Strony

środa, 13 marca 2013

Co Autor miał na myśli?

Szyszka (oficjalnie: Urszula) miała w życiu zdecydowanie więcej pecha niż szczęścia. Zawsze jednak mogła liczyć na współlokatorów kamienicy przy ulicy Krzywej: przyszywaną babcię Julię, emerytowanego księdza Franciszka, Młodego Franka, Marcela i Sebastiana.


Autor: Aurelia Es
Wydawnictwo: Replika  
Wydano:  2012
stron: 276
okładka: miękka


To pierwsze moje spotkanie z Autorką Aurelią Es i pewnie ostatnie. Nie pokuszę się więcej. Od książki oczekuje jakiś emocji, fajnej historii, jakiegoś "czegoś" co mnie zaciekawi, zabawi, zatrzyma na dłużej. Historii, która zostanie w mojej głowie na dłużej, do której będę chciała powrócić, czy choćby pewności, że jeszcze przeczytam inne książki Autorki. "miłość? bardzo proszę" ma bardzo zachęcający tytuł i okładkę - na tym koniec... niestety. Jeszcze długo po przeczytaniu tej powieści zastanawiałam się "co Autor miał na myśli???" W tym przypadku Autorka, ale to bez znaczenia...

Szyszka to główna bohaterka powieści. Mieszkająca w kamienicy na ulicy Krzywej. Z sąsiadami ma bardzo dobry kontakt, nawet powiedziałabym wyjątkowy, a mieszkają tam całkowicie różni ludzie. Znajdzie się starsza pani, emerytowany ksiądz czy też para gejów, do tego młody alkoholik. Wszyscy żyjący w niesamowitej zgodzie... Pomagają dziewczynie, która na świecie została całkiem sama. Los się do niej uśmiecha, dostaje świetną pracę, pojawia się świetny mężczyzna, który niestety znika...a los zsyła jej kobietę, która okazuje się być...
 
Ta książka to jakiś jeden wielki misz - masz, niektóre rzeczy całkowicie wyrwane z kontekstu, męczące dialogi, nie wspominając już o opisach. Aurelia Es chciała dodać nieco fantastyki, trzymać czytelnika w napięciu czy choćby zrobić fajną emocjonalną powieść o młodej kobiecie, niestety moim zdaniem wyszła kompletna klapa, nie każdy jednak potrafi "grać" na emocjach czytelnika. Szkoda, bo książka miała potencjał, fajne pomysły, trudny temat, ale to  wszystko napisane w kiepskim, ba! bardzo kiepskim stylu... Szczerze mówiąc miałam ochotę już po kilkunastu stronach odłożyć książkę, ale brnęłam z nadzieją na poprawę... było coraz gorzej. Totalna strata czasu...
Wydawnictwo Replika wydaje fajne powieści, więc dlaczego "miłość? bardzo proszę" została wydana? Być może gdyby Autorka dopracowała pewne rzeczy... 
W tej książce raziło mnie niesamowicie z jednej strony bogobojność, którą wprowadziła Autorka, z drugiej zaś wulgaryzmy, które się pojawiały. Generalnie ani do pierwszego, ani do drugiego nic nie mam, ale w tej książce to zestawienia strasznie się "gryzło".
Czy polecam? Ja do niej już nie zajrzę, a jeśli ktoś sam musi się przekonać - proszę bardzo...



 Dziękuję  pani Justynce oraz Wydawnictwu Replika.


Wyzwanie: Polacy nie gęsi... 

  

20 komentarzy:

  1. Te wulgaryzmy od razu skojarzyły mi się z niedawno czytaną "Lilką". Tam z jednej strony bohaterka chciała walczyć z chamstwem i brakiem kultury, z drugiej klęła pięknie, zwłaszcza mówiąc o seksie używała niezbyt kulturalnych określeń. Troche się to gryzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu rozmowy z Bogiem, ksiądz, z drugiej zaś...
      Może gdyby to trochę wypośrodkować...

      Usuń
  2. Jest tyle innych książek, więc tę sobie odpuszczę. Niedawno natknęłam się na jednym z blogów na recenzję innej książki tej autorki - "Kochanek malutki" i ona również nie była zbyt zachęcająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam na półce książkę "Kochanek malutki", ale oddam komuś, bo jakoś straciłam ochotę...

      Usuń
    2. Ja się kiedyś podjęłam przeczytania Kochanka malutkiego, niestety muszę powiedzieć, że nawet na prezent się nie nadaje... :)

      Usuń
  3. A miałam ochotę kupić tę książkę. Dobrze, że tego nie zrobiłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożycz z biblioteki, to, że mnie nie odpowiada, nie znaczy, że Tobie się nie spodoba ;)

      Usuń
    2. O ile w bibliotece będzie, na razie nie ma. Raczej czytamy podobne książki, więc myślę, że też by mi się nie podobała. Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Od razu wiedziałam, że nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż nie każdą książkę da się czytać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę omijać z daleka. Jest tyle ciekawych książek, które czekają aż je przeczytam :) więc nie warto tracić czasu na coś co pewnie nie przypadnie mi do gustu

    OdpowiedzUsuń
  7. Ważne, że o kobiecie i lukierkowo, a wydawnictwo dorabia okładkę i książka "się" sprzedaje, jako kolejny klon tej samej mdłej historii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie też ta książka nie porwała, wręcz momentami męczyła. Podobnie jak Ty nigdy do niej nie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam, otrzymałam ją do recenzji od wydawnictwa. I wiesz? Wydałam zupełnie podobną opinię na temat tej książki. Kompletne nieporozumienie i marnowanie czasu czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie miałam okazji poznać, ale szczerze ci ufając będę unikać tej książki. Ostatnio ćwiczę przekonywanie się do polskich autorów i choć nie jest tak źle, nie chcę tego zniszczyć. Ale okładka rzeczywiście ładna :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam ochotę na tę książkę, ale nie czytałam jeszcze na jej temat nic dobrego. Chyba jednak zrezygnuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Komentarz będzie całkiem nie na temat - nominowałam Cię do CBA - http://anek7.blogspot.com/2013/03/cba-i-trup-w-ogrodku.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, na pewno nie sięgnę po tę książkę, bo widzę, że to strata czasu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem czy zajrzę. Nie lubię mało spójnych książek.

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę, że czytasz "Mikołajka". Uwielbiam go. Moja córcia, kiedy miała pięć lat, dostała obowiązkowy zestaw. Też go uwielbia, choć na początku musiałam jej tłumaczyć, bo jednak nie wszystko rozumiała. W naszym domu "Mikołajek" dumnie prezentuje grzbiet na półce. Prawie wszystkie części (bez ostatniej wydanej chyba w czerwonych okładkach)! Miłej lektury :) Aż Ci zazdroszczę. Chyba sięgnę sobie do niego w wolnej chwili. :)

    OdpowiedzUsuń