Nela Lisiecka pracuje w muzeum regionalnym jako pilnująca sal z eksponatami i z ledwością wiąże koniec z końcem. Utrzymanie siebie i dwójki dzieci, na które nie otrzymuje żadnych alimentów, graniczy wprost z cudem. Mimo tej codziennej finansowej ekwilibrystyki Nela nie może zapomnieć, co obiecała sobie trzy lata wcześniej – pomścić śmierć swojego pracodawcy i ukochanego, Wiktora Nokiana. Osoba, którą podejrzewa o udział w morderstwie, pojawia się nieoczekiwanie pewnego dnia w muzeum...
Wydawnictwo: KURPISZ
Wydano: 2004
stron :284
"Kolor bursztynu" Hanny Cygler to niesamowity, a jednocześnie bardzo dla mnie ważny i zarazem niespodziewany prezent urodzinowy. Przyjemnie jest dostawać prezenty, ale moje zaskoczenie było podwójne i ogroooomne, bo w środku znalazłam bardzo miłą dedykację. Do książek Hanny Cygler nie trzeba mnie długo namawiać, ba nawet wcale. Jest w nich coś, że czytając zapominam o całym otaczającym mnie świecie. "Kolor bursztynu" przyczynił się do tego, iż całkiem straciłam rachubę, a na obiad były przypalone kotlety.
Losy Anieli Lisieckiej okazały się bardzo interesujące...
Aniela zwana przez przyjaciół Anitką czy też Nelą po rozwodzie z Pawłem zostaje sama z dziećmi - Mirką i Mateuszem. Ledwie wiążą koniec z końcem, były mąż nie płaci alimentów na dzieci. Nela pracuje w muzeum regionalnym jako pilnująca sal z eksponatami. Na co dzień może liczyć tylko na przyjaciela Sebastian, który poczuwa się by pomóc Neli, ma ku temu swoje powody. Jest też przyjaciółka Lusia, która chętnie pomaga przy opiece nad dziećmi, wtedy kiedy Aniela postanawia wywrócić życie do góry nogami, by spełnić swą obietnicę z przed 3 lat. Wtedy to obiecała pomścić śmierć swojego pracodawcy i narzeczonego Wiktora Nokiana. Nadarza się ku temu okazja, gdy domniemany morderca pojawia się w muzeum...
Jak wspomniałam wcześniej, książka tak mnie pochłonęła, że zapomniałam o wszystkim co się wokół dzieje, zapomniałam nawet o tym, że wstawiłam kotlety. Na swoją obronę mam to, że Hanna Cygler ma niesamowite pióro, piszę tak, że ciężko odłożyć powieść. Akcja książki rozgrywa się oczywiście w Gdańsku, pięknym i ciekawym mieście.
Spodziewałam się czegoś innego, rozczarowałam się, jednak jak najbardziej pozytywnie. Powieść okazała się bardzo dobrym kryminałem, który trzyma w napięciu do samego końca. Co mnie ucieszyło?Na pewno to, że "Kolor bursztynu" nie jest powieścią przewidywalną.Nie zabrakło oczywiście w niej też humoru i bardzo dobrych dialogów. Wartka akcja, bardzo fajni bohaterowie, a także ogromna dawka miłości i przyjaźni utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że jest to najlepsza książka Hanny Cygler jaką czytałam do tej pory.
Po przeczytaniu całej powieści zrozumiałam dlaczego akurat " Kolor bursztynu" dostałam w prezencie, skąd taki wybór, a nie inny? Teraz już nie mam żadnych wątpliwości. Nela i ja mamy wspólną pasję, którą kochamy, mianowicie haft krzyżykowy, którego nie zabrakło w powieści. Inne rękodzieło również się pojawiło, jednak czytanie o wspaniałych dziełach jakie wykonała Nela sprawiło mi ogromną przyjemność i satysfakcję. Dzięki Hannie Cygler rękodzieło nie pójdzie w niepamięć, za co autorce dziękuję... i nie tylko za to.
"Kolor bursztynu" polecam wszystkim, którzy kochają miasto Gdańsk oraz cudną biżuterię z bursztynem. Jednak też nie zawiodą się ci, którzy jak ja uwielbiają czytać o miłości, zdradzie, a także przyjaźni. Myślę, że osoby, które sięgają po kryminały również się nie będą nudziły.
Za książkę dziękuję A.K :o*
Wciągnęła mnie Twoja recenzja, nowe nazwisko, nowa postać i bardzo dobra książka, z tego co piszesz ;) Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie znam, ale chętnie poznam ;-)
OdpowiedzUsuńDomi polecam. Mnie jeszcze pozostały inne doprzeczytania, póki co kompletuję je, a nie jest to proste :( jednak warto :)
OdpowiedzUsuńAgnesto - spodoba Ci się :)
Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale z chęcią o niej poczytam.
OdpowiedzUsuńDostałam tę książkę kilka lat temu, żeby mi się nie nudziło na pewnym wyjeździe. Zaczęłam ją tam czytać, ale nie dokończyłam. Oczywiście zrobię to kiedyś, ale nie sądziłam, że może być taka dobra :).
OdpowiedzUsuńCyrysia -odkryłam p. Cygler przypadkiem, bibliotekarka wcisnęła mi ją na siłę, teraz jestem jej ogromnie wdzięczna :) Pani Hanna piszę tak jak lubię. O dziwo nie przepadam za historią, jednak w jej książkach, dziwnym trafem w ogóle ona mi nie przeszkadza :)To już ogromniasty +
OdpowiedzUsuńAlinko, wszystko zależy co kto lubi :) Początek jest dobry, jak dla mnie reszta jest lepsza :) Sama jednak sobie ocenisz :)
No i widzę, że bardzo ciekawie zapowiada się tak lektura. W sumie dziwne by było, gdybyś spaliła kotlety, dla wyjątkowo nudnej lektury :D MOże się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJa na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuńmój komentarz chyba w spamie wylądował, bo go na pewno zostawiłam (pierwsza byłam) i nie ma. Foch.
OdpowiedzUsuńA napisałam, ze mnie nie trzeba zachęcać do czytania H.Cygler, ale fajnie poczytać u kogos entuzjastyczną recenzję. Pozdrawiam
Kasiu, przykro mi, nic nie usuwałam :(
OdpowiedzUsuńChyba przywrócę moderację , nic nie ginęło wtedy :(
już mi się to przytrafiło w kilku miejscach, może nie jakoś nagminnie, ale ze trzy, cztery razy na przestrzeni kilku tygodni. Może blogger szaleje? Nic to. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKasiu, ja kiedys zostawiałam u Izy i też czary mary, jak widać zdarza się, może faktycznie blogger, bo ja nie usuwam komentarzy :(
OdpowiedzUsuńNie znam pani Hanny, ale recenzje są tak entuzjastyczne, że muszę ją poznać. Recenzja zdecydowanie zachęca. Od pewnego czasu nadrabiam wcześniejsze zaległości czytelnicze w najnowszej literaturze polskiej.
OdpowiedzUsuńAnetko polecam wszystkie ksiązki, które czytałam Hanny Cygler, ale nie tylko :)
OdpowiedzUsuńCzytam głównie naszą rodzimą literature , więc pewnie znajdziesz coś dla siebie :)
wczoraj właśnie ją "połknęłam ":)
OdpowiedzUsuńtak mnie wciągnęła ,że nie mogłam przestać :)
pozdrawiam serdecznie :)