Niezwykle porywająca opowieść, która trzyma czytelnika w napięciu do samego końca. Jej bohaterka, siedemnastoletnia Isabella Swan, przeprowadza się do ponurego miasteczka w deszczowym stanie Washington i poznaje tajemniczego, przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go rozgryźć. Dziewczyna usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy, że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Okazuje się, bowiem, że zakochała się w wampirze...
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Wydano: 2009
stron : 416
Sama nie bardzo wiem co napisać po przeczytaniu takiej książki. Bardzo rzadko sięgam po książki fantastyczne prawie nigdy . Jedyne jakie przeczytałam to dawno temu "Saga Ludzi Lodu" i całkiem niedawno niesamowite powieści Katarzyny Michalak - "Gra o Ferrin" oraz "Powroty do Ferrinu" znakomite zresztą.
Od dawna krążą różne opinie o tej powieści. Miałam okazję , więc po nią siegnęłam, opis wydawał się ciekawy.
Książka opowiada o nastolatce, która wyjeżdża do ojca, tam czuje się osamotniona, choć z czasem zdobywa przyjaciół Isabellę interesuję pewna grupa trzymająca się z dala od innych. Najbardziej jednak jednak z tego rodzeństwa Bella zauroczona, zafascynowana jest Edwardem, który z czasem daje się poznać .... jak i jego tajemnice.
Rodzi się piękne uczucie miedzy nimi. Z czasem stają się nierozłączni. Niestety przychodzi pewien moment, w którym Izabelli życie jest zagrożone....
Po wielu perypetiach wszystko kończy się szczęśliwie.
Muszę przyznać ,że książka dość długo mnie nudziła. Choć z kartki na kartkę robiła się ciekawsza.
Fajnie jest czytać o pięknej miłości, tak trudnej miłości jaka jest między nastolatkami, a jeszcze kiedy jest wiele trudności , choćby taki szczegół jak to ,że kochany jest ....wampirem .
Z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy ....może pokocham i ja...ale fantastykę :O)
Lubię czytać o miłości, o trudach jej zdobywania, o większych trudach jej pielęgnowania by przetrwała na zawsze :O)
Strony
- Strona główna
- Słówko o mnie ...
- Zaufali mi ...
- ABC... 2011/2012
- ABC... 2013
- ABC...2014
- ABC...2015
- Przeczytane w 2010 roku
- Przeczytane w 2011 roku
- Przeczytane w 2012 roku
- Przeczytane w 2013 roku
- Przeczytane w 2014roku
- Przeczytane w 2015 roku
- Przeczytane w 2016 roku
- Przeczytane w 2017 roku
- Przeczytane w 2018 roku
- Spotkania autorskie:
- W królestwie Nory Roberts
- Moje podróże - miejsca, które polecam
- Moje podróże 2016-2018
wtorek, 28 września 2010
sobota, 25 września 2010
Rok w Poziomce - Katarzyna Michalak - cz.3
Książka 2 mc przed wydaniem wspina się na Top empiku. Gratuluje autorce :O)
Fragment II
Szczęśliwy długopis, który kupiłam specjalnie na tę chwilę, wyślizgiwał się ze spoconych palców, gdy składałam swój podpis na dokumencie obwieszczającym, że oto stało się. Mały biały dom bez łap jest mój. Jeszcze tylko opłaty, pospieszne pożegnanie i wybiegłam na ulicę, rozdygotana ze wzruszenia i niedawnego strachu. Ostrożnie otworzyłam akt notarialny, jeszcze raz przeczytałam od deski do deski i… ucałowałam zadrukowane kartki, a potem przycisnęłam je do piersi.
Tego dnia mijani na ulicy ludzie widzieli najszczęśliwszą osobę na tej planecie. Właścicielkę leśnej działki, domu mieszkalnego i budynku gospodarczego. No i rzeki, choć właścicielką Liwca byłam zaledwie duchowo. Duchowo adoptowałam również wszystkie drzewa i krzewy z lasu okalającego mój dom oraz skrzydlatych i czworonożnych mieszkańców. Od ryjówki po sowę. Nie wiem wprawdzie, jak będę opiekowała się ryjówką, nie mówiąc o sowie, ale mniejsza o to. Postaram się.
Jeszcze tego samego wieczoru zamieszkała w mojej kawalerce Księżniczka Tosia.
Nigdy nie miałam kota. Obserwowałam te zwierzaki u znajomych i zastanawiałam się, co ich w tych samolubnych, chodzących własnymi drogami stworzeniach tak fascynuje. Tę prawdę trzeba odkryć samemu „na własnym kocie”…
Tosia — kocia piękność koloru kawy ze śmietanką (zostały jej ślady tej śmietanki na pyszczku i łapkach) — stanęła pośrodku korytarzyka, tam gdzie ją postawiłam po wyjęciu zza pazuchy, otrząsnęła się, poprawiając nieco włos, i z pytaniem w błękitnych oczach: „No, jestem u siebie, gdzie miska?” — ruszyła na obchód.
Przez blisko trzy godziny widziałam ją wszędzie: w łazience (nie, tu nie ma miski), w lodówce (nie, tu za zimno), na balkonie (nie, tu za gorąco), w szafie (nie, tu za pachnąco), na szafie (nie, tu za wysoko), w bucie (nie, tu za ciemno), i w końcu zaczęłam podejrzewać, że kupiłam pięć Toś, nie jedną, albo ta jedna w tempie ekspresowym wypączkowała nowe Tosie. Była wprawdzie mała: ot, wielkości dwóch dłoni, akurat tyle, by zmieścić się do buta, ale za to liczna.
Wreszcie, po trzygodzinnych poszukiwaniach, odkryła miskę z jedzonkiem i kuwetę w… korytarzyku — tym samym, z którego wyruszyła. Alleluja! I już widziałam, że będę miała sierotę, nie kota.
Fragment II
Szczęśliwy długopis, który kupiłam specjalnie na tę chwilę, wyślizgiwał się ze spoconych palców, gdy składałam swój podpis na dokumencie obwieszczającym, że oto stało się. Mały biały dom bez łap jest mój. Jeszcze tylko opłaty, pospieszne pożegnanie i wybiegłam na ulicę, rozdygotana ze wzruszenia i niedawnego strachu. Ostrożnie otworzyłam akt notarialny, jeszcze raz przeczytałam od deski do deski i… ucałowałam zadrukowane kartki, a potem przycisnęłam je do piersi.
Tego dnia mijani na ulicy ludzie widzieli najszczęśliwszą osobę na tej planecie. Właścicielkę leśnej działki, domu mieszkalnego i budynku gospodarczego. No i rzeki, choć właścicielką Liwca byłam zaledwie duchowo. Duchowo adoptowałam również wszystkie drzewa i krzewy z lasu okalającego mój dom oraz skrzydlatych i czworonożnych mieszkańców. Od ryjówki po sowę. Nie wiem wprawdzie, jak będę opiekowała się ryjówką, nie mówiąc o sowie, ale mniejsza o to. Postaram się.
Jeszcze tego samego wieczoru zamieszkała w mojej kawalerce Księżniczka Tosia.
Nigdy nie miałam kota. Obserwowałam te zwierzaki u znajomych i zastanawiałam się, co ich w tych samolubnych, chodzących własnymi drogami stworzeniach tak fascynuje. Tę prawdę trzeba odkryć samemu „na własnym kocie”…
Tosia — kocia piękność koloru kawy ze śmietanką (zostały jej ślady tej śmietanki na pyszczku i łapkach) — stanęła pośrodku korytarzyka, tam gdzie ją postawiłam po wyjęciu zza pazuchy, otrząsnęła się, poprawiając nieco włos, i z pytaniem w błękitnych oczach: „No, jestem u siebie, gdzie miska?” — ruszyła na obchód.
Przez blisko trzy godziny widziałam ją wszędzie: w łazience (nie, tu nie ma miski), w lodówce (nie, tu za zimno), na balkonie (nie, tu za gorąco), w szafie (nie, tu za pachnąco), na szafie (nie, tu za wysoko), w bucie (nie, tu za ciemno), i w końcu zaczęłam podejrzewać, że kupiłam pięć Toś, nie jedną, albo ta jedna w tempie ekspresowym wypączkowała nowe Tosie. Była wprawdzie mała: ot, wielkości dwóch dłoni, akurat tyle, by zmieścić się do buta, ale za to liczna.
Wreszcie, po trzygodzinnych poszukiwaniach, odkryła miskę z jedzonkiem i kuwetę w… korytarzyku — tym samym, z którego wyruszyła. Alleluja! I już widziałam, że będę miała sierotę, nie kota.
piątek, 24 września 2010
Ostatnio kupione
oraz co czeka w kolejce :)
Ostatnio kupuję mniej,bo biblioteka , którą odwiedzam jest bardzo dobrze zaopatrzona :) więc staram się nie zagracać i taj już małego mieszkanka :)
Kupuję to co naprawdę chce mieć :)czyli głównie autorów ,których uwielbiam czytać , do których przede wszystkim wracam. Mam te książki w zasięgu ręki i są dla mnie bardzo ważne.
Niestety do książek można się przyzwyczaić czy od nich uzależnić . Wiele książek jest takich, o których szybko zapominam , ale są takie , które "chodzą" za mną dość długo, które wyryły się głęboko w pamięć , do których mam chęć zajrzeć byle kiedy .... jest ich niewiele , ale są. Myślę ,że poświecę takim książkom jeden dość spory post w najbliższym czasie ....
tez takie książki macie ?????
Wracając do zakupów, ostatnio kupiłam :
Ostatnio kupuję mniej,bo biblioteka , którą odwiedzam jest bardzo dobrze zaopatrzona :) więc staram się nie zagracać i taj już małego mieszkanka :)
Kupuję to co naprawdę chce mieć :)czyli głównie autorów ,których uwielbiam czytać , do których przede wszystkim wracam. Mam te książki w zasięgu ręki i są dla mnie bardzo ważne.
Niestety do książek można się przyzwyczaić czy od nich uzależnić . Wiele książek jest takich, o których szybko zapominam , ale są takie , które "chodzą" za mną dość długo, które wyryły się głęboko w pamięć , do których mam chęć zajrzeć byle kiedy .... jest ich niewiele , ale są. Myślę ,że poświecę takim książkom jeden dość spory post w najbliższym czasie ....
tez takie książki macie ?????
Wracając do zakupów, ostatnio kupiłam :
Poniżej książki,które czekają w kolejce :) choć ostatnio mam dużo mniej czasu na czytanie staram się troszkę przeczytać codziennie , mogę tylko pozazdrościć tym ,które mają więcej czasu :)
Teraz czytam "100 dni po ślubie" choć nie bardzo mnie wciąga :(
Teraz myślę nad prezentem dla męża :) ciężkie zadanie przede mną :O)
Rok w Poziomce - Katarzyna Michalak - cz.2
Fragment II
— Nie chcę stu pięćdziesięciu tysięcy! Potrzebuję jednej dziesiątej, na zaliczkę! Bank tyle żąda, by dać mi kredyt! Przecież ci zwrócę! — prawie płakała, słysząc koleje „nie”. Ostatnie „nie”, bo już nie miała się do kogo zwrócić. Tak naprawdę nie dziwiła się przyjaciołom, że nie chcieli inwestować w tak kiepski interes, jakim była Ewa. Bez pracy, bez oszczędności, bez perspektyw… Dla banku i dla przyjaciół jej zapewnienia: „Przecież zwrócę!” brzmiały mało wiarygodnie, z tym że bank brał w zastaw hipotekę, przyjaciele zaś dostawali samo zapewnienie.
— Kurde, masz trzy domy, na koncie z milion, samochód jak sam Rockefeller, a za dywidendy z giełdy zafundowałeś swoim pracownikom wycieczkę na Bali! Za pięćdziesiąt tysięcy! — krzyczała Ewa do swojego najlepszego kumpla, przynajmniej tak jej się wydawało, że najlepszego, gdy wyczerpała już inne możliwości. Andrzej był jej ostatnią deską ratunku. I ostatnim, do którego zwróciłaby się z jakąkolwiek prośbą, że o pożyczce nie wspominając. Ta deska właśnie powiedziała „nie”. Ona również! — Człowieku, dam ci w zastaw… — Ewa umilkła, myśląc rozpaczliwie, co ona może dać facetowi, który ma wszystko. Chyba tylko siebie. A piętnastu tysięcy to ona warta nie była…
— Odpracujesz to — rzekł nagle.
— J-jak? — zająknęła się, będąc jeszcze myślami przy oddawaniu w zastaw siebie.
— Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł. — Andrzej otworzył złotą papierośnicę (kto w dwudziestym pierwszym wieku trzyma w czymś takim fajki?!) i po chwili zaciągał się dymem, wiedząc, jak bardzo Ewa tego nie cierpi. Teraz miał ją w garści i mógł sobie pozwolić na wkurzanie kumpelki. — Chcę założyć wydawnictwo. Ty je poprowadzisz.
— Ja?! — Ewa spojrzała na niego ze zgrozą. — Dlaczego ja?!
— Bo się nadajesz.
Spojrzała po sobie. Ona? Nadaje się?!
— No i jesteś w potrzebie — dokończył, uśmiechając się podle. — Rozkręcisz interes, sprzedasz z zyskiem pierwszą książkę i jesteśmy kwita. — Nawet nie zapytał, co ona na to. Znał Ewę lepiej, niż ona znała siebie samą. Wiedział, że dla domu, dla własnego miejsca na ziemi, którego ją pozbawiono w brutalny sposób, jest gotowa uczynić wszystko. Nie „prawie wszystko”, lecz dokładnie tak: wszystko. Cenił ją jednak na tyle, by tego „wszystkiego” nie żądać. Chciał li tylko rozkręcenia wydawnictwa i sprzedania z zyskiem jednej książki.
Musiała się otrząsnąć z zaskoczenia, bo spytała konkretnym tonem:
— Jak wysoki ma być to zysk?
— I taką cię lubię. — Uśmiechnął się po raz drugi.
— Jeśli mnie lubisz, to zgaś tego peta!
— Od dziś jestem twoim szefem i mogę robić, co mi się podoba.
— Spróbuj, to cię o molestowanie oskarżę.
— Ej! — wykrzyknął oburzony — nie mam zamiaru nastawać na twoją cześć!
— Powiesz to w sądzie, akurat ci uwierzą. — Tym razem ona się uśmiechała. Tak samo złośliwie, jak Andrzej przed chwilą.
— Pax! Pax! — Uniósł ręce, wyrzucając papierosa. — Wchodzisz w to?
— Wchodzę — odparła bez dalszych wahań. To mogło być ciekawe wyzwanie. No i pewne pieniądze, bo o Andrzeju można było mówić różnie, ale słowa dotrzymywał.
— Dziś będziesz miała forsę na koncie. Od jutra zaczynasz pracę.
Ewa skinęła głową.
— A co będę robić?
Wzruszył ramionami.
— Skąd ja mam wiedzieć. To, co robią wydawcy!
c.d.n
— Nie chcę stu pięćdziesięciu tysięcy! Potrzebuję jednej dziesiątej, na zaliczkę! Bank tyle żąda, by dać mi kredyt! Przecież ci zwrócę! — prawie płakała, słysząc koleje „nie”. Ostatnie „nie”, bo już nie miała się do kogo zwrócić. Tak naprawdę nie dziwiła się przyjaciołom, że nie chcieli inwestować w tak kiepski interes, jakim była Ewa. Bez pracy, bez oszczędności, bez perspektyw… Dla banku i dla przyjaciół jej zapewnienia: „Przecież zwrócę!” brzmiały mało wiarygodnie, z tym że bank brał w zastaw hipotekę, przyjaciele zaś dostawali samo zapewnienie.
— Kurde, masz trzy domy, na koncie z milion, samochód jak sam Rockefeller, a za dywidendy z giełdy zafundowałeś swoim pracownikom wycieczkę na Bali! Za pięćdziesiąt tysięcy! — krzyczała Ewa do swojego najlepszego kumpla, przynajmniej tak jej się wydawało, że najlepszego, gdy wyczerpała już inne możliwości. Andrzej był jej ostatnią deską ratunku. I ostatnim, do którego zwróciłaby się z jakąkolwiek prośbą, że o pożyczce nie wspominając. Ta deska właśnie powiedziała „nie”. Ona również! — Człowieku, dam ci w zastaw… — Ewa umilkła, myśląc rozpaczliwie, co ona może dać facetowi, który ma wszystko. Chyba tylko siebie. A piętnastu tysięcy to ona warta nie była…
— Odpracujesz to — rzekł nagle.
— J-jak? — zająknęła się, będąc jeszcze myślami przy oddawaniu w zastaw siebie.
— Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł. — Andrzej otworzył złotą papierośnicę (kto w dwudziestym pierwszym wieku trzyma w czymś takim fajki?!) i po chwili zaciągał się dymem, wiedząc, jak bardzo Ewa tego nie cierpi. Teraz miał ją w garści i mógł sobie pozwolić na wkurzanie kumpelki. — Chcę założyć wydawnictwo. Ty je poprowadzisz.
— Ja?! — Ewa spojrzała na niego ze zgrozą. — Dlaczego ja?!
— Bo się nadajesz.
Spojrzała po sobie. Ona? Nadaje się?!
— No i jesteś w potrzebie — dokończył, uśmiechając się podle. — Rozkręcisz interes, sprzedasz z zyskiem pierwszą książkę i jesteśmy kwita. — Nawet nie zapytał, co ona na to. Znał Ewę lepiej, niż ona znała siebie samą. Wiedział, że dla domu, dla własnego miejsca na ziemi, którego ją pozbawiono w brutalny sposób, jest gotowa uczynić wszystko. Nie „prawie wszystko”, lecz dokładnie tak: wszystko. Cenił ją jednak na tyle, by tego „wszystkiego” nie żądać. Chciał li tylko rozkręcenia wydawnictwa i sprzedania z zyskiem jednej książki.
Musiała się otrząsnąć z zaskoczenia, bo spytała konkretnym tonem:
— Jak wysoki ma być to zysk?
— I taką cię lubię. — Uśmiechnął się po raz drugi.
— Jeśli mnie lubisz, to zgaś tego peta!
— Od dziś jestem twoim szefem i mogę robić, co mi się podoba.
— Spróbuj, to cię o molestowanie oskarżę.
— Ej! — wykrzyknął oburzony — nie mam zamiaru nastawać na twoją cześć!
— Powiesz to w sądzie, akurat ci uwierzą. — Tym razem ona się uśmiechała. Tak samo złośliwie, jak Andrzej przed chwilą.
— Pax! Pax! — Uniósł ręce, wyrzucając papierosa. — Wchodzisz w to?
— Wchodzę — odparła bez dalszych wahań. To mogło być ciekawe wyzwanie. No i pewne pieniądze, bo o Andrzeju można było mówić różnie, ale słowa dotrzymywał.
— Dziś będziesz miała forsę na koncie. Od jutra zaczynasz pracę.
Ewa skinęła głową.
— A co będę robić?
Wzruszył ramionami.
— Skąd ja mam wiedzieć. To, co robią wydawcy!
c.d.n
czwartek, 23 września 2010
Rok w Poziomce - Katarzyna Michalak - cz.1
Pokuszę Was urywkami, ja je przeczytalam z zapartym tchem.
Książka zapowiada się rewelacyjnym bestsellerem !!!!Tego z całego serca życzę autorce!!
Nie mogę się już doczekać!!!
Skopiuje Wam ciekawe cytaty :O)
„Rok w Poziomce” miał być powieścią autobiograficzną. W październiku zeszłego roku zamieszkałam w moim wymarzonym domku. Od czasu do czasu, gdy coś mnie zachwyciło – a to pierwsza burza nad Poziomką, a to karmnik pełen ptaków, sarna podchodząca pod ogrodzenie, śnieg do połowy bramy, wesoły pociąg relacji Urle – Warszawa – siadałam i pisałam parę stron, by pamiętać, kolekcjonować te perełki. Któregoś dnia, a był to początek lata, postanowiłam zebrać moje wspomnienia w „pełnometrażową” powieść. Zasiadłam do komputera w niedzielną noc (nadal potrafię pisać tylko po godz. 24, co nie do końca jest takie fajne, bo światło dnia staje się towarem deficytowym – muszę przecież nocną zmianę odespać) i… cóż. Zaczęłam snuć opowieść. Nie, nie o sobie, moich zwierzakach i tytułowym domku-Poziomku. O Ewie, która poszukuje swego miejsca na Ziemi. O Andrzeju, pięknym, mądrym i bogatym, za to nie do końca szczęśliwym. O Karolinie i Witoldzie, ludziach po prostu dobrych, którzy zmienią życie naszych bohaterów. O zwierzakach oczywiście: Bingu, Pepsi, Gapie i Tosi (jakiś element autobiograficzny musi być, a zwierzęta są najwdzięczniejsze). O zaginionym ojcu, o matce, która kocha swoją córkę, o rodzinie, która potrafi spędzić ze sobą najcudowniejsze Boże Narodzenie. I w końcu o małym białym domku (bez łap), dzięki któremu zdarzyła się ta magia. Magia w moim życiu i w mojej książce.
Znacie moją twórczość (jeśli nie znacie, to mam nadzieję poznacie), wiecie, że pod treścią lekką, łatwą i przyjemną ukrywałam dotychczas dramaty, dostępne Czytelnikom potrafiącym czytać między wierszami.
„Rok w Poziomce” jest inny! To opowieść pełna miłości, przyjaźni, rodzinnego ciepła, poświęcenia dla drugiego człowieka. Jest wypełniona nadzieją mimo wszystko, wiarą w ludzkie dobro – od pierwszej do ostatniej strony. To opowieść o spełnionych marzeniach. Dranie – owszem, pojawiają się, ale w ilościach śladowych. Po to tylko, by nie było zbyt słodko.
Możecie się spodziewać, jak to u mnie: akcji-dialogu-dialogu-akcji. Dłużyzn nie wykryto. Jak w banku macie za to liczne niespodzianki, bohaterowie są jak zwykle nieprzewidywalni, Ewa absolutnie urocza, Andrzej – prawdziwy mężczyzna, postaci drugoplanowe kochane, a zwierzaki, jak to zwierzaki, do serca przytul. Jest śmiesznie i jest wzruszająco. Pozwoliłam też sobie na udział własny. Otóż pojawiam się w powieści osobiście. Jako kto? To niespodzianka.
Fajna wyszła mi ta książka. Mam nadzieję, że moim Czytelniczkom spodoba się również.
Fragment I
Miałam kiedyś marzenie. Wielkie Marzenie. Mały biały domek, otoczony wiekowymi sosnami, po którego ścianach pnie się dzikie wino. To marzenie było ze mną, gdy gnieździłam się w jednym pokoju z przyrodnim rodzeństwem. Gdy moim światem stał się głośny, przepełniony akademik. Było ze mną, gdy dzieliłam życie z kimś, z kim nie powinnam. I wreszcie w maleńkiej kwaterunkowej kawalerce, gdzie umierałam powoli jak dziki ptak w ciasnej klatce.
Po latach zwątpienia obraz domku z marzeń zaczął blaknąć. Zapomniałam, jak szumią sosny i śpiewają ptaki. Zapomniałam, jak słońce przegląda się w szybkach, a wiatr rozwiewa płatki kwiatów.
Ale mały biały dom nie zapomniał o mnie…
*
Kochana Ewo, tak, tak, do Ciebie piszę, koleżanko sympatyczna. Z okazji trzydziestych drugich urodzin życzę Ci tego samego, co rok temu, dwa lata temu, pięć lat temu i trzydzieści pięć lat też, choć wtedy nawet w planach Ciebie nie było, ale wiem, że Twoja dusza już do niego tęskniła. O, i to właśnie moje życzenie: miej go w końcu, bo dłużej tak nie wytrzymasz.
Ewa uniosła kieliszek szampana.
— Małego białego domku, bez łap, Ewuś — wyszeptała do swego odbicia w szybie i chciała upić łyczek, ale gardło zacisnęło się nagle. — O rany, ale ty jesteś total! — Gniewnym ruchem otarła oczy.
Tyle lat tęskniła za swym miejscem na ziemi. W poszukiwaniu wyśnionej chatynki zjeździła Polskę od morza do gór, mniejsza, że był to czas, gdy na bilet autobusowy ledwo ją było stać, a i pan K. nie był tymi eskapadami zachwycony. Ewa musiała wierzyć, że mały biały dom gdzieś na nią czeka, że go odnajdzie. Utracić wiarę, oznaczało pogodzić się z niewesołym życiem i poddać. A to oznaczało… no wszystko oznaczało, tylko nie happy end.
Za każdym razem , gdy tylko mignął w internetowej wyszukiwarce kawałek białej ściany, wsiadała w pekaes i telepała się po bezdrożach, w pogoni za marzeniem. Gdzież ona nie była… Widziała miejsca piękne i ohydne: cudną lilipucią chatynkę na skraju jodłowej puszczy, nad której drzwiami widniał napis „A.D. 1878”, a za której ścianą wznosił się słup wysokiego napięcia — zupełnie, jakby wysokie napięcie nie mogło przebiegać sto metrów dalej; rozwalające się siedlisko nad stawem z łabądkami, gdzie panowała taka cisza, że słychać było bicie własnego serca, i śpiewy podpitego sąsiada; chatka wprost z bajki o złej czarownicy, kryta strzechą, nad rzeczką, która latem zamieniała się w rów Aniioracyjny, woniejący niekoniecznie fiołkami... Tak wiele wypraw w nieznane i ciągłe rozczarowania. Nie to! Znów nie to! Za blisko, za daleko, za mało, za dużo…
Normalny człowiek nie ma takich dylematów - żyje tam, gdzie musi, ale Ewa chciała żyć tak, jak sobie wymarzyła. Zmuszano ją wystarczająco długo.
c.d.n
Książka zapowiada się rewelacyjnym bestsellerem !!!!Tego z całego serca życzę autorce!!
Nie mogę się już doczekać!!!
Skopiuje Wam ciekawe cytaty :O)
„Rok w Poziomce” miał być powieścią autobiograficzną. W październiku zeszłego roku zamieszkałam w moim wymarzonym domku. Od czasu do czasu, gdy coś mnie zachwyciło – a to pierwsza burza nad Poziomką, a to karmnik pełen ptaków, sarna podchodząca pod ogrodzenie, śnieg do połowy bramy, wesoły pociąg relacji Urle – Warszawa – siadałam i pisałam parę stron, by pamiętać, kolekcjonować te perełki. Któregoś dnia, a był to początek lata, postanowiłam zebrać moje wspomnienia w „pełnometrażową” powieść. Zasiadłam do komputera w niedzielną noc (nadal potrafię pisać tylko po godz. 24, co nie do końca jest takie fajne, bo światło dnia staje się towarem deficytowym – muszę przecież nocną zmianę odespać) i… cóż. Zaczęłam snuć opowieść. Nie, nie o sobie, moich zwierzakach i tytułowym domku-Poziomku. O Ewie, która poszukuje swego miejsca na Ziemi. O Andrzeju, pięknym, mądrym i bogatym, za to nie do końca szczęśliwym. O Karolinie i Witoldzie, ludziach po prostu dobrych, którzy zmienią życie naszych bohaterów. O zwierzakach oczywiście: Bingu, Pepsi, Gapie i Tosi (jakiś element autobiograficzny musi być, a zwierzęta są najwdzięczniejsze). O zaginionym ojcu, o matce, która kocha swoją córkę, o rodzinie, która potrafi spędzić ze sobą najcudowniejsze Boże Narodzenie. I w końcu o małym białym domku (bez łap), dzięki któremu zdarzyła się ta magia. Magia w moim życiu i w mojej książce.
Znacie moją twórczość (jeśli nie znacie, to mam nadzieję poznacie), wiecie, że pod treścią lekką, łatwą i przyjemną ukrywałam dotychczas dramaty, dostępne Czytelnikom potrafiącym czytać między wierszami.
„Rok w Poziomce” jest inny! To opowieść pełna miłości, przyjaźni, rodzinnego ciepła, poświęcenia dla drugiego człowieka. Jest wypełniona nadzieją mimo wszystko, wiarą w ludzkie dobro – od pierwszej do ostatniej strony. To opowieść o spełnionych marzeniach. Dranie – owszem, pojawiają się, ale w ilościach śladowych. Po to tylko, by nie było zbyt słodko.
Możecie się spodziewać, jak to u mnie: akcji-dialogu-dialogu-akcji. Dłużyzn nie wykryto. Jak w banku macie za to liczne niespodzianki, bohaterowie są jak zwykle nieprzewidywalni, Ewa absolutnie urocza, Andrzej – prawdziwy mężczyzna, postaci drugoplanowe kochane, a zwierzaki, jak to zwierzaki, do serca przytul. Jest śmiesznie i jest wzruszająco. Pozwoliłam też sobie na udział własny. Otóż pojawiam się w powieści osobiście. Jako kto? To niespodzianka.
Fajna wyszła mi ta książka. Mam nadzieję, że moim Czytelniczkom spodoba się również.
Fragment I
Miałam kiedyś marzenie. Wielkie Marzenie. Mały biały domek, otoczony wiekowymi sosnami, po którego ścianach pnie się dzikie wino. To marzenie było ze mną, gdy gnieździłam się w jednym pokoju z przyrodnim rodzeństwem. Gdy moim światem stał się głośny, przepełniony akademik. Było ze mną, gdy dzieliłam życie z kimś, z kim nie powinnam. I wreszcie w maleńkiej kwaterunkowej kawalerce, gdzie umierałam powoli jak dziki ptak w ciasnej klatce.
Po latach zwątpienia obraz domku z marzeń zaczął blaknąć. Zapomniałam, jak szumią sosny i śpiewają ptaki. Zapomniałam, jak słońce przegląda się w szybkach, a wiatr rozwiewa płatki kwiatów.
Ale mały biały dom nie zapomniał o mnie…
*
Kochana Ewo, tak, tak, do Ciebie piszę, koleżanko sympatyczna. Z okazji trzydziestych drugich urodzin życzę Ci tego samego, co rok temu, dwa lata temu, pięć lat temu i trzydzieści pięć lat też, choć wtedy nawet w planach Ciebie nie było, ale wiem, że Twoja dusza już do niego tęskniła. O, i to właśnie moje życzenie: miej go w końcu, bo dłużej tak nie wytrzymasz.
Ewa uniosła kieliszek szampana.
— Małego białego domku, bez łap, Ewuś — wyszeptała do swego odbicia w szybie i chciała upić łyczek, ale gardło zacisnęło się nagle. — O rany, ale ty jesteś total! — Gniewnym ruchem otarła oczy.
Tyle lat tęskniła za swym miejscem na ziemi. W poszukiwaniu wyśnionej chatynki zjeździła Polskę od morza do gór, mniejsza, że był to czas, gdy na bilet autobusowy ledwo ją było stać, a i pan K. nie był tymi eskapadami zachwycony. Ewa musiała wierzyć, że mały biały dom gdzieś na nią czeka, że go odnajdzie. Utracić wiarę, oznaczało pogodzić się z niewesołym życiem i poddać. A to oznaczało… no wszystko oznaczało, tylko nie happy end.
Za każdym razem , gdy tylko mignął w internetowej wyszukiwarce kawałek białej ściany, wsiadała w pekaes i telepała się po bezdrożach, w pogoni za marzeniem. Gdzież ona nie była… Widziała miejsca piękne i ohydne: cudną lilipucią chatynkę na skraju jodłowej puszczy, nad której drzwiami widniał napis „A.D. 1878”, a za której ścianą wznosił się słup wysokiego napięcia — zupełnie, jakby wysokie napięcie nie mogło przebiegać sto metrów dalej; rozwalające się siedlisko nad stawem z łabądkami, gdzie panowała taka cisza, że słychać było bicie własnego serca, i śpiewy podpitego sąsiada; chatka wprost z bajki o złej czarownicy, kryta strzechą, nad rzeczką, która latem zamieniała się w rów Aniioracyjny, woniejący niekoniecznie fiołkami... Tak wiele wypraw w nieznane i ciągłe rozczarowania. Nie to! Znów nie to! Za blisko, za daleko, za mało, za dużo…
Normalny człowiek nie ma takich dylematów - żyje tam, gdzie musi, ale Ewa chciała żyć tak, jak sobie wymarzyła. Zmuszano ją wystarczająco długo.
c.d.n
niedziela, 19 września 2010
"Dwie głowy anioła" - Hanna Cygler
Kontynuacja losów bohaterów z "Głowy anioła", ale już inne sytuacje, obowiązki i wiek bohaterów, bo akcja toczy się 4 lata później. Julia i jej mąż, znużeni intensywnym życiem zawodowym, decydują się na wypoczynek, spędzany w ciszy i spokoju znajomego miasteczka K. Ale miasteczko nie jest już takie ciche, bo na tereny popegeerowskie wyruszyło dwóch dziarskich, choć nieco egzotycznych przedsiębiorców, którzy wzięli się do pracy nad nowym wizerunkiem polskiej wsi. Czy jedynym ratunkiem dla niej może być cudowne ziele "herbaria" Stefana Boersa? Kryminalne wątki nie opuszczają K. i okolic, a miłość - nawet ta największa - czasem może się skomplikować.
Wydawnictwo: KURPISZ S.A
Wydano: Poznań 2004
stron : 268
Niestety nie czytałam wcześniejszych losów Julii i Alka, wszystko do nadrobienia. Ostatnio odkryta autorka jest niezawodna na poprawę humoru.
Dwie głowy anioła to powieść przedstawiająca losy pewnego małżeństwa kiedyś bardzo zakochanego, ale rutyna i pogoń za karierą, pieniędzmi zmienia ich stosunek do siebie. Zapominają o tym co jest najważniejsze w życiu i rodzinie. Pojawiają się wątpliwości , a także ...wahania co dalej.
Julia znakomity architekt krąży między Warszawą , Londynem i Chicago. Robi wielką karierę i niestety ma mało czasu na wychowanie swoich dzieci - Adasia i Ali . Poświęca dzieciom i mężowi minimum czasu ....
Alek próbujący zdać aplikację, syn najlepszego adwokata , wychowujący dzieci , spędzający z nimi każdą wolną chwilkę , kochający żonę.Po zawalonym egzaminie wyjeżdża na wieś do przyjaciół, znajduję tam bardzo dobrze płatna pracę jako manager firmy, która sprzedaję zioła - jeszcze nie wprowadzone na rynek farmaceutyczny. Niestety odkrywa tam ..... nie całkiem legalną działalność .....
Okazuje się też ,że "moc" herbarii jest silniejsza niż się może wydawać .....
Książka bardzo fajnie napisana, czyta się bardzo przyjemnie, pojawia sie też dreszczyk emocji.
Jednak ja ją odebrałam troszkę inaczej, bardziej z mottem : prawdziwą miłość warto pielęgnować i nie trzeba zbyt wiele by ją stracić .... szanujmy siebie na wzajem, miejmy zaufanie , a nasza miłość przetrwa wieki :O)
Mam nadzieję ,że w bibliotece znajdę pierwsza część i będę mogła do niej zajrzeć :O) Polubiłam pióro Hanny Cygler. Zastanawiam się nad kupnem jej książek na własność :O) bo widzę ,ze naprawdę warto je mieć na własnej półce.
Cytaty :
Nemo sapiens , nissi patiens ! - Nie nabędzie mądrości, kto nie ma cierpliwości
piątek, 17 września 2010
Rok w Poziomce - Katarzyna Michalak - ZAPOWIEDŹ...
na którą dość dłuuugo czekałam.
Ukazuję się nowa książka Katarzyny Michalak (Lesieckiej) co mnie ogromnie cieszy !!!!!!
W empiku można już zakupić :)
"Rok w Poziomce" - Historia Ewy – trzydziestokilkuletniej kobiety po przejściach, która postanawia spełnić wreszcie swoje marzenie i zamieszkać w ukochanym domu. Ale jak wszystko w życiu to marzenie ma również swoją cenę: Ewa, chcąc zarobić na kupno wymarzonego domku po lasem podejmuje pracę w wydawnictwie przyjaciela (skądinąd bardzo atrakcyjnego) i ma za zadanie znaleźć prawdziwy bestseller…
I tu zaczynają się przygody…
Urzekająca historia ludzi, do których szczęście przyszło wtedy, gdy już przestawali w nie wierzyć. Sympatyczni bohaterowie, którzy przekonali się, że podarowane dobro – powraca podwójnie.
Wzruszająca, pełna ciepła opowieść o tym, że marzenia się spełniają. Zawsze - jeśli w to wierzysz.
Ukazuję się nowa książka Katarzyny Michalak (Lesieckiej) co mnie ogromnie cieszy !!!!!!
W empiku można już zakupić :)
Premiera 24 listopada br.
"Rok w Poziomce" - Historia Ewy – trzydziestokilkuletniej kobiety po przejściach, która postanawia spełnić wreszcie swoje marzenie i zamieszkać w ukochanym domu. Ale jak wszystko w życiu to marzenie ma również swoją cenę: Ewa, chcąc zarobić na kupno wymarzonego domku po lasem podejmuje pracę w wydawnictwie przyjaciela (skądinąd bardzo atrakcyjnego) i ma za zadanie znaleźć prawdziwy bestseller…
I tu zaczynają się przygody…
Urzekająca historia ludzi, do których szczęście przyszło wtedy, gdy już przestawali w nie wierzyć. Sympatyczni bohaterowie, którzy przekonali się, że podarowane dobro – powraca podwójnie.
Wzruszająca, pełna ciepła opowieść o tym, że marzenia się spełniają. Zawsze - jeśli w to wierzysz.
czwartek, 9 września 2010
"Polka" -Manuela Gretkowska
Prowokacyjny dziennik szczęśliwej miłości, najbardziej intymna z książek pisarki.Za sprawa jej talentu, łaczącego siłę wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabierają wartości uniwersalnych. "Polka" zawiera, to co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze : celne obserwacje paradoksów współczesności , błyskotliwe eseje, zmysłowe relacje z podróży oraz pełne ironii i poezji opisy codzienności.
Nie wiem od czego zacząć !!!
Może od tego ,że książki nie ukończyłam, dlatego też nie chce i nie będę jej oceniać.
Jest to osobisty pamiętnik pisarki.
Osobiście nie dałam rady :O( do 100 stron się wynudziłam , myślałam ,ze potem mnie bardziej zainteresuję , niestety tak się nie stało , zmuszać się nie będę , przykro mi , ale tym razem to książka nie dla mnie, chyba zbyt intymna ...może kogoś innego zainteresuje.
Wolę sięgnąć po coś, co pochłonę jak zwykle z zainteresowaniem ,gdzie będzie jakiś dreszczyk emocji :O)coś co nie pozwoli mi się za szybko od niej oderwać :)
Nie wiem od czego zacząć !!!
Może od tego ,że książki nie ukończyłam, dlatego też nie chce i nie będę jej oceniać.
Jest to osobisty pamiętnik pisarki.
Osobiście nie dałam rady :O( do 100 stron się wynudziłam , myślałam ,ze potem mnie bardziej zainteresuję , niestety tak się nie stało , zmuszać się nie będę , przykro mi , ale tym razem to książka nie dla mnie, chyba zbyt intymna ...może kogoś innego zainteresuje.
Wolę sięgnąć po coś, co pochłonę jak zwykle z zainteresowaniem ,gdzie będzie jakiś dreszczyk emocji :O)coś co nie pozwoli mi się za szybko od niej oderwać :)
niedziela, 5 września 2010
J.D Robb " Anioł Zemsty"
Jest ekspertem od najnowszych technologii, szaleńcem o umyśle geniusza i sercu zabójcy. Pierwsza ofiara ginie we własnym domu, druga traci życie w opuszczonym luksusowym apartamencie. Obie cierpią przed śmiercią nieprawdopodobne męki. Nie maja ze sobą nic wspólnego, a jednak Eve Dallas odkrywa nic łącząca obie zbrodnie; straszliwy sekret z przeszłości.
Nora Roberts to jedna z moich ulubionych pisarek, uwielbiam jej romanse, jednak postanowiłam sięgnąć po inny gatunek ,książka napisana pod pseudonimem J.D. Robb.
Czasem potrzebuję zmiany klimatu i zabieram się za ostrzejsze i bardziej drastyczne powieści.
Powieść napisana rewelacyjnie, miałam wrażenie ,że jestem w tym świeci i patrzę na to wszystko z bliska nie wiem czy to moja wyobraźnia tak działała pod wpływem silnych bodźców i emocji czy też książka jest tak dopracowana pod względem szczegółów i szczególików.
Sam wątek książki niezwykle ciekawy, trzymający w napięciu no i do końca nieprzewidywalny, to coś co lubię w powieściach kryminalnych i sensacyjnych.
Główna bohaterka to niezwykle silna osobowość,ścigająca mordercę, psychopatę podającego się za Anioła , "Anioła Zemsty", który wierzy ,że Bóg i Matka Boska wspierają go w tym i błogosławią. Eva odkrywa,że jej najbliższa osoba, ukochany mąż jest powiązany ściśle z morderstwami, mało tego jego przeszłość..... i tu zapraszam do lektury , bo naprawdę warto zagłębić się w losy Evy i Roarke-go.
piątek, 3 września 2010
Chmielewskiej c.d
Subskrybuj:
Posty (Atom)