wtorek, 26 listopada 2013

ABC...Marty Obuch

xxx
Po dłuuuuuugiej przerwie czas wrócić do tego lubianego cyklu. 
Niestety nie będzie już tak często jak to było, ale... najważniejsze, że będzie. 
Chciałabym by Abc z moimi gośćmi ukazało się raz w miesiącu. Zobaczymy jak wyjdzie w praktyce.
xxx

Dzisiejszym gościem jest ceniona przeze mnie:

 Pani Marta Obuch 



-autorka komedii kryminalnych, fotograf, poetka, dziennikarka.

 Debiutowała w 2007 r. powieścią ,,Precz z brunetami!”. 
Następnie wyszły:
 ,,Odrobina fałszerstwa” (2008), 
,,Diabelska ewolucja” (2009), 
,,Miłość, szkielet i spaghetti” (2012),
"Łopatą do serca" (2013). 

Prowadzi strony:


ABC... MARTY OBUCH

Będę... do końca swoich dni samą ze sobą. To jest najbardziej pewne, dlatego siebie szanuję. Wciąż uczę się siebie mądrze kochać. Dopieszczam. Łoję w lustrze, jeśli zasłużę. Mówię sobie prawdę, bo zasługuję na to i ja, i moja rodzina.

Chmielewska. Dla mnie wzór, kobieta, która, nie znając mnie, była ze mną przez wiele lat. Uczyłam się od niej pokonywania trudności z uśmiechem na ustach. Kształtowała moje poczucie humoru. Tytan pracy! Trzeba o niej mówić, żeby pamięć o niej trwała, nawet jeśli gazety przestaną o Joannie Chmielewskiej pisać.

Debiut. Na początku był chaos i ta zasada znalazła potwierdzenie również i w tym przypadku. Uważam, że ,,Precz z brunetami!” to najsłabsza z moich książek, ale czytelnicy bardzo ją lubią, nie wiedzieć czemu… Jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu, przekroczenie bariery, moje małe zwycięstwo.

Erotyzm. Jedna z najważniejszych sfer człowieka, dlatego nie może zostać pominięta nawet w kryminale. Siła sprawcza dorównująca przemożnej sile śmierci. A może i ją zwycięża?

Fotografia. Hołd złożony mojej potrzebie piękna i równowagi. Zawsze oglądałam świat przez obiektyw aparatu i zza grzbietu książki.




Gotowanie. Czar, magia, bezpieczeństwo, filozofia, dom. I erotyzm hi hi. Jeśli chodzi o mnie – droga do serca. Dobrze gotujący mężczyzna…

Humor. Absolutnie niezbędny do przeżycia bez planowanej operacji nacięcia płata czołowego. Patrzenie na siebie z dystansem pomaga. Człowiek uśmiechnięty nie przejmuje się tak strasznie i śmiertelnie swoją życiową rolą. Krowy będą muczeć, śmieciarka jak co dzień wyjedzie na Sienkiewicza, a o naszych przewinach nie napiszą w New York Times’ie..




Indywidualizm. Mam, niestety, wrodzony. Niestety, bo dążenie, żeby wszystko zrobić samej i wszystko zrozumieć samej, jest męczące. Ale nie lubię tłumu, nie chcę zlewać się z tłumem i przejmować czyichś potrzeb. Leśne ścieżki (torowane osobistą maczetą)- tak, nie: wygodne autostrady.

Jestem... ciekawa świata. Dostrzegam w sobie przede wszystkim człowieka, a nie matkę, żonę czy kochankę. Nie chcę, żeby mnie wpychano w role (co nie zawsze się udaje, oczywiście, ale tak to już bywa). Jestem i mam nadzieję, że będę. Jeśli nie ja, to moje książki.

Kocham... rodzinę i wielu innych ludzi. Bez prawdziwych więzi nie ma życia.

Lubię... poranki. Drzewa, przestrzeń, powietrze. Samotność, inspirujących ludzi. Skromność. Czerwone wino. Okrągłe kamienie. Dobre filmy, dobre książki, dobre rozmowy. Rower. Buty, sukienki, kobiecość. Ackera Bilk’a. Zapachy. Porządek. Bób i truskawki.

Łzy. Rzadko. Najczęściej z powodu bliskich – ale to wiadomo, z bliska precyzyjnie się trafia.

Mąż. Na stanie jeden, od kilkunastu lat. Człowiek, który swoim życiem uczy, jak można mało myśleć o sobie. Imponuje mi chyba najbardziej na świecie. Przyjaciel.

Nowa powieść. To zawsze wyzwanie i wkraczanie w nowe światy. Bytowanie w książce przez wiele godzin w ciągu dnia. Ciągła koncentracja. Odskocznia. Obecnie pracuję nad książką pod roboczym tytułem: ,,Szajba na peronie 5.”, przy której mam ogrom pracy. Powoli zamieniam się w specjalistkę od międzywojennych Katowic, bo rzecz będzie dotyczyć przenosin w czasie. Już nie mogę się doczekać finału. Póki co siedzę w domu z nogą w gipsie, bo biegając po starym dworcu, wykonałam niefortunny piruet pod semaforem.




Opinia innych. Interesuje mnie tylko i wyłącznie opinia moich przyjaciół, a i to nie zawsze. Dulszczyznę i przykładne życie dla publiki mam w głębokim poważaniu. Moje życie, moja sprawa, mój wstyd, moja radość. I moja wycieraczka, mogę na nią nawet nasmarkać. Inne fizjologiczne akcje odpadają, stawiam granicę pomiędzy wyrażaniem siebie a celowym gorszeniem czy krzywdzeniem innych.

Rygor. Bardzo ładne słowo zawierające dwie literki ,,r”…

Synowie. Katalizatory zmian. Bez nich byłabym małą, egoistyczną paskudą. Dwa cuda. I dwa cudaki, które lubię obserwować.

To moje miejsca... Jestem bardzo związana z osiedlem, na którym mieszkam, i które opisuję w książkach. Osiedle Tysiąclecia w Katowicach to wielka, zielona enklawa. Staw niedaleko mojego bloku, park Chorzowski, a w nim mnóstwo soczystej trawy i mój ogródek. Tam odpoczywam. Nie umiałabym żyć w betonowisku pośrodku centrum, udusiłabym się.

Urlop. Mam każdego dnia i sobie cenię. Sama organizuję swój czas.

Wydawcy. Też ludzie. Jak do tej pory – trafiałam na solidnych. Choć między pisarzami słyszy się różne, niezbyt optymistyczne opowieści o wydawcach, którzy sprzedają książki, ale nie płacą.

Zasze chciałam… pisać książki, mieć wspaniały dom, dwa koty i wiele par butów. Moje marzenia ciągle się spełniają (dokupuję buty)!



Nie wiem jak Wam, ale mnie wywiad baaaaardzo się podobał :)

***
Drogie Panie, Dziewczęta, Kobiety i Kokietki!

Przed nadchodzącymi świętami chciałabym Wam życzyć żelaznej woli (Małżonek również potrafi zmyć podłogę, trzeba go tylko do tego odpowiednio zachęcić), pomysłowości w układaniu menu (co by nie spędzić całego dnia w kuchni, chyba że się to lubi), pod choinką wspaniałej książki lub seksownego fatałaszka (a nie bawełnianych majtek w rozmiarze XXL, które spokojnie mogłyby robić za świąteczny obrus), a przy stole... po prostu CIEPŁA I MIŁOŚCI. Bez żadnych nawiasów. 

Pozdrawiam serdecznie, Marta Obuch
***
Pani Marto serdecznie dziękuję za poświęcony czas i cierpliwość dla mnie!
Życzę powrotu do zdrowia, a raczej do całkowitej sprawności, by znowu mogła Pani biegać, skakać i uciekać sokistom ;)
Spełnienia marzeń i nieustającej weny!

***
KONKURS

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do udzialu w konkursie, gdzie sponsorem jest Wydawnictwo Replika.



   REGULAMIN:
1. Organizator: organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Sabinkowe czytanie..." czyli sabinka.t1
2. Czas trwania konkursu: konkurs trwa od dziś tj. 26 listopada 2013 roku do 10 grudnia 2013.
Wyniki pojawią się w ciągu trzech dni roboczych od zakończenia konkursu.
3.Nagrody: Nagrodami w konkursie jest egzemplarz książki Marty Obuch "Łopatą do serca"
4. Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Replika
5. W konkursie może wziąć udział każda chętna osoba, która odpowie na pytanie i pozostawi swój adres mailowy.
6. Aby wziąć udział w konkursie wystarczy napisać odpowiedź na pytanie: 
 Łopatą do serca czy innym sposobem?
 Uzasadnij.
7. Odpowiedzi na pytanie proszę umieszczać w komentarzu pod tym postem.
8. Jury: czyli Marta Obuch - pisarka, a zarazem gość ABC wybierze najlepszą, a jednocześnie najciekawszą odpowiedź.
9. Zwycięzca zostanie powiadomiony poprzez wiadomość e-mailową.
10. Reklamacje: będą uwzględniane tylko w ciągu trzech dni od ogłoszenia wyników.


 Serdeczne podziękowania dla pani Justynki Cichowlas i Wydawnictwu Replika





Zdjęcia są własnością autorki.

niedziela, 24 listopada 2013

Długo oczekiwane spotkanie...

Nie ukrywam, że mam ulubionych Autorow i Autorki,  owszem mam :) 
Niestety nie zawsze mogę uczestniczyć w spotkaniach autorskich. 
U nas to jest tak różnie, rzadko ktoś fajny, (choć ostatnio był pan Krzysiu Koziołek) niestety nie udało mi się wyrwać...
Ale... przecież pozostają miasteczka ościenne...
22 listopad 2013.
Tego bym sobie nie darowała - spotkanie autorskie z Agnieszką Lingas Łoniewską! w Rawiczu.
Pojechałam.
Było... super było :)

Dziękuję Agnieszko za świetne spotkanie!
Bibliotece w Rawiczu za świetną organizację :)

Zdjęcia autorstwa Madzi M.








czwartek, 21 listopada 2013

Lato ach to lato

Nadmorskie miasteczko nad Zatoką Aniołów staje się powszechnie znane, gdy w Internecie pojawia się film o aniołach ukazujących się na skałach. Ma to związek z miejscową legendą o aniołach z rozbitego przed laty statku, które pojawiają się gdy ktoś ich naprawdę potrzebuje.

Autor: Barbara Freethy
Wydawnictwo: BIS
Wydano: lipiec 2012
stron: 320
okładka: miękka

seria: Zatoka Aniołów tom I


Nie lubię zimna, brzydkiej i deszczowej jesieni. Nie dopisuje humor, czlowiek jest beznadziejny, ospały, na granicach depresji?! Może tylko tak się czuje. Brak słonka jednak jest mocno odczuwalny przynajmniej u mnie. Kocham lato, słońce i wodę. Szukam czasem lata w literaturze, czegoś co da kopa, zapał do pracy, radość życia, coś co oderwie nas od rzeczywistości. Najlepsze są podróże...choćby wirtualne czy te w literaturze. Lepsze to niż zapłakane okna...

O serii Barbary Freethy słyszałam, czasem czytała jakieś opinie. Zainteresował mnie opis, bo znalazłam tam wiele interesujących i zachęcających rzeczy... Pomyślałam idealna lektura na zimne i mokre dni! Nie myliłam się!!! Oj nie!!! Tym sposobem trafiłam do malowniczego nadmorskiego miasteczka nad Zatoką Aniołów...

Do Zatoki Aniołów wciąż napływają nowi turyści, ale także nowi mieszkańcy. Niektórzy postanowili zostać tu na dłużej, inni zaś wracają po latach. Miasteczko choć się rozwinęło, rozbudowało to i tak ma swój urok, klimat, a ludzie stare przyzwyczajenia. Odkąd w sieci pojawił się filmik z aniołami z każdym dniem pojawia się coraz to więcej ciekawych turystów, ale także dziennikarzy szukających dowodów na istnienie aniołów...
Legendy, mity i podania, zawsze będą ciekawić, zachęcać, zawsze dają do myślenia co wydarzyło się kiedyś, jaki miało wpływ na obecne chwile, ale co tak naprawdę się wydarzyło i jaka wersja jest prawdziwa??? Nawet najmniejsza plotka potrafi urosnąć do mega wielkich wymiarów... niestety nie jedną osobę skrzywdzić...

Do tego nadmorskiego miasteczka trafia Jenna Davies ze swoją siedmioletnią córeczką. Trzymają się na uboczu...ale mają ku temu powód, który z czasem odkrywa kolejny przybyły - dziennikarz śledczy Reid Tanner. W tym samym czasie w miasteczku pojawia się reżyser, który zaczyna krążyć koło tajemniczej śmierci młodej dziewczyny...
 
"Lato w Zatoce Aniołów" pochłonęłam! Lubię takie urokliwe miasteczka, ludzi, których od lat, pokolenie za pokoleniem mieszkają wciąż w tym samym miejscu, w końcu  ludzi, którzy mają bardzo dużo do opowiedzenia, mnóstwo wspomnień, dawnych wydarzeń, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. W tym miasteczku głównym tematem jest legenda zatopionego statku i aniołów, które pomagają w potrzebie... 
Barbara Freethy zauroczyła mnie tym miejscem, mieszkańcami, stworzyła świetne nadmorskie miasteczko ze świetnym klimatem. Do takich miejsc chce się wracać! Tym samym wiadomo, że Autorka potrafi pisać, ma świetny styl, wszystko to sprawia, że po ukończeniu książki czuje się niedosyt i natychmiast chce się wrócić nad Zatokę Aniołów...tak też zrobiłam!

"Lato w Zatoce Aniołów" to nie tylko milutka obyczajówka, niestety wraz z postaciami zmagamy się z tajemnicami, ucieczkami, problematyką przemocy w rodzinie, ale także z miłością, w którą ciężko uwierzyć...
Polecam głównie czytelnikom, którzy potrafią słuchać, ale także tym, którzy są miłośnikami aniołów, zagadek i ciekawych historii. To, a nawet więcej znajdziecie w tej rewelacyjnej powieści...
Polecam!


Za książkę dziękuję Pani Lidce oraz Wydawnictwu BIS





 

niedziela, 17 listopada 2013

Ile jeszcze zakrętów w naszym życiu?????

Pierwsza część trylogii o braciach Borowskich. Książka o miłości pierwszej, nieoczekiwanej i niezwykłej. Jej siła jest tak wielka, że odmienia ludzi i zdarzenia. I chociaż prowadzi do zbrodni, odkrywa przed bohaterami blask wielkiej namiętności...

Autor: Agnieszka Lingas - Łoniewska

Wydawnictwo: NOVAE RES

Wydano:  październik 2012

stron: 352
okładka: miękka 
seria: Bracia Borowscy tom I


Agnieszka Lingas - Łoniewska jest moją ulubioną polską Autorką. Napisała kilka książek, które zdecydowanie zasługują na uwagę. Nie chcę się powtarzać, ale Łoniewska potrafi pisać jak mało kto, rewelacyjnie trzyma czytelnika w napięciu dawkując mu emocję. Wzrusza, wścieka, irytuje, ale i tak wracam do jej książek i sięgam po kolejne i kolejne i nadal będę sięgać, bo to już nawyk...

"Zakręty losu" co tu dużo pisać. Książka, którą pierwszy raz czytałam jakiś czas temu, która dała do myślenia, w końcu która rozbudziła moją wyobraźnię, ale nie zaspokoiła ciekawości... niestety, po niej czułam niedosyt. Teraz z przyjemnością powróciłam do tego tomu. Dlaczego? Dlatego, że na moim regale czekała cała trylogia i przyszedł czas kiedy wreszcie zabrałam się za Borowskich, kiedy zapragnęłam poznać ich historię od A do Z. Już całą, bez domysłów, gdybania, po prostu zacząć i nie przestawać aż do ostatniej stronicy ostatniego tomu - tak też się stało!!!!

Pierwsza część trylogii opowiada o nam o życiu Krzyśka Borowskiego i Katarzyny Matczak. Los postanawia połączyć tych dwoje póki co nastolatków. Życie jednak jest brutalne. Los dał - los zabrał, lub też jak wolicie Bóg dał, Bóg rozdzielił...
Kaśka - kobieta, która sporo w życiu przeszła. Pupilka swojego ojca, do czasu kiedy nie musi zamieszkać w obcym domu z obcymi kobietami. Macochą i przybraną siostrą. Wtedy też poznaje chłopaka swojej "siostry". Miłość nie wybiera, po prostu jest i celnie trafia...
Krzysiek - to w nim pokładają nadzieję rodzice po tym jak jego brat zawalił wszystko na całego. To na nim skupia się cała uwaga wymagających rodziców, to od niego wymagają opieki nad Gośką, to od niego oczekują, że przejmie rodzinny interes... do czasu. Czas wszystko zmienia.
Łukasz Borowski - a to już inna bajka, a raczej inna część trylogii...

Agnieszka Łoniewska potrafi pobudzić wyobraźnię, wystarczy opis Łukasza Borowskiego... Ale nie o nim miało być. Miało być o miłości, o wybaczaniu, o poświeceniu i tragedii, bo o tym właśnie pisze Łoniewska! Nie będę się powtarzała, bo kiedyś już pisałam o tej powieści, nic się nie zmieniło, ta książka nadal wywiera na mnie ogromne wrażenie, nadal daje do myślenia i nadal po niej czułam niedosyt!!! Łoniewska ma świetne pióro i świetny styl. Rewelacyjnie łączy miłość i sensację, erotyzm i problematykę, do tego świetne dialogi, świetna tematyka i jakże świetne połączenie tego wszystkiego w całość. "Zakręty losu" czyta się od deski do deski. Od pierwszej do ostatniej strony bez odkładania, zwyczajnie się nie da!
Nie polecam, ja wręcz zmuszam Was do przeczytania tej powieści, tej trylogii!!!! Wręcz TRZEBA! Idealna dla miłośników sensacji i miłości!




piątek, 15 listopada 2013

niedziela, 10 listopada 2013

Prawdziwa miłość przetrwa wszystko?????

Młode małżeństwo, które jest ze sobą od wielu lat, decyduje się na dziecko. Wszystko wydaje się proste, ale… mimo miesięcy starań Weronika nie może zostać mamą. Ból, rozczarowanie, samotność. I wtedy w życiu bohaterki pojawia się ktoś trzeci. Przyjaciel. Czy wystarczy jeden krok, by spełniło się marzenie Weroniki? A może przyjaźń z innym mężczyzną otworzy jej oczy na własne małżeństwo?

Autor: Magdalena Witkiewicz 
Wydawnictwo: FILIA
Wydano: październik 2013
stron: 284
okładka: miękka


Sama nie wiem co mam napisać!? Jestem w szoku! Wiem, doskonale zdawałam sobie sprawę jak i o czym potrafi pisać Magda Witkiewicz, ale nie myślałam, że "Zamek na piasku" zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. Może gdybym czytała go w innym czasie, w innej sytuacji... nie uderzyłaby taką mocą we mnie i w moje emocje - uczucia!!!!!!

Znam, cenię i lubię styl Magdaleny Witkiewicz. Czytam jej książki od dawna. Generalnie od samego początku. Duże wrażenie na mnie wywarła jej powieść: "Opowieść niewiernej", takiej książki się nie zapomina. Kolejna "Szkoła żon" to dopiero była szkoła... ale teraz nie czas na to, czas na nową, rewelacyjną książkę Autorki - "Zamek z piasku".
Okładka - prosta, przedstawia zamyśloną, trochę smutną, a może samotną kobietę? Można długo by polemizować, ale szkoda na to czasu, bo ten czas lepiej przeznaczyć na zawartość... jest tego WARTA!!!! OJ jest!!!
  
Szkolna miłość - taka na całe życie - znam taką parę, szczęśliwą, kochającą się od szkoły średniej, szczęśliwą do dziś, choć wiele osób nie dawało im szansy. Ale udowodnili, że potrafią, chcą i co najważniejsze kochają się. Podobnie było z Weroniką i Markiem, nierozłączna para. Tak zostało, najpierw szkoła, studia, Weronika praca, Marek aplikacja. Potem ślub, własne mieszkanie i miłość, która kwitnie. Do szczęścia brakuje tylko dziecka. Zdecydowani, kochający i szczęśliwi czekają na pierwsze swoje dziecko... nadchodzi rozczarowanie...
Jeden miesiąc, drugi, piąty, ósmy i nic. Zaczyna się ogromne pragnienie, może obsesja? Trudno oceniać Weronikę, chciała być mamą, jak większość kobiet. Nie jest prosto patrzeć na dzieci przyjaciółki, kobiety w ciąży przechodzące gdzieś obok, czy choćby na postępującą patologię, która nie ma problemu z zajściem nawet z 10 czy 15 dzieckiem. Pojawia się żal do męża, siebie, Boga... do wszystkich. Nikt nie zrozumie kobiety jak inna kobieta w jej sytuacji, dlatego znajduje grono, z którym jej łatwiej. Powiedzmy, że łatwiej. Jej życie po maleńku się rozsypuje ziarenko po ziarenku przesypując nadmorski piach z ręki do ręki, ucieka, przepływa, jak czas, jak życie pomiędzy palcami...
Wtedy na jej drodze, a raczej na plaży pojawia się mężczyzna, który potrafi wysłuchać, potrafi być, potrafi przytulić i pocieszyć, ale przede wszystkim potrafi zrozumieć...
Wszedł do jej życia.
Jest. Był. Ale czy mógł zostać?
Przyjaciel. 
„Dzisiaj wiem jedno. Tworzenie wzajemnych relacji, to jak budowanie zamku z piasku. Nieustannie trzeba o niego dbać, by nie runął… I by nikt nie wszedł w niego butami… Nie można na chwilę go spuścić z oczu. Związek pomiędzy dwojgiem ludzi bywa również kruchy. Dokładnie tak jak zamek z piasku. Gdy odwrócisz głowę, zaleje go morska fala. Pozostanie tylko słona morska woda, albo słone łzy.”
W życiu Weroniki wiele się wydarzyło, wiele się zmieniło, ale przede wszystkim ona wiele zrozumiała, może potrzebowała takiego przyjaciela, który otwarłby jej oczy na wiele spraw, który pomógł zrozumieć, a tego nie potrafił zrobić mąż? A może przestała go dostrzegać?
Nie mam prawa oceniać Weroniki, w pewnym sensie rozumiem ją, nawet bardziej niż bym chciała!

Magdalena Witkiewicz ma dar do poruszenia bardzo trudnych tematów w sposób bardzo delikatny, subtelny, interesujący, ale... niesamowicie potrafi trafić w czuły punkt czytelnika. Potrafi poruszyć nim do głębi, wstrząsnąć i zmusić do przemyśleń. To nie pierwsza taka powieść Autorki i mam nieustającą nadzieję, że nie ostatnia. Witkiewicz wie doskonale jak pisać by dotrzeć, by wyciągnąć jak największe emocje. Nie trzeba używać nie wiadomo jak niezrozumiałych słów, wystarczy pisać emocjami - a Magdalena Witkiewicz robi to fenomenalnie!

"Zamek z piasku" wywarł na mnie ogromne wrażenie. Książkę czyta się bardzo szybko, bo nie da się jej odłożyć, to lektura na jeden wieczór. Jednak trzeba brać pod uwagę to, że po takiej powieści nie zaśniemy od razu, myśli kotłują się w głowie, emocje buzują, a sen nie nadchodzi... "Zamek z piasku" to książka, o której szybko nie zapomnę, do której powrócę i to nie raz...








 

sobota, 9 listopada 2013

Ej, życie

Ej, życie przytul mnie czasem
Schowaj gdzieś przed ludzkim hałasem
Ej, ej życie czym mnie zaskoczysz
Kiedy piachem znów sypniesz mi w oczy...


Red Lips




Temat na sobotę...

Ostatnio coraz częściej odwożąc dziecko do szkoły stoję (na całe szczęście) w krótkich korkach.
Pewnego dnia zamyśliłam się...
Pomyślałam...ale nie, przecież to niemożliwe!
Kolejny dzień...
Kolejny - znowu to samo.
Po kilku dniach obserwacji doszłam do wniosku, że niestety tak jest.
Do sedna.
Ano obserwując sobie ludzi zmierzających do szkoły, potem większość biegnie prosto do pracy, ale ludzie czy naprawdę, aż tak nam się śpieszy, że nie rozmawiamy z własnymi dziećmi????????????

Dokładnie.
To zaobserwowałam.
Idzie mama z córką - milczą.
Ojciec z córką - milczą.
Babcia, mama, dziadek, ciotka - nie wiem, nie ważne, ale ważne jest to, że nawet wtedy podczas drogi do szkoły, przedszkola nie rozmawia się z własnymi pociechami!!!???
Pośpiech?
Lenistwo?
Irytacja??
Czy kompletne lekceważenie???
U nas w samochodzie nie zamykają się buzie...
Obserwując ludzi dookoła panuje milczenie, a wtedy naprawdę jest okazja by porozmawiać z pociechami. Potrzebują tego, przecież my również, skoro większość dnia jesteśmy z dala od siebie!!!!!

Zauważyliście takie sytuacje?
Jak wygląda to w waszych miastach? Podczas waszych pieszych wędrówek???????



Zdjęcie - źródło - klik

czwartek, 7 listopada 2013

Podróż przez Preludium brzasku, aż do Refrenu poranka...

Na Alaskę przyjeżdża piękna flecistka Phoebe, w której zakochują się Dalton i jego przyjaciel Jurii. Zaczyna się rywalizacja o serce dziewczyny. A ona wybiera...
Refren o poranku, wyczekiwany drugi tom trylogii Pieśń Alaski, opowiada dzieje Daltona, syna Lydii, głównej bohaterki Preludium Brzasku.


Autor: Tracie Peterson
Wydawnictwo: WAM
Wydano:  2013
stron: 360
okładka: miękka

seria: Pieśń Alaski tom 2 

Tracie Peterson zauroczyła mnie swoim stylem, pomysłowością, ale przede wszystkim tym jak potrafi zaciekawić i zauroczyć przeciętnego czytelnika! 
Oj potrafi! 
Robi to doskonale, jak i doskonale pisze swoje powieści. "Preludium brzasku" to pierwszy tom z serii Pieśń Alaski, po której przeczytaniu byłam zachwycona, okładką, zawartością, postaciami, co tu więcej wymieniać - całokształtem. Po skończeniu czułam niedosyt, chciałam więcej, pragnęłam poznać dalsze losy Lydii, Kjella, Zee czy choćby Evie. Niestety rozczarowaniem było to, że kolejna część serii pojawi się dopiero pod koniec 2013 roku. Czas. Dużo czasu. Doczekałam się! Gdy zobaczyłam zapowiedź - szczerze się ucieszyłam! Jak to jest, że takich książek się nie zapomina!!???

Nareszcie ukazał się drugi tom Pieśni Alaski - "Refren poranka". Długo na tę książkę czekałam! Doczekałam się i co ważne - nie rozczarowałam się! Tracie Peterson zachowała swój wysoki poziom, nadal czaruje czytelnika, nadal rewelacyjnie opisuje Alaskę, postaci... nadal pozostał niedosyt!

Okładka - wręcz trzeba o niej wspomnieć - jest rewelacyjna. Tak jak było w przypadku "Preludium brzasku"  graficy zastosowali jako dodatek do pięknych widoków - twarz. Niestety nie lubię takich połączeń, zazwyczaj są one okropne, straszące itp. Tutaj są wyjątkowe, delikatne, wymuskane, działające na wyobraźnię, są idealne. Przyznaję się, że okładka sprawiła, że zatrzymałam wzrok na dłużej, zafascynowała mnie. Jest niesamowita. Na całe szczęście idzie z jakością pisania. 

XIX wiek
Sitka - mała miasto gdzieś na Alasce. 
Urokliwe, ciekawe, choć dość chłodne, za to mieszkający tam ludzie są przyjaźni, pomocni i "sercem na dłoni". Jak w każdym normalnym mieście, nie może być za dobrze, za słodko, za nudno...i tu również nie jest. Pojawiają się nowi mieszkańcy, odchodzą starsi, podobnie jest z problemami...
Pojawiają się i znikają...Samo życie, które trzeba przeżyć jak najlepiej się da.

Odwiedzamy tak dobrze już znane kąty, znanych mieszkańców. Sprawdzamy co słychać u Lydii, Kjella, Zee i Evie. Tak wiele się zmieniło od czasu ostatniej wizyty. Do Sitki przybywają nowe osoby, które będą miały ogromny wpływ na losy ludzi mieszkających tam od lat...
Autorka bardzo dobrze i stopniowo przypominała postaci z pierwszego tomu. Przypomniała o ich losach, dawnych problemach, robiąc to zresztą w rewelacyjny sposób, by poprowadzić nas czytelników do wydarzeń bieżących.
W tym wszystkim nie zapomina o wartosciach, które tak ważne są w życiu. Peterson potrafi dać do myślenia, zmusza nas czytających do zastanowienia się nad własnym życiem, własnym postępowaniem. Ukazuje jak ważna w życiu jest przyjaźń, a także miłość, ale przede wszystkim ta druga osoba, która zawsze jest, która przytuli, pomoże, czy choćby wspólnie pomilczy. 
Osoba, na którą zawsze można liczyć. 
Peterson zwraca w książce szczególną uwagę na wybaczanie, które niestety nie jest łatwe, czasem nawet niemożliwe, ale czy na pewno? Czy tylko od nas zależy czy komuś wybaczymy czy nie?

"Refren poranka" to kolejna rewelacyjna książka, która poucza, bawi, ale także zmusza do przemyśleń. Nie przeszkadza w książce religijność, wręcz przeciwnie, bez niej książka straciłaby na wartości. Tracie Peterson ma świetne pióro, świetny styl, ale przede wszystkim miała świetny pomysł na trylogię, która okazuje się być rewelacyjna. Czuję niedosyt, znowu będę czekać aż pojawi się tom trzeci, by sprawdzić co słychać już u znanych mi już mieszkańców Sitki, ale także sprawdzić jak rozwinęło się miasteczko od ostatniej, bardzo udanej mojej wizyty. Mam nadzieję, że szybko będzie mi dane powrócić do tego urokliwego miejsca gdzieś na Alasce.
Polecam wybrać się na tę uroczą wycieczkę wraz z Tracie Peterson, warto jednak zacząć od podróży z "Preludium brzasku" by zatęsknić i wybrać się ponownie z "Refrenem poranka".




       Za książkę dziękuję Panu Łukaszowi oraz: