprzez wiadomość e-mailową.
10. Reklamacje: będą uwzględniane tylko w ciągu trzech dni od ogłoszenia wyników.


***



Ponieważ mam przyjemność gościć na blogu Sabiny przed samymi Świętami, korzystając z okazji, chciałabym złożyć serdeczne życzenia spokojnych chwil przy świątecznym stole, samych miłych spotkań i najładniejszych prezentów, a w Nowym Roku spełnienia wszystkich marzeń! Tu zaznaczam, że najlepiej, gdyby te marzenia obejmowały również wzrost czytelnictwa w Polsce :)
Małgorzata Warda



Osobiście również życzę Wam zdrowych, rodzinnych, spokojnych i białych Świąt Bożego Narodzenia.



***

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński oraz Pani Annie.


19 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wywiad :-)
    Lubię wydawnictwo Prószyński i S-ka.
    Wesołych i zdrowych świąt życzmy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wywiad! Właśnie jestem w połowie "Nikt nie widział, nikt nie słyszał" i jestem pod ogromnym wrażeniem, dlatego w konkursie na pewno wezmę udział, bo chcę poznać więcej książek pani Wardy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłaszam się :)
      Mail: martaa.wlodarczyk@gmail.com

      Choć „Kocham Cię” wyszeptane do ucha i przyprawiające o dreszcze na plecach, niewątpliwie jest jednym z najpiękniejszych wyznań, to miłość można również wyrazić bez użycia słów. Ja bardzo kocham słoneczniki, chyba najbardziej ze wszystkich kwiatów, niestety pech chciał, że mój wybranek dowiedział się o tym w zimie. Skąd wziąć słonecznika w zimie? Najlepiej zrobić go własnoręcznie, korzystając z poradników do orgiami i podarować oczarowanej i wzruszonej do głębi ukochanej. A ona, po tym niepozornym geście, od tamtego czasu (choć minęło już kilka lat) nadal patrzy na Niego i widzi tego mężczyznę, który z nieśmiałością w oczach i ściśniętym gardłem wręcza małego papierowego słoneczniczka, trzymanego w trzęsących się z nerwów dłoniach…

      Usuń
  3. Ja Dziewczynkę już czytałam i jestem wielką fanką pani Małgosi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak sobie pomyślałam, że skoro jestem ciągle pod urokiem "Dziewczynki..." i stałam się wielka fanką p. Małgosi, i na jej blog często zaglądam, i dużo myślę o tej książce, może byłoby warto jednak spróbować swoich sił w tym konkursie? Cudownie byłoby bowiem mieć na własność TAKĄ książkę!
      Gestów miłości mnóstwo każdego dnia doświadczam, od mojego męża, choć nie lubi o tym mówić, gdy jest poza domem na noc, bo taką ma pracę i pisze mi sms'a: 'Kolorowych, słodkich snów i śpijcie z aniołkami, mła, buziaczek.'
      od mojej dwuletniej Zuzanki, gdy pytam kochasz mnie, a ona mówi: "taaa" i malutkimi rączkami głaszcze mnie bo twarzy
      od mojej 11-letniej Gosi, kiedy prosi, byśmy coś razem poczytały lub żebym przyszła po nią do szkoły po lekcjach, bo ona to lubi i nie wstydzi się, że mama po nią przychodzi
      od mojego 5-letniego synka, którego ostatnio zapytałam, przy okazji jakiegoś filmu, czy chce mieć kiedyś żonę, a on odpowiedział: "Tak, Ciebie"
      Uwielbiam każdy dzień z moją rodziną, od święta i w każdy inny czas...
      asyamak@o2.pl

      Usuń
    2. oczywiście źle napisałam adres e-mail asymaka@o2.pl
      ale to dlatego, że moja córeńka siedziała mi na kolanach, chyba chciałam przeczytać, co napisałam...

      Usuń
  4. Najpiękniejszych Świąt Bożego Narodzenia
    Niech spełniają się wszystkie Twe marzenia.
    Życzę Ci także zdrowia, bo tego nie można kupić, szacunku i życzliwości od ludzi, bo na to trzeba zasłużyć i spełnienia marzeń, bo to one sprawiają, że życie jest piękne oraz czasu spędzonego w gronie ukochanych osób w tym magicznym czasie Bożego Narodzenia.
    RADOSNEGO ŚWIĘTOWANIA!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój mężczyzna, niestety, ma 2 lewe nogi.
    Kiedyś wspomniałam w rozmowie, że marzyło mi się, aby tańczyć z moim mężczyzną walca lub tango. Kilka dni później zadzwonił do mnie kolega, żeby ustalić dokładnie termin zajęć, bo nie mógł się do dodzwonić do J. Okazało się, że mój kochany J. chcąc spełnić moje marzenie, zapisał nas na prywatne lekcje tańca. Była to długa nauka, ale jakże przyjemna!
    gualeza5@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpiękniejszym gestem miłosnym jakiego doznałam było usłyszenie słowa od trzy letniego dziecka kiedy do siedziałam smutna ze łzami w oczy. Mała blondynka przyszła i przytuliła mówiąc ,że przecież świąt jest piękny i ona mnie kocha. Wtedy poczułam prawdziwe uczucie radości i ciepła. Zdałam sobie sprawę ,że mało dziecko powoduje uśmiech na twarzy. email ania32@amorki.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Mądre i ciekawe odpowiedzi, choć przyznaję, że najbardziej rozbroiła mnie córeczka pani Małgosi tekstem "A ja najbardziej kocham twoje serce". :)

    Najładniejsze miłosne wyznanie? Hm.

    Staliśmy z jeszcze-nie-mężem przed trudnym wyborem - ja chciałam mieszkać w dużym mieście, on swoje serce oddał rodzinnej miejscowości, oddalonej o 700 km od miasta, które wybrałam. W końcu wybraliśmy miasto. Na pytanie, czy będzie się tam dobrze czuł, czy nie wolałby wrócić do domu, mój jeszcze-nie-mąż odpowiedział: mój dom jest tam, gdzie ty jesteś...

    kaariokaa@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpiękniejszą deklaracją miłości mego męża jest jego obecność obok mnie, gdy budzę się o poranku, jego uśmiech, bliskość, troskliwe spojrzenie. Stoi za mną murem przy najtrudniejszych momentach mego życia, stanowi bezinteresowne wsparcie, dodaje otuchy.
    Zanim się poznaliśmy, przeżywałam bardzo dotkliwie błędy młodości, nie potrafiłam sama sobie z tym poradzić, miałam też ogromne kompleksy. Wtedy mój T. powiedział: „Nieważne, kim byłaś wcześniej. Nie interesuje mnie Twoja przeszłość. Jeśli chcesz, możesz się nią ze mną podzielić, ale mi ona nie przeszkadza. Najważniejsze to wyciągnąć wnioski na przyszłość i być dobrym człowiekiem. Kocham Cię taką, jaką jesteś.” Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak bezgranicznym ciepłem i zrozumieniem. Tak bardzo chciałam mieć szansę na zaznanie prawdziwej miłości, a tego dnia ten oto mężczyzna dał mi nadzieję na lepsze jutro, pozwolił mi uwierzyć w siebie. Obiecałam mu, że będę robić wszystko, aby był ze mną jak najszczęśliwszy i słowa dotrzymałam. Nasza miłość przeszła wiele ciężkich prób. Mąż po roku naszej znajomości został oddelegowany do pracy w Holandii. Widywaliśmy się 1-2 dni na półtora miesiąca. Przyjeżdżał do mnie tak często, choć podróż autokarem trwała prawie dobę. Wszyscy wokoło byli przekonani, że nasz związek nie przetrwa tej rozłąki. Ale nasza miłość była silniejsza, niż komukolwiek się wydawało. Po dwóch latach takiego życia, zaręczyliśmy się. Stanęłam przed trudną decyzją przeniesienia się za granicę, nauki nowego języka, znalezienia tam pracy. Dla tak cudownego Człowieka warto poświęcić wiele, dlatego zdecydowałam się na ten wyjazd. Nie było łatwo, ale wspólnie pokonaliśmy wszelkie przeciwności. W spojrzeniu mego męża widzę, że jestem dla niego kimś ważnym, a może obecnie nawet najważniejszym. Dlatego z całej siły staram się być dobrym człowiekiem, tak, jak sobie tego życzył na początku naszej znajomości, próbuję być jak najwspanialszą żoną, z której mógłby być dumny. Jego uśmiech mówi wszystko – jest ze mną szczęśliwy. A ja też wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Uzupełniamy się, dzielimy wspólne pasje i marzenia. Mam nadzieję, że będzie tak wiecznie, a nasza miłość przetrwa wszelkie burze…
    Z ogromnym zaciekawieniem przeczytałam powyższy wywiad. Bardzo mi się podobał. Życzę Pani Małgorzacie Wardzie, a także Autorce bloga oraz Czytelnikom wszystkiego najlepszego z Nowym Roku, dużo zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności, spełnienia marzeń i wiele radości w każdym dniu.
    Pozdrawiam,
    Małgosia
    dziecina1@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Patrzę i widzę, że podobno trzeba było zmieścić się w 5 zdaniach :) Podejrzewam, że regulamin nie zmieniał się od początku. Tak samo byłam przekonana, że termin był do 1 stycznia :) Przez te zawirowania świąteczne człek już nie wie, co widzi :D Białystok, Holandia, Łódź, rodzice, teściowie... Wreszcie wróciłam do domu, zaglądam na bloga, a tu takie kwiatki :D

      Usuń
  9. "Wolałbym umrzeć,niż Cię stracić.Bo przecież dzień bez Ciebie to jak święta bez choinki-zupełnie bez sensu."
    hiperbola@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój mąż nie jest czuły ani wylewny, ale zdarzyło się mu dwa razy dać wyraz swoim uczuciom dwoma tylko słowami "Jesteś śliczna" chociaż taka nie byłam nigdy.
    To było jak muzyka dla mojego ucha i jak balsam na duszę oraz miód na serce.)
    gut.anna1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  11. "jakie usłyszałaś/eś najładniejsze miłosne wyznanie lub jakiego miłosnego gestu doznałaś/eś? "

    Gesty,to te codzienne,
    świeże pieczywo,kiedy ja jeszcze śpię...bezcenne.
    karteczki zostawiane na stole(wszystkich nie napiszę,jest ich zbyt dużo;)
    Cześć ślicznotko! Jeżeli czytasz te słowa, to na pewno już wstałaś i stąpasz swoimi pięknymi [ tu rysunek kulfonów hihihi] stopami po ziemi....no rozbrajające na cały dzień...nie trzeba więcej, by czuć miłość.
    Pozdrawiam Ewa.
    ewa_mackowiak@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko 5 zdań?! Grrrr...

    Niestety nie miałam tyle szczęścia by usłyszeć kiedykolwiek jakieś wzniosłe wyznanie miłosne.
    Poza wyznaniami mojej mamy, która wymyśla coraz to nowe argumenty potwierdzające to jak mocno mnie kocha, ale to chyba nie o ten rodzaj kochania chodzi. Z moim obecnym mężem zamieszkałam po 17 dniach znajomości - mimo, że miał bardzo spory bagaż życiowych doświadczeń.
    Po jakimś czasie usłyszałam te magiczne słowa "kocham Cię", ale może raz, gdy potem domagałam się powtórki usłyszałam tylko "przecież już Ci to mówiłem!" - z miną zdziwioną jakbym oczekiwała czegoś dziwnego.
    A jak doszło do ślubu? - mąż znalazł obrączki na allegro po okazyjnej cenie i pomyślał, że byłby to dobry moment na małżeństwo... o zaręczynach mogłam tylko pomarzyć...

    magdalenardo@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahaha :)
      Madzinko, jeśli to Cię pocieszy, to mamy wiele wspólnego :) Hmmm nawet brak zaręczyn, mnie mąż zapytał dzień przed naszym ślubem czy za niego wyjdę...

      Usuń
    2. U nas to było tak, że Dawid był jakiś czas za granicą w pracy i wieczorami nudząc się odwiedzał różne strony internetowe.
      Gdy znalazł te obrączki to w zasadzie mi tylko o tym zakomunikował.
      Wrócił do domu w wielki czwartek. W wielki piątek poszliśmy zapytać do urzędu stanu cywilnego zapytać czy jest wolny termin na 12 maja, bo... 13 maja mój chrześniak (syn siostry) miał komunię, więc skorzystalibyśmy z okazji, że cała rodzina się zjedzie...
      No i poszło... :)

      Usuń
  13. Mój chłopak regularnie pokonuje pociągiem ponad 500 km, by się ze mną spotkać - już samo to uważam za gest pełen miłości. To, że po kłótni, mimo, że jest wściekły i "zabija spojrzeniem", przytula mnie, kołysze i mówi, że mnie kocha, mimo, że najchętniej nadal by się awanturował - rezygnuje z tego dla mnie. Że głaszcze mnie po głowie i całuje w czoło, kiedy serce znów mi wariuje i prosi, bym następnego dnia wzięła tabletki, że przykłada chłodną dłoń do czoła, kiedy mam gorączkę... Moim zdaniem najdrobniejsze czułe gesty mają największą moc. Łatwo powiedzieć "kocham Cię", trudniej to okazywać na co dzień - Łukaszowi się to udaje. :)
    misha@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń