poniedziałek, 31 października 2011

Stosikowo i słów kilka + mini konkurs

Kilka słów :)
1. Ostatni stosik na jakiś czas :)

1,2. Duże szlaczki to książeczki dla Miłosza od pani Agaty z Wilgi - dziękujemy :)
3,4. Kot Filemon - jak wyżej
5. "Raj Utracony" wygrana
6. "Mistyfikacja" C. Camp - powieść od pani Moniki z Wydawnictwa Harlequin / Mira - Dziękuję - OPINIA
7. "Rozdarte dusze" E. Coffman - jak wyżej
8. "Okno z widokiem" M. Kordel - recenzyjna od Wydawnictwa SOL, podziękowania dla pani Lidki :) - OPINIA

2. Jak już wcześniej wspominałam, jestem troszkę zmuszona do urlopu :) Mam nadzieję, że wykorzystam ten czas jak najlepiej. Chcę jak najwięcej czasu spędzić z synkiem na spacerach :) Jednak książkom nie mówię NIE! Myślę, że wieczory i czas kiedy synek będzie zajęty, spędzę przy lekturze:) Dlatego zabieram głównie "ciepłe" i lekkie lektury, zimna będę miała pod dostatkiem:

3. Zostaje kwestia konkursu z Magdaleną Kordel - do dziś można jeszcze wziąć udział, szczegóły tutaj - KLIK
Jutro postaram się zamieścić ostatni wpis z wynikami :)

4. Skoro urlop, to z ograniczeniem internetu. Mam nadzieję, że będzie mi dane choć udostępnić dla Was cykl ABC :)
A właśnie, do tej pory gościłam 5 fantastycznych pisarek. Chciałabym poznać Wasze zdanie, co sądzicie o cyklu? Które ABC podobało się Wam najbardziej? O kim chcielibyście przeczytać na moim blogu??? Czy konkursy są zbyt trudne? ( zdradzę Wam, że do tej pory zaproszenia przyjęło wiele fantastycznych osób. Abc regularnie co dwa tygodnie zaplanowane jest do czerwca.)
Wśród osób, które odpowiedzą na pytania, rozlosuję po powrocie nagrodę niespodziankę :)
Zapraszam więc :) Chętnie poznam Wasze zdania :)

5. Pozostało mi pożegnać się z Wami i ogłosić przerwę od regularnego blogowania :)

sobota, 29 października 2011

Mistyfikacja


Lord Benedict Wincross i panna Camilla Ferrand od chwili poznania serdecznie się nie znoszą. Mimo wzajemnej niechęci, szybko zdają sobie sprawę, że ich przypadkowo zawarta znajomość może być korzystna dla obojga.

Autor: Candace Camp
Wydawnictwo: Harlequin / Mira
Wydano: wrzesień 2011
Pierwsze wydanie: 1998 ("Mistyfikacja")
stron : 448
seria: Romans Historyczny
oprawa: twarda 




Przyznaję, jestem uzależniona od romansów historycznych. Powinnam się leczyć, bo gdy tylko takowy do mnie trafia, rzucam wszystko, by tylko przeczytać te serię. Póki co jeszcze się nie zawiodła. Każdy jeden wciąga, daje mi to co lubię, niepewność, tajemnicę oraz miłość. Autorki romansów historycznych sprawiają, że wyobraźnia ukazuje nam piękne, charakterystyczne dla tego okresu obrazy. Po powieść Cadence Camp sięgam z ogromną przyjemnością, ma niezwykłe pióro, świetne pomysły i tak poprowadzone wątki, że czytelnik z pewnością nie będzie się nudził. Wręcz przeciwnie, zostaje pobudzony i ma wrażenie, że bierze w tym wszystkim udział. "Mistyfikacja" okazała się być lepszą powieścią aniżeli myślałam...

"Mistyfikacja" to opowieść o dwóch silnych charakterach, które złączył los. On przystojny, wysportowany, typowy charakterny wojskowy. Niestety zmuszony wystąpić z wojska zajął się siatka szpiegowską. Podczas obserwacji przemytników na  drodze Benedicta staje piękna dama - Camilla. Ona - niezależna, przeciwniczka instytucji małżeństwa, z ogromnym temperamentem i nie mniejszym charakterem. Pech chce, że ujawnia jego kryjówkę i zmuszeni uciekać oboje trafiają do gospody. Camilla Ferrand  pełna żalu i bólu wyjawia swą tajemnicę przed obcymi mężczyznami... Przyjaciel Benedicta wpada na fantastyczny pomysł, postanawia pomóc panience, tym samym wprowadzi Benedicta na salony... Para ma udawać narzeczonych. Czy uda się im oszukać rodzinę kobiety? Czy Benedict spełni oczekiwania panien ki i przyjaciela? Czy tych dwoje się dogada? Czy na ich drodze stanie miłość?

Candace Camp pisze wyśmienicie. Jest rewelacyjną pisarką, która przede wszystkim stawia na niepewność. Wprowadza czytelnika w trans by poczuł pewne niebezpieczeństwo, zaś na końcu stawia na miłość i sceny erotycznie, bo i tych nie zabraknie. Autorka nie zapomina też o pewnej dawce sensacji jak i tajemnicy. Głównie stawia na tajemnice rodzinne, które bardzo lubię. Nie można o Camp napisać, że jest pisarką zdradzającą wcześniej sekrety, z pewnością nie. Nie da się przewidzieć tego co dla nas przygotowała, do samego końca jest to generalnie niemożliwe. Ma świetne pióro i rewelacyjne świeże pomysły. 
Wydawnictwo postawiło wznowić powieść, to był fantastyczny pomysł. Warto odświeżyć i przybliżyć tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zapoznać się z twórczością Camp. Tym razem wydanie jest na wysokim poziomie, okładka jest niezwykle cudna. Cała seria okazuje się być wydana jako wydanie luksusowe z zachwycającymi, twardymi okładkami. Warte polecenia. 
Czy polecam "Mistyfikację"? Oczywiście! Głównie tym, którzy jak ja uwielbiają romans historyczny, niepewność, pewną dawkę niebezpieczeństwa, ale wszystko posłodzone miłością i romansem. To nie znaczy, że nie ma w niej goryczy. Jest. Kto po nią sięgnie z pewnością nie będzie się nudził i nie zaliczy tego czasu do straconego. 




Pięknie dziękuję pani Monice oraz :




Przepis na ... realizację planów

Książka jest adresowanym wyłącznie do kobiet poradnikiem: jak zmienić swoje życie, zrealizować marzenia i być szczęśliwą. Czyta się ją jednym tchem , a treść i nowatorska forma przekazu mobilizują czytelniczki do podjęcia natychmiastowych działań, które dodatkowo ułatwia załączony do książki segregator z gotowymi do samodzielnego wypełnienia formularzami.
Autor: Agnieszka Forland
Wydawnictwo: Kampuni
Wydano: 2011
stron : 131
okładka: twarda + segregator

Agnieszka Forland jest znana niektórym bardziej jako Tarocistka Agnieszka. Jej marzeniem było wydać poradnik, który byłby ogromną pomocą dla innych. Jej marzenie się spełniło, teraz czas spełnić nasze. Jak widać niemożliwe może stać się możliwym. Uwielbiam marzyć, jeszcze bardziej spełniać swe marzenia. Dotychczas najczęściej czytałam powieści, które nawiązują do spełniania marzeń. Choć nie powiem, że z poradnikami nie miałam do czynienia. Miałam. Największym dla mnie autorytetem jest Joseph Murphy, którego książki posiadam, sięgam po nie zawsze wtedy, gdy odczuwam taka potrzebę wewnętrzną. Nie tak dawno moja ulubiona autorka wydała "Sekretnik", który okazał się być świetną pomocą. Jednak "Przepis na torcik orzechowo - bezowy (czyli jak zrealizować marzenia" jest zupełnie inną, bardzo przystępną lekturą. 
Agnieszka Forland stworzyła poradnik, który pomoże nie jednej kobiecie, być może nawet mężczyźnie. Dzięki tej pozycji, napisanej bardzo dostępnym językiem, autorka pozwala nam czytelniczkom uwierzyć w siebie, we własne możliwości i zdolności, nawet te kulinarne. Nigdy nie czułam się mocna w pieczeniu ciast. Robiłam to z niechęcią, bardziej z musu niż z przyjemnością. Być może dlatego moje ciasta nigdy nie były takie jak być powinny.
"Znudzona Pani Cukiernik = zakalec"
Znalazłam przyczynę i to dzięki Tarocistce. Nie powiem, że książka mi nie pomogła, wręcz przeciwnie, wiele rzeczy zrozumiałam, postanowiłam naprawić błędy, które popełniałam, i to nie tylko w kuchni. Dla wielu warto polecić rozdział o szkodnikach w kuchni, choć myślę, że one przenoszą się na całe mieszkanie :)
Choć uwielbiam Josepha Murphiego, czasem przyznam sprawiał mi trudność w zrozumieniu niektórych rzeczy, dlatego jestem ogromnie wdzięczna, że dane mi było przeczytać poradnik Agnieszki Forland. Jej język, tłumaczenia, notatki na marginesie okazały się być bardziej zrozumiałe. Pewnie dlatego, iż rozłożyła wszystko na czynniki pierwsze, by lepiej wszystko przyswoić. 
Warta uznania z pewnością jest szata graficzna poradnika i okładka, która przyciąga wzrok. Piękne wydanie, to połowa sukcesu, druga połowa to treść, która jest dobra, zrozumiała i pomocna. Miłym dodatkiem jest "Moja książka kucharska", która ma być azylem, pomocą, a przede wszystkim notatnikiem zawierającym nasze marzenia te do spełnienia i te już zrealizowane. Jak to w poradnikach dla kobiet bywa, nie powinno zabraknąć przepisów, nie brakuje, autorka i o tym pomyślała. Pomyślała też o kolejnych etapach zmagań z nasza podświadomością, bo zapowiada kolejną książkę, na którą przyznam czekam z niecierpliwością. 
"Przepis na torcik orzechowo - bezowy (czyli jak spełnić marzenia)" jest świetnym i bardzo przystępnym poradnikiem z pewnością dla kobiet z apetytem czy to na ciasto, czy to na realizację marzeń...
Polecam, bo warto się po delektować książką jak ciastem...Ze smakiem.




Za możliwość zasmakowania dziękuje pani Kasi i pani Agnieszce :)

piątek, 28 października 2011

Mali bohaterowie...

Mali Bohaterowie to książka niezwykła, bo wszystko co tu opisane jest prawdą. Autorka, Barbara Gawryluk, reporterka Radia Kraków, z uwagą wysłuchała historii małych bohaterów i skrupulatnie je opisała, żeby nikt nie miał wątpliwości, że dzieci - młodsze i starsze - w sytuacjach zagrożenia potrafią reagować dorośle, dojrzale i odpowiedzialnie. Okazało się też, jak ważne jest mądre wychowanie - rodzice tych dzieci zadbali, by znały swój adres, a przede wszystkim numery telefonów alarmowych. Dzięki temu wiedziały, jak zareagować w niebezpieczeństwie: jak ratować siebie i innych.

Autor: Barbara Gawryluk
Wydawnictwo: Skrzat
Wydano: 2011
stron : 72
okładka: twarda

 Barbara Gawryluk miała przyjemność poznać, a także wysłuchać dzieci, które w stanie zagrożenia okazały się bardzo opanowanymi, inteligentnymi i mądrymi dziećmi. Wysłuchała ich historie bardzo dokładnie. Postanowiła opisać ich przeżycia i wydać w formie książkowej. To był bardzo dobry pomysł. "Mali bohaterowie" to zbiór sześciu opowiadań. Mają  one przede wszystkim być ostrzeżeniem, a także przykładem dla naszych dzieci. Każdy rodzic chcę wychować własne dziecko jak tylko najlepiej potrafi. Przekazuję mu niezbędną wiedzę w razie zagrożenia. Również szkoły i przedszkola  starają się przekazać wiedzę, którą warto przyswoić. Ale jaką mamy pewność, że w silnym stresie, niebezpieczeństwie nasze dzieci zareagują prawidłowo? Nie mamy. Myślę, jednak, że warto czytać książeczki tego typu maluchom, starszakom. Być może wiele z niej zapamiętają. Być może kiedyś wykorzystają zdobytą wiedzę. Z pewnością jednak zapoznają się z historiami o swoich rówieśnikach, którzy okazali się dzielnymi i mądrymi dziećmi. Potrafiły uratować życie innym. Jako rodzicom pozostaje nam uczyć i wychowywać nasze pociechy na odpowiedzialnych małych ludzi. 
Zachęcam bardzo serdecznie. Czytajmy o odpowiedzialnych małych bohaterach naszym dzieciom, z pewnością ich historie będą wspaniałym przykładem do naśladowania. 




Dziękujemy panu Łukaszowi :)

Pozdrowienia z Rosji

Karina od miesięcy ucieka i powoli oswaja się z myślą, że już nigdy nie wróci do Moskwy… Groźny i wpływowy człowiek, który kazał zamordować jej męża, ma wszędzie swoich szpiegów. Nawet w Stanach, dokąd ściągnął ją ojciec chrzestny. Kiedy i on zostaje zabity, Karina składa swój los w ręce jego syna Viktora. To jedyna przyjazna dusza w obcym i wrogim świecie. Viktor namawia Karinę, by postarała się o stały pobyt w USA, najlepiej poprzez fikcyjne małżeństwo. Wybrał już nawet kandydata – swego najlepszego przyjaciela Luke’a Hubbarda…



Autor: Kerry Connor
Wydawnictwo: Harlequin / Mira
Wydano: maj 2011
Pierwsze wydanie: 2008
stron : 224
seria: Romans & Sensacja
oprawa:miękka

Jedna z moich ulubionych serii wydawanych przez wydawnictwo Harlequin. Mała książeczka, idealna na jedno popołudnie, jednak tak naładowana niepewnością i sensacją, że aż nie chcę się jej odkładać. Romansu również nie brakuje. Miłość oczywiście też jest, jednak występuje jako element dodatkowy, który daje nieco odskoczni od głównego wątku kryminalnego. Kerry Connor stworzyła świetną historię Kariny, zmuszonej do ucieczki z rodzimej Rosji. Jednak czy uda się uciec przed kimś, kto ma niesamowite kontakty, układy w tym nawet  mafijne??
Świetna powieść, przy której się odprężyłam, potrzebowałam wytchnienia, szybkiej lektury i to wszystko otrzymałam, a nawet nieco więcej. "Pozdrowienia z Rosji" jest idealną książką na jedno jesienne popołudnie. Polecam cała serię Romans & Sensacja, idealna do torebki jak i na popołudniowy odpoczynek pod ciepłym kocem :)

czwartek, 27 października 2011

Ach te psy...


Kiedy my, ludzie, śpimy sobie spokojnym snem lub roztrząsamy zwykłe nudne ludzkie sprawy, w świecie psów toczy się walka na śmierć i życie. Bo psy – drodzy właściciele czworonogów – z honorem codziennie stają w naszej i własnej obronie, narażając swoje życie i pełną miskę. Kiedy więc na pewnym osiedlu zaczyna się dziać źle, do akcji wkracza nastawiony do życia ironicznie i z dystansem bloodhound Albrecht o szlachetnym rodowodzie detektywistycznym. Tak więc kryminaliści strzeżcie się psa, bo on nie zna litości!



Autor: Izabela Szolc
Wydawnictwo: Oficynka
Wydano: 23 września 2011
stron : 168
okładka: miękka
seria: ABC


Jestem pod ogromnym wrażeniem autorki powieści "Strzeż się psa" - Izabeli Szolc. Nie tyle jej książka tak mnie poruszyła, choć też, a  jej osoba. Kobieta, które ma ogromnie wrażliwe i bardzo dobre serce. Jest ambasadorką wegetarianizmu w Polsce. Uwielbia zwierzęta, robi wszystko by polepszyć los psów i kotów bezdomnych, marzy o tym, by stworzyć im spokojny i bezpieczny azyl. Tantiemy z książki w całości przeznaczyła na fundację VIVA. "Strzeż się psa" jest hołdem złożonym przez autorkę psiej inteligencji, osobiście ja nisko kłaniam się pani Izabeli, za to co robi dla tych wszystkich zwierząt potrzebujących pomocy, mam nadzieję, że spełnią się jej marzenia...

Żałuję, że wcześniej nie pokusiłam się o przeczytanie książek Izabeli Szolc. "Strzeż się psa" to niesamowita lektura, która przekonuje nas do tego, że psy są niezwykle wspaniałymi obserwatorami, ba inteligentami, którzy wiedzą i widzą więcej niż nam się wydaje. Głównym narratorem powieści jest Albrecht, dla przyjaciół Al. Jest jednym z wielu psów zamieszkujących blokowisko, ukazany jest jako inteligent, który ma poważanie innych. Jego wiedza jest niesamowita, oczytany, wszechwiedzący, a zarazem niezwykle sympatyczny. Gdy na jego osiedlu dochodzi do tajemniczych morderstw. Al postanawia wkroczyć do akcji, w końcu szczyci się szlachetnym rodowodem bloodhouda i niezłym nosem detektywa...Czy Albrechtowi uda się ustalić mordercę jego przyjaciół i znajomych? Koniecznie musicie sięgnąć po ten psi kryminał.


Izabela Szolc miała rewelacyjny pomysł, by napisać psi kryminał, chyba pierwszy taki w Polsce. Pomysł  z Alem - narratorem książki niezwykle trafiony. Do tego dochodzi wątek kryminalny, który okazał się moim zdaniem podtekstem do osób, które krzywdzą zwierzęta, a tych niestety nie brakuje. Nasze prawo zbyt łagodnie traktuje brutali, którzy wyżywają się na psach i kotach, z pewnością też na innych zwierzętach. Mam nadzieję, że z czasem prawo zostanie zaostrzone, a osoby, które nie maja litości dla czworonogów otrzymają karę, którą odczują i to na długie lata!
"Cholera jasna! Człowiek nigdy niczego się nie nauczy!"
Styl i lekkość z jaką pisze Izabela Szolc niezwykle mi odpowiada, dlatego z przyjemnością sięgnę po inne powieści autorki. Mam cichutką nadzieję, że pani Szolc stworzy kiedyś niezwykłą powieść o kociej inteligencji. Jako osoba kochająca koty, zdecydowanie takową bym przeczytała. Nie mogę wspomnieć o języku, który jest dość bezpośredni, a zarazem prosty. Autorka niezwykle sprawnie wplotła mnóstwo cytatów, które idealnie się wkomponowały w całość. Wszystko zostało okraszone humorem. "Strzeż się psa" jest godne polecenia. Świetny psi kryminał z wartką akcją, niezwykłym humorem i drugim dnem, z którego można wiele wyczytać, jeśli tylko się chce. Polecam głównie miłośnikom zwierząt, ale także osobom, które nie gardzą dobrym kryminałem.

Za prezent książkowy dziękuję panu Kazimierzowi, który zapoznaje mnie z pisarkami, których nie miałam jeszcze przyjemności "poznać" ... Dziękuję  




Powrót do przeszłości...

Chcielibyście przenieść się w czasie? Bohater tej opowieści, Mikołaj, pewnego dnia obudził się w świecie z przeszłości. Wszystko było inne, a w dodatku jakieś dziwaczne. Zero komputerów, zero iPodów, zero McDonalda. Zamiast olbrzymich galerii handlowych – PDT-y, w których udane zakupy graniczą z cudem. Zamiast wypasionych fur – skromne syrenki i trabanty. A jesienią zamiast lekcji – trzydniowe wykopki! Domyślacie się, co to za czasy? Zapraszamy w podróż po Polsce lat 70. Gwarantujemy niezapomniane wrażenia!


Autor: Magdalena Zarębska

Wydawnictwo: Skrzat
Wydano: 2011
stron : 240
okładka: miękka


Nazwisko autorki znane mi jest głównie ze słyszenia, czasem trafiam na inne książki Magdaleny Zarębskiej. Przyszedł czas, by sięgnąć i zapoznać się z opowiadaniem "Kaktus na parapecie" Muszę przyznać, że spodziewałam się nudnego opowiadania o czasach odległych, a otrzymałam świetną historię napisaną z humorem. Wspomnienia z przeszłości są napisane  bardzo interesująco, czasem nawet zaskakująco...
Czy chcielibyście przenieść się w czasie? Lata siedemdziesiąte tudzież osiemdziesiąte to już bardzo odległe czasy, szczerze powiedziawszy ledwie je pamiętam. Może dlatego pochłonęłam książkę pani Zarębskiej. Część rzeczy, wydarzeń pamiętam, część znam z opowiadań starszych już osób, jednak o wielu rzeczach przeczytałam teraz. 
Mikołaj, bo to on jest głównym narratorem, przenosi się z roku 2009 do 1979. Wyobrażacie sobie jakie musi być jego zaskoczenie kiedy odkrywa brak współczesnych gadżetów? Inny świat, to chyba najlepsze określenie tego, z czym przyszło mu się zmierzyć. Gdzie się podział komputer? Samochody? Nowoczesne sprzęty AGD?  Dlaczego w sklepach brakuje towaru? Pierwsza myśl, nie da się żyć w takich czasach, ale czy na pewno? Jak poradzi sobie Mikołaj???
"Kaktus na parapecie" to świetnie napisana historia o latach siedemdziesiątych. Ciekawie było zagłębić się w coś o czym dawno wielu z nas zapomniało. Mnóstwo osób, a najbardziej młode pokolenie, nie wyobraża sobie życia bez komputera, telefonu komórkowego, ipoda, czy też tzw. shoppingu. Co by było, gdyby los spłatał nam takiego figla jak Mikołajowi i przeniósł nas w zamierzchłe już czasy? Czego najbardziej by wam brakowało???
Zanim ktoś przeniesie się w inny wymiar, choćby w wyobraźni, proponuję zapoznać się z książką Magdaleny Zarębskiej. "Kaktus w sercu" jest wart polecenia, myślę, że starszym będzie miło powspominać, a młodszym przybliżyć czasy, których nie mają prawa pamiętać. Może to być dla nich nie lada zaskoczenie...


Oczywiście za książkę dziękuję panu Łukaszowi :)))))

środa, 26 października 2011

Na piaskach pustyni...

Julia Schlick, fotoreporterka, od lat dokumentuje na swoich zdjęciach wyzysk dzieci w Trzecim Świecie. Jej partnerem w życiu i w pracy jest Cliff Clifton, światowej sławy dziennikarz, zajmujący się tym samym tematem. Stanowili nierozłączną parę aż do dnia, gdy trzy lata temu Cliff zniknął bez śladu. Choć Julia poruszyła niebo i ziemię, by go odnaleźć, jej poszukiwania zakończyły się fiaskiem. 

Autor: Stephane Heaume
Wydawnictwo: Muza
Wydano: 2011
stron : 208
okładka: miękka


 Co mnie pokusiło by wybrać tę powieść? Nie wiem, być może okładka, która jest dość tajemnicza, a zarazem bardzo kusząca. Myślę jednak, ze zdecydował opis, który zachęcał tematyką, pewną tajemnicą, a zarazem kuszącą podróżą w głąb Afryki. Nie miałam wcześniej okazji przeczytać książek Stephane Heaume, to pierwsza powieść, jednak już wiem, że nie ostatnia. Dlaczego? Dlatego, że autor zawładnął moją wyobraźnią...
Oj tak, wyobraźnia była bardzo potrzebna. Autor zabrał mnie w podróż po Afryce. Zaczynając od Pan'Jah do przełęczy Aoudi-Skandolar na skraju pustyni, przez Wielki Erg w kierunku opustoszałej osady Assi-Haoud. Następnie przez pasma gór Akhmed i płaskowyżu El-Amkar i dalej karawaną do celu podróży fortu Haggar. Podróż wydaje się być wyczerpująca, ale czego nie robi się dla ukochanej osoby? Gdy tylko Julia, fotoreporterka dowiaduje się, że ma możliwość odnalezienia Cliftona, który zaginął przed 3 laty, nie waha się, zgadza się na wszystko. Wyrusza wraz z handlarzami i wojskiem, by odnaleźć swojego ukochanego. Czy uda się jej spotkać z Cliftonem? Czy oczyści jego złe imię? Kim okażę się tajemnicza kobieta?
"Noc w forcie Haggar" to fantastyczna powieść, która choć nie należy do lekkich, to czyta się ją niezwykle szybko. Ciekawość powoduje, ze przewracamy kartki w błyskawicznym tempie, by dowiedzieć się czy Julia odnajdzie Cliftona? Autor wplata wiele wątków, które po części odwracają uwagę od głównego problemu powieści. Książka przepełniona jest tajemnicą, niepewnością, ale przede wszystkim sensacją. Pojawiają się też wątki drastyczne, które mną wstrząsnęły. Jednak świat jest taki, a nie inny, brutalność staje się czymś oczywistym, tak jak w odległych krajach handel ludźmi, który i w tej powieści występuje. Choć Stephane Heaume wiele wspaniałych miejsc zawdzięcza swej wyobraźni, to i tak miało się ogromne wrażenie, że podróż, którą nam zafundował w powieści jest bardzo realistyczna. 
"Noc w forcie Haggar" polecam z czystym sumieniem, wspaniale było zatopić się w interesującą powieść, której akcja dzieje się głównie na piaskach pustyni. Jest wręcz idealna na zimne i pochmurne dni przy lampce dobrego wina, bądź kubku gorącej herbaty.

wtorek, 25 października 2011

ABC...Magdaleny Kordel

Jestem do dziś zaskoczona, że mój gość zgodził się wziąć udział w zabawie. Niestety, Autorki nie idzie "spotkać" w sieci. Na całe szczęście nie musiałam się zbytnio "nabiegać" by odnaleźć kontakt do mojego gościa. Udało się, dlatego mam ogromną  przyjemność przedstawić Wam najbardziej wesołą autorkę jaką miałam okazję dotychczas poznać - Magdalenę Kordel. Wielu osobom znana z podróży do Malowniczego, mnie najbardziej kojarzy się z debiutancką powieścią "48 tygodni" i z mejlami, które wywołują łzy - śmiechu...

 Gdzie można spotkać panią Magdę???? Na szlaku - to pewne!

To co napisała o sobie:
Magdalena Kordel (ur.1978 r.), autorka "48 tygodni" i bestselerowych powieści "Uroczysko" i "Sezon na cuda". W pisarstwie odnalazła swoje powołanie i sposób na życie. Uwielbia podróżować i czytać. Fascynuje ją kuchnia włoska i wszystko co jest związane z tym krajem.

Być może dlatego, że tak jak Włosi dużo mówi i lubi się śmiać – skrycie podejrzewa, że w poprzednim życiu musiała być Włoszką. Na równi z Italią kocha Dolny Śląsk i dlatego akcje swoich powieści osadziła w dolnośląskim miasteczku – Malowniczym, które jest zlepkiem wielu odwiedzanych przez nią corocznie miasteczek. 

Prywatnie szczęśliwa żona, mama dwójki dzieci – Zuzy i Tymka. Kocha zwierzęta przyrodę, a przede wszystkim góry, które po ojcu (pochodził z Beskidu Niskiego) ma we krwi. Obecnie, jak to pisarki mają w zwyczaju pracuje nad kolejną powieścią i wspólnie z mężem kończy pracę nad przewodnikiem po Sudetach.

Dodatkowo właścicielka kota "obronnego" i świnki Stefana :) :) :)

Abc...Magdaleny Kordel

Anty... - Antykwariat. No cóż teoretycznie wiem, że nie o to w tym słowie chodzi, ale miało być pierwsze skojarzenie, tak? I oto co mi się z miejsca nasunęło: antykwariat. Może to dlatego, że ja opętana jestem. Książkowo rzecz jasna. I jeżeli miałabym kiedyś trafić do jakiegoś nieba to mam nadzieję, że będzie to takie niebo czytelnicze:)

Bawi mnie... - życie i większość jego przejawów. Moja szklanka jest z tych, które zwykle są do połowy pełne. Nawet jak coś mi nie wychodzi to zwykle po chwili otrząsam się i jak Zorba z nabożną czcią i uśmieszkiem pod nosem stwierdzam: Jaka piękna katastrofa!

Charakter - mam. I to niełatwy. Dla innych głównie, bo uparta jestem niczym osioł. No i czasami wpadam w złość, ale to z rzadka.

Dom - Ha z ogródkiem, kotem na parapecie, psem drzemiącym przy kominku i wszystkimi, których kocham pod jednym dachem. Pełny ludzi... Tyle tylko, że na razie ten mój dom przenosi się czasem z miejsca na miejsce, bo my jesteśmy nomadami, nadal oszczędzającymi na własne cztery kąty. Ale reszta elementów pasuje, chociaż czasami nie ma ogródka, albo kominka, ale to drobiazgi. Podsumowując mogłabym zaśpiewać: a jeśli dom będę miał będzie w Sudetach koniecznie... A wtedy moi drodzy mam nadzieję, że będziecie tłumnie przyjeżdżać do mnie na wypoczynek...

Ekologia - ... Plastik do plastiku, papier do papieru, zgaś zbędną żarówkę i niech woda nie cieknie bez sensu. To takie moje własne wydanie ekologii. Myślę, że gdyby każdy taką zastosował było by całkiem nieźle.

Fantazja
- O i to jaka! To z tej fantazji jako dziecko postanowiłam zostać pisarką i fantazjuje sobie tak do woli aż do dzisiaj:)

Gotowanie - O tak, uwielbiam! Ale bez ulepszaczy, bez kostek smaku, czasami grzeszę i używam rosołku, ale to tylko w wyjątkowych, podbramkowych sytuacjach. Uwielbiam piec ciasta, ciasteczka, drożdżówki, ostatnio nawet chleb sama zaczęłam piec. Teraz zaczęłam głowić się nad jadłospisem na Boże Narodzenie, co widząc mój małżonek uniósł brwi do góry i zapytał: czy na pewno zdążysz, bo przecież mamy już połowę października... 

Humor - Lek na całe zło. Ten dobry oczywiście. A tym którzy mają poczucie humoru żyje się łatwiej. Tak wynika z moich obserwacji.

Ideał - Mój mąż:):):)  tak naprawdę to chyba gdyby trafił się taki twór, który byłby stuprocentowym ideałem to byłby to najnudniejszy osobnik jaki istniał. O weźmy na przykład Dawida, Michała Anioła, niby ideał, ale też można byłoby się przyczepić co do niektórych jego atrybutów, hi hi.

Jestem żoną, mamą, córką, przyjaciółką... No człowiekiem jestem najzwyczajniejszym.

Kościół
- Bardzo ładny budynek... Zwykle duży... A tak na poważnie bywam, ale z rzadka. Uwielbiam za to zwiedzać i podziwiać witraże, ogromność i sklepienia. Gdy tak w ciszy przystanie się i spojrzy w górę, zerknie się na światło wpadające przez kolorowe szybki witraży wtedy rzeczywiście czuje się bliskość Boga.

Latanie - Wesołe miasteczko... To z dzieciństwa. To były najpiękniejsze loty! Karuzela łańcuchowa i diabelski młyn.. A i wołanie Panie pilocie dziura w samolocie:)Latać zdarzało mi się jeszcze w w snach, ale zwykle budziłam się zlana potem, bo po takim locie spadałam w otchłań. Niezbyt to było miłe.

Łzy - leję obficie i z radości, i ze smutku. Jestem z tych które wzruszają się nad powieściami i na filmach. Patrząc na to co napisałam powinnam chyba sprawić sobie chusteczkę koniecznie z mereżką, bo to tak romantycznie brzmi!

Malownicze
- oczywiście moje książkowe miasteczko! I wszystkie inne, sudeckie, które zapadły mi w serce, bo co jak co, ale malownicze to one są.

Niezapomniane
- pierwszy pocałunek, oczy mojego męża gdy po raz pierwszy na siebie popatrzyliśmy, widok morza (bo ja po raz pierwszy nad morze pojechałam jako zupełnie dorosła osoba), pierwsze spojrzenie na dzieci i dotyk pereł, które poczułam w dłoni po wybudzeniu się z narkozy w szpitalu i natychmiast po tym dłoń mojego męża... wiele takich rzeczy, z których po prostu składa się życie.

Odwiedzam przyjaciół, rodzinę, Sudety, blogi książkowe i kulinarne, bibliotekę, sąsiadów, starsze panie... O mogłabym tak długo jeszcze wymieniać...

Polityka - wybory - byłam, polityków głównych kojarzę i bliższej znajomości z tym tematem nie zamierzam zawierać. Wystarczy, że od czasu do czasu przejrzę Onet i obejrzę dziennik.

Rodzina -  Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nima
Samotnyś jak pies. Otóż z końcówką refrenu się zgadzam, ale z początkiem absolutnie nie.Rodzina to ludzie bez których nie wyobrażam sobie życie. Niekoniecznie spokrewnieni ze mną. I zwierzaki bez których nie byłoby to pełne stadło.

Mała Madzia w objęciach siostrzyczki ...

Seks - Znam i cenię:)

Święta - Boże Narodzenie po prostu kocham. Bo to takie rodzinny i ciepły czas. I rodzinę można w jednym miejscu zgromadzić i ludzie jakby częściej się uśmiechają i choinkę można ubrać i powzruszać się i nikt się nie dziwi, że łezka się w oku kręci... No i kolędy można pośpiewać mimo, że śpiewać się nie umie:) Resztę świąt też lubię, ale Boże Narodzenie to mój faworyt.

Tajemnica - Tajemnica. To jest właśnie tajemnica:)

Urok - można rzucić. Podobno moja prababka to umiała. Ja mam nadzieję, że odziedziczyłam po niej zdolności i mogę rzucać same dobre uroki - tak jak w Uroczysku się to miało dziać.

Wierność - bezwzględna, podstawa zaufania.

Jak tu nie być wiernym przy takim mężczyźnie???

Zwierzęta - pełnoprawni członkowie rodziny, najwierniejsi przyjaciele.Niesamowici indywidualiści.

Żałuję... że czasami byłam zbyt mało stanowcza, że liście laurowe nie rosną w naszym klimacie tylko we Włoszech i Francji, że zwierzaki nie mają tak długiego życia jak my i trzeba się z nimi żegnać, że czasami ludzie są źli... Ot i samo życie.

 Niestety też żałuję, tego, że moje spotkanie z Magdaleną Kordel dobiegło końca. Na całe szczęście pozostają ciepłe i pełne humoru mejle, a także możliwość zatopienia się w którejś z powieści ...
Pani Magdo bardzo dziękuję za mile spędzony czas :) 
Pana Jakuba (męża pani Magdy) przepraszam za to, że jednak zdjęcie się zmieściło ;-)

Mam przyjemność wraz z Autorką zaprosić Was do udziału w konkursie. Do wygrania będą jeszcze cieplutkie, dwa egzemplarze najnowszej powieści "Okno z widokiem" - oczywiście z dedykacją :)


Jak można zdobyć powieść???
Wystarczy odpowiedzieć na pytanie:
Gdybyś miał/miała okazję wyjechać  w góry i wybrać sobie nocleg w pensjonacie, czym byś się kierował/a przy wyborze? Bez czego nie możesz się obyć, a co Ci przeszkadza? Swoją wypowiedź uzasadnij.
Najlepsza wypowiedź zostanie wybrana przez panią Magdę. 
Będzie mi miło jeśli wspomnicie o konkursie na własnych blogach.
Osoby, które nie posiadają bloga proszę o pozostawienia adresu mailowego. 
Wyniki 31 października br.
 Zapraszamy 



Pani Magdo, jest mi niezmiernie miło, że zechciała Pani poświęcić mi swój cenny czas, bardzo dziękuję. Dziękuję też za wszystkie powieści, które dotychczas Pani wydała, za to, że w każdej chwili mogę powrócić do niezwykłego Malowniczego...
Jednak przede wszystkim dziękuję za ...Pani wie za co :)

czwartek, 20 października 2011

Każdy ma takie swoje okno...

Okno z widokiem to powieść pełna zagadek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, przez wiele lat skrywane sekrety rodzinne wychodzą na jaw. 


Autor: Magdalena Kordel
Wydawnictwo: SOL
Wydano: 19.10.2011
stron : 304
okładka: miękka


Magdalena Kordel jest mi dobrze znaną  pisarką. Choć czasem mnie zaskakuję, czasem ze złości, to zazwyczaj jej książki mają to do siebie, że przede wszystkim gwarantują dobrą zabawę. Autorka ma poczucie humoru, które rewelacyjnie przenosi z życia codziennego na karty nowych powieści. Nie wiem dlaczego, ale sięgając po kolejne książki wiem, że gwarantują mi rozrywkę, optymizm, ale przede wszystkim chwilę zapomnienia. Dlaczego chwilkę? Dlatego, że Magda Kordel czaruję swych czytelników, sprawia, że jej książki wciągają i nie da się ich odłożyć, pochłania się je w bardzo krótkim czasie. Trochę szkoda, że nie idzie się nimi po delektować. Znalazłam jednak sposób, wracam do nich zawsze wtedy, gdy jestem zmęczona i potrzebuję odskoczni i gwarantowanego poczucia humoru. W książkach Kordel tego nie brakuje.

Najnowszą powieść pani Magdaleny "Okno z widokiem" przeczytałam z największą przyjemnością...
Chętnie powróciłam do uroczego miasteczka w Sudetach o wdzięcznej nazwie Malownicze. To właśnie tam nad mieszkańcami czuwa Anioł oraz święty Antoni, który stoi na rozdrożu. Młodsze pokolenie najbardziej z dzieciństwa pamięta diabła z babcinych opowiadań.
"Jedyne co mnie dziwiło, to wątpliwe sąsiedztwo, jakie sobie wybrał. Bo w kapliczce stała figurka świętego Antoniego. A jak wiadomo, diabeł i rzeczony święty byli zażartą konkurencją. "
Nikt z mieszkańców nie przeczuwa, że pewnego dnia pojawi się inwestor, chcący zniszczyć kapliczkę, która stoi od wielu lat. Mieszkańcy są bezradni. Kiedy w Malowniczym pojawia się niespodziewanie wnuczka Matyldy, wszyscy pokładają w niej ostatnie nadzieje. Czy Róży uda się uratować swego ulubionego patrona ? Co sprawiło, że postanowiła odwiedzić babcię akurat w tym czasie? Czy uda się jej odkryć kim jest tajemniczy inwestor, a może przekona Antoniego i tego od czarnych mocy, by pomogli w ocaleniu tego urokliwego kawałka ziemi?Co z tym wszystkim ma wspólnego proboszcz? Zachęcam do lektury, z pewnością się tego wszystkiego dowiecie, ba a nawet dużo więcej. Ta książka to jedno wielkie pasmo niespodzianek z czasów teraźniejszych jak i tych już zamierzchłych...
Osoby, które spodziewają się kontynuacji "Uroczyska" i "Sezonu na cuda" muszę niestety rozczarować. Autorka z pewnością zabiera nas do znanego nam z wcześniejszych powieści Malowniczego, ale opisuje nam całkiem nowe zdarzenia, przedstawia innych bohaterów, choć muszę przyznać, że o tych nam już znanych z pewnością nie zapomniała. Miło było odwiedzić Maję, choć szczerze mówiąc miałam nadzieję, że dowiem się co u niej słychać, jednak Magdalena Kordel poskąpiła mi tej wiedzy. Wynagrodziła mi to rozczarowanie  wątkiem o wykopaliskach archeologicznych. Stworzyła fantastyczne, od razu dające się lubić postaci. Nie zapomniała tez o czarnych charakterach, jednak rozbroiła mnie całkowicie policjantami, takimi prosto ze starych, dobrych dowcipów.

Z pewnością nie można "Okna z widokiem" zaliczyć do lektur wymagających myślenia, ale na pewno do powieści z świetnymi dialogami, ogromną dawką humoru, a przede wszystkim z rewelacyjnymi porównaniami i tekstami. Nie zabraknie niespodzianek, duchów, sensacji, ale także bardzo małej (dlaczego tak mało?) daweczki miłości i romansu. Choć czasem autorka zafundowała nam "cudowne" rozwiązania i zbiegi okoliczności, to mnie osobiście wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Pamiętajmy, że każdy z nas ma swojego Anioła Stróża, świętego czuwającego, czy choćby szczęście, które czasem daje nam szansę. Być może kiedyś sami dojdziemy do kapliczki na rozdrożu, bądź  otrzymamy jeszcze jedną małą szansę na takie nasze "okno  z widokiem". Któż to wie?  Los, potrafi zaskoczyć, pamiętajmy o tym...
Podsumowując, Magdalena Kordel absolutnie mnie nie rozczarowała, świetnie się bawiłam, spędziłam miłe chwile w świetnym towarzystwie. Odwiedziłam znane mi już miejsca, a że czasem bywało pod górkę? Samo życie, które bywa zmienne jak pogoda.
Nie mogę nie wspomnieć o okładce, która znacznie się różni od poprzednich powieści autorki, ta jest ciepła, intrygująca, w pięknych stonowanych barwach. Ma się ochotę otworzyć to okno i dostać do Malowniczego, które jak się domyślam widnieje w oddali...
Polecam, polecam, polecam. Idealna powieść na wieczór, który chce się spędzić w przepięknym miejscu, w doborowym towarzystwie i odkrywając tajemnicę za tajemnicą. Jednak książka przede wszystkim jest cudownym lekiem na poprawę humoru.

Ps. Nie słuchajcie mnie, przyznaję się - jestem nieobiektywna, zapatrzona w autorkę i przekupiona ;-)
A może sami się przekonajcie czy tak jest?

Dziękuję Pani Magdo.
Dziękuję Pani Lidko.

wtorek, 18 października 2011

Oceany i morza

Kolorowe, pełne dramaturgii ilustrowane sceny wprowadzają dzieci w ulubioną tematykę i dostarczają mnóstwa informacji. Napisane przejrzystym, przystępnym językiem i pełne fascynujących faktów książki Odkrywcy to nowoczesna i zabawna, godna polecenia lektura dla ciekawych świata młodych czytelników.
Autor: Stephen Savage
Wydawnictwo: Muza
Wydano: 2011
stron : 34
okładka: twarda

 Przepiękna, twarda okładka sprawia, że książka wydaje się być fantastyczną lekturą dla dorosłych, jak i dla malców ciekawych świata. Z perspektywy sześcioletniego dziecka, najciekawsze okazały się liczne ilustracje. Bardzo dużo czasu zajęło ich dokładne oglądanie, opowiadanie co znajduję się na tych pełnych barw i ciekawostek fotografii. Na dłużej przedszkolaka zainteresował rozdział o krajobrazach rafy koralowej. Które dziecko nie zna słynnej rybki NEMO? Z mojej obserwacji wynika, że podczas zwiedzania różnych oceanariów, targów akwarystycznych, najwięcej dzieci znajduję się właśnie w okolicach akwarium morskiego. W książce bardzo ciekawe okazało się również badanie wraku, nurkowie, którzy poświęcają się dla różnych cennych znalezisk, tym samym poznają tragiczne historie, ale także mają okazje przyjrzeć się z bliska wielu formom morskiego życia.
Z perspektywy mamy sześcioletniego, ciekawskiego dziecka, muszę przyznać, że choć nie ma wiele tekstu do przeczytania, fotografie spełniają rewelacyjnie swoje zadanie. Dziecko poświęciło w skupieniu nad obrazkami bardzo dużo czasu. Oglądało je bardzo dokładnie i wypytywało o poszczególne ciekawe "odkrycia". Musze przyznać, że jesteśmy zafascynowani wydaniem. Być może nie wyniesie się z tej książeczki bardzo dokładnych i szczegółowych informacji, zdecydowanie jednak, zaspokoi ciekawość najmłodszych latorośli. Cudowne fotografie idealnie spełniają swą rolę.
Świetnym pomysłem okazał się dodatek planowania własnej wędrówki po książce, tym samym można odkrywać wiele wspaniałych ciekawostek z dowolnie wybranych dziedzin. My skorzystaliśmy z tradycyjnej wędrówki i przeczytaliśmy książkę od pierwszej do ostatniej strony, być może za jakiś czas sięgniemy po wybraną trasę.
Jeśli macie dzieci, które zadają mnóstwo pytań, kochają morze, oceany, ryby czy też wszystko co wiąże się z małą rybką nemo, to ta książka jest idealna. Może też być rewelacyjnym prezentem dla każdego dziecka w różnym wieku.






Za książkę dziękujemy Wydawnictwu MUZA :) oraz panu Arturowi.

poniedziałek, 17 października 2011

Konkurs...

Nie tak dawno Wydawnictwo Mira ogłosiło konkurs. Przypadek sprawił, ze załapałam się na udział w nim :)
Wielką niespodzianką była wygrana :) Jak i pewien czyn ... ale nie ma co komentować :)

Nagroda :)
Wykorzystałam go :)Wybrałam książki:

"Dom nad zatoką" to część, której brakowało mi do całej serii o Zatoce Cedrów:)
Reszta to umilacze, które polubiłam :)

Dziękuję Redakcji Miry, a także pani Monice.

A Wy lubicie brać udział w konkursach???? Czy jednak nie bawią was tego typu wyzwania????

niedziela, 16 października 2011

Życie to pasmo gór...

Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię albo do kościoła. Magda Kulus ma zanik mięśni, jeździ na wózku i codziennie zdobywa jakiś Mount Everest. Ale tak jak Hillary miał towarzysza w Szerpie Tenzingu, tak ona ma swojego nieodłącznego Blondyna, Igora.


  
Autor: Magdalena Kulus
Wydawnictwo: SOL
Wydano: 2011
stron : 262
okładka: miękka

Magdalena Kulus choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Jeździ na wózku zwanym elektrykiem. Na co dzień zmaga się z chorobą, ale też z trudnościami dnia codziennego czy choćby barierami architektonicznymi. Dla kruchej blondynki to nie lada wyzwanie. Od pięciu lat towarzyszy jej najwierniejszy przyjaciel Igor, cudny pies asystent.
"Blondyn i Blondyna" to zbiór wpisów blogowych, przemyśleń, sprawozdań, ale przede wszystkim historia Blondyna, który jest niezastąpionym towarzyszem. Magda, od której aż bije duża ilość optymizmu i miłości do zwierząt, otrzymała pomocnika, który ma jej pomagać. Jednak z dnia na dzień pies asystujący stał się całym życiem i miłością tej młodej kobiety. Choć w książce pojawia się wiele osób, które niosą chęć pomocy, przyjaźń, to autorka zdecydowanie wyróżnia swego asystenta, bo to o nim ta historia...

Co mnie zaskoczyło? Optymizm i pozytywne podejście do życia. Tak, tak, zazwyczaj każdy kojarzy osobę niepełnosprawną z pesymizmem i brakiem chęci do życia. Gorycz i złość przekazywana dla innych. W sumie potrafię to zrozumieć, codzienne zmaganie z chorobą, przeszkody, ukradkowe i pełne politowania spojrzenia innych, to potrafi zdołować. Jednak Magdalena Kulus jest idealnym przykładem osoby, z której warto brać przykład i ciepło, które daje innym. Pełna wiary, miłości i otwartości przyciąga do siebie ludzi i zwierzęta jak magnes. Nie straszne jej bariery, które codziennie musi pokonywać, sama lub z pomocą innych. Przy tych wszystkich przeszkodach nadal pozostaje uparta i dążąca do wyznaczonego celu. Nie użala się nad sobą, tylko bierze życie jakie jest i cieszy się z tego co osiągnęła. Każda drobnostka, uśmiech, postęp dodaje jej sił. Wiadomo, że i są chwile zwątpienia, generalnie stara się nie poddawać. Jej życie zmieniło się gdy w domu pojawił się Igor. Blondyn, który stał się częścią jej życia. Najlepszy przyjaciel, z którym dzieli troski i radości. Ten wyjątkowy pies jest niezastąpionym pomocnikiem, ale przede wszystkim cudownym przyjacielem Blondyny. To o nim i jego postępach i małych występkach jest ta książka. Forma pamiętnika, napisana bardzo interesująco i z humorem, dodatkowo uzupełniona zdjęciami Blondyna i Blondyny. Jedyną wadą jest to, że "Blondyn i Blondyna" bardzo szybko się kończy. Pocieszające jest to, że w każdej chwili mogę przeczytać aktualne wiadomości na blogu Magdaleny, który z chęcią odwiedzam.
Przeczytałam z ogromną przyjemnością, otrzymałam bardzo dużą dawkę optymizmu. Połączyłam też pewne fakty, dość dawno temu oglądałam pewien program o dziewczynie i jej psie, teraz już wiem kim jest ta dziewczyna, był to program o Magdalenie Kulus i Igorze. Jestem tego pewna :) Znajome się też wydawało podobieństwo pewnej wspaniałej pary przyjaciół, dziewczyny niepełnosprawnej i jej psiego asystenta, w jednej z książek mojej ulubionej autorki - Moniki Szwai.
Magdalena Kulus okazała się niezwykle ciekawą osobowością. Pełną uroku, ciepła i niezwykłego pozytywnego podejścia do życia. Wiele osiągnęła dzięki pomocy rodziny, przyjaciół, ale przede wszystkim własnej odwadze. Podziwiam, podziwiam, podziwiam.
"Blondyn i Blondyna" to książka, z którą warto się zapoznać, zaprzyjaźnić na dłużej, a gdy skończy się czytać i poczuje niedosyt, polecam blog Magdaleny i Igora -  http://blondyniblondyna.blox.pl/html

Za książkę serdecznie dziękuję pani Lidce z Wydawnictwa SOL 



piątek, 14 października 2011

100 000

Wczoraj dostałam mejlika z zrzutem ekranu :) 


100 000 złapała Asia, właścicielka TEGO bloga :) Upominek niebawem poleci :)
Czekałam też z 5000 komentarzem, nie tak dawno się pojawił takowy :)

 Do niedzieli czekam za adresem osoby, która zostawiła 5000 komentarz

Gratuluję dziewczyny!!!

Nowy nabytek i ...

Nowy stosik od wydawnictw: Drzewo laurowe, Świat Książki i Działkowiec :) Dziękuję paniom: Urszuli, Bognie i Monice.


Jakiś czas temu pisałam o zarwanych szafach, półkach itp.
Tak, tak, mąż tak truł, w końcu wpakował mnie do samochodu, zawiózł do sklepu i kazał wybrać :/
No cóż, sama już baaaaaardzo dłuuuugo kupowałam ten regał :(
Już jest w domku, no ba!!! Najważniejszy członek rodziny musiał sprawdzić czy wszystko gra!!!!







Jednak została półka "specjalna" 

Jeszcze zostały do po segregowania książki w piwnicy, ale to już po moim powrocie...Właśnie zapomniałabym o kilku sprawach :)
1. Nadal zapraszam wraz z panią Małgorzatą Kursą do wzięcia udziału w konkursie o TUTAJ

2. Czas nadal jakoś baaaardzo mi się kurczy i nie potrafię się zorganizować, czytam, ale mało. Postaram się to zmienić. 

3. Listopad zbliża się wielkimi krokami...co to oznacza? Ano oznacza przerwę blogową. Pojawi się TYLKO   ABC . Mam nadzieję, że choć tyle mi się uda. Czeka mnie wyjazd, jestem zmuszona zrobić przerwę w blogowaniu i odwiedzaniu Waszych blogów :( Mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie....

4. Niedługo 100 000 :o) na liczniku, pierwsza osoba, która prześlę Prt - zrzut otrzyma niespodziankę :)

środa, 12 października 2011

Pokoleniowy czar...

„Matki, żony, czarownice” to historia mądrych i zaradnych kobiet, które powinny odnosić w życiu same sukcesy, a bywały skazane na porażkę jedynie dlatego, że kochały. To książka o miłości i zdradzie, ale przede wszystkim o wielkiej tajemnicy. 


Autor: Joanna Miszczuk 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydano: 2011
stron : 496
okładka: miękka 




Joanna Miszczuk stworzyła niesamowitą, niepowtarzalną, owianą wielką tajemnicą historię. Z początku przeraziły mnie przeskoki pokoleniowe, z czasem zrozumiałam, że jest to konieczne i ma swój urok... 
"Matki, żony, czarownice" to nie bajka o magii, tylko samo życie, które czasem potrafi splatać nam figla, zaskoczyć czy też zawieść. Los czasami daje nam w kość, lecz zdarza się, że stawia nam nowe cele, wyzwania,a potem głaszcze jak kota, by nas udobruchać. 
Głównej bohaterce książki Joanny Miszczuk na drodze staje samo życie. Życie, które zaczyna się sypać. Szczęśliwe, wręcz idealne małżeństwo przestaje istnieć. Joanna dość, że traci męża, najlepszego przyjaciela, to i pracę. Jej uporządkowany świat nagle się rozsypuje jak domek z kart. Jednak po burzy zawsze wychodzi słońce. Joanna dostaję od życia nową szansę, znajduję pracę, przenosi się do Berlina, przypadek sprawia, że odkrywa tajemnicę rodzinną...

Joanna Miszczuk stworzyła świetną powieść, od której ciężko się oderwać. Fajny i lekki styl autorki wręcz zachęcał do zagłębiania się w treść. Na początku, gdy zauważyłam, że autorka zabiera nas w podróż po  różnych wątkach i latach, byłam zawiedziona. Z czasem zrozumiałam, że było to wręcz konieczne i jak najbardziej okazało się przyjemnym doświadczeniem. Powieść tym samym nie wiała nudą, a zdecydowanie była  jedną wielką nutą tajemniczości. Któż z nas nie lubi rodzinnych tajemnic? Właśnie, większość z nas należy do osób ciekawych, których interesują losy innych. Wiele z osób tworzy własne drzewa genealogiczne, które niestety nie są na tyle dokładne, by opowiedzieć historię przodków. Joanna Miszczuk stworzyła historię kobiet z kilku pokoleń. Okazały się być silnymi, mądrymi i zaradnymi kobietami, które poświęciły swoje kariery, sukcesy na rzecz miłości. 
"...największym życiowym celem każdego człowieka jest być szczęśliwym. Prawdziwą sztuką zaś jest dokonać tego tak, aby inni byli szczęśliwi razem z tobą"
Czy warto było kochać? Czy miłość jest ważniejsza niż rodzina? Co wybrać - karierę czy miłość????Czy warto się poświęcać? Odpowiedź z pewnością znajdziecie w powieści.
Czego mi zabrakło? Być może bardziej rozwiniętego wątku o czarownicach, o latach, w którym gnębiono i palono kobiety na stosach, tylko za to, ze potrafiły leczyć ziołami...Za to świetnym dodatkiem okazały się być cudne plenery Francji, malarstwo czy też niezwykła historia romansu Marii Kalergis z Cyprianem Kamilem Norwidem. Joanna Miszczuk ujęła mnie swym stylem, pomysłowością i ciepłem, które bije z kart powieści.
Z pewnością sięgnę po kolejną powieść Autorki, Wam polecam "Matki, żony, czarownicę" jako wielopokoleniową sagę, po którą warto sięgnąć w te zimne, jesienne wieczory przy kubku herbaty i ciepłym kominku.





poniedziałek, 10 października 2011

Abc...Małgorzaty Kursy

Miło mi gościć niesamowicie interesującą pisarkę - Małgorzatę Kursę. Pani Małgosia twierdzi, że jest tylko gospodynią domową, myli się- jest świetną pisarką!



Pani Małgorzata dotychczas wydała dwie powieści:
* "Babska misja" -2010
* "Tajemnica sosnowego dworku" - 2010

 Niebawem ukażą się: 
*"Teściową oddam od zaraz" - październik 2011
* "Najlepsze jest najbliżej"- listopad 2011

To co o sobie pani Małgosia  napisała:
Urodziłam się ponad pół wieku temu i już od dziecka moim największym marzeniem było jedno – jak najszybciej dorosnąć, żeby móc wszystko. W tamtych czasach bowiem dzieci trzymano krótko i obowiązywały je głównie zakazy. Marzenie było głupie i spełniło mi się dziwnie. Dorosłam w końcu i okazało się, że zakazów też przybyło. Nie przybyło natomiast wzrostu i pozostałam rodzinnym kurduplem, co zaowocowało krzykliwością i gadulstwem, albowiem musiałam znaleźć jakiś sposób przetrwania.

W dzieciństwie zajmowałam się głównie wymyślaniem bardzo skomplikowanych historii, co moich rodziców doprowadziło do wniosku, że ich dziecko normalne nie jest i co zostało surowo zakazane. Potem poszłam do szkoły i odkryłam książki. Czytanie okazało się mniej pracochłonne niż fantazjowanie, pozostałam zatem przy nim na długi czas.

 Przerażona 6 latka w zakładzie fotograficznym


Po czym stałam się nastolatką. Był to proces męczący, obfitujący w okresy burzy i naporu, uciążliwy głównie dla rodziny. Dziś z obrzydzeniem patrzę na tamto dziewczę i dziwię się bardzo, że najbliżsi to wytrzymali. Moim ulubionym zajęciem było wtedy obnoszenie obrażonej miny i pretensje do całego świata.

Po czym zrobiłam krzywdę mojemu mężowi i wyszłam za niego. Osobiście uważam, że nabrał się na moje niewielkie gabaryty i rzewne spojrzenie krótkowidza. I dałabym mu medal, bo wytrzymuje ze mną już prawie trzydzieści lat. No, teraz ma łatwiej – w końcu nauczyłam się porządnie gotować i złagodziłam wymagania. Widocznie wiek wzmaga tolerancję.

 Zdjęcie ślubne


Dokonałam też wielkiego wyczynu i urodziłam córkę, co do dziś uważam za swoje największe osiągnięcie. I szczęśliwy traf dla męża, bo córka dokonała tego, co jemu się nie udało – wychowała mnie w końcu.

Mamunia i jej skarb

Muszę przyznać, że znalazłam u pani Małgosi podobną zaletę (albo wadę) GADULSTWO! :)

ABC...Małgorzaty J. Kursy
AGRESJA

Ludzi agresywnych unikam jak zarazy, bo są jak zły pies bez smyczy i kagańca – gryzą każdego. Moja osobista agresja objawia się przeważnie mamrotaniem pod nosem tzw. wyrazów, a wywołuje ją nadmiar głupoty bliźnich i politycy.

BARDZO

Bardzo brakuje mi Mamy, która odeszła dwa lata temu. Łączyła nas miłość i przyjaźń. Po śmierci Rodziców traci się status dziecka i bardzo trudno się z tym pogodzić.

CÓRKA

Mój największy skarb, duma i miłość. Obecnie gabarytowo wyższy ode mnie. Istota, która oduczyła mnie egoizmu i nauczyła odpowiedzialności. I obsługi komputera, co zaowocowało pisaniem.

DWOREK

Pewnie powinien mi się kojarzyć z moją drugą książką, ale dla mnie na zawsze pozostanie nim dom rodzinny mojej Mamy, w którym przyszłam na świat. Niewielka chałupa w Majdanie Królewskim, której ściany rozszerzały się, kiedy z różnych stron Polski zjeżdżała cała rodzina.

ENTUZJAZM

Doznaję go na widok jakiejś szczególnie upragnionej książki. Non stop towarzyszy mi w kuchni, bo lubię gotować, a osiąga szczyty, kiedy na kraśnickich ulicach uda mi się upolować zabawną sytuację lub odzywkę. Można powiedzieć, że zachowanie bliźnich wywołuje we mnie nieustający entuzjazm (głupie też, bo intryguje mnie granica naszej ludzkiej głupoty).

FORTUNA

Coś, co z pewnością istnieje, ale – jeśli przyjąć, że jest worem pieniędzy – uparcie mnie omija. I podobno szczęścia nie daje. Szkoda, chętnie bym spróbowała. W pakiecie ze szczęściem.

GADULSTWO

Cecha przypisana wszystkim Bliźniętom, więc i mnie nie ominęła. Przez większość miesięcy w roku gadam głównie do mojej kocicy Kropki, rodzina ma wolne, bo jest poza domem. Do rozmaitych sprzętów domowych też mówię, ale jeszcze żaden mi nie odpowiedział. Co mnie nie zniechęca.

HISTORIA

Ona wciąż się dzieje, tylko my tego nie dostrzegamy. Lubię słuchać opowieści starszych ludzi o ich młodości. I lubię mieć świadomość, że na mnie jako jednostkę złożyły się wady i zalety moich przodków.

IRYTACJA

Staram się być tolerancyjna (to też przychodzi z wiekiem), ale głupota i chamstwo to jest coś, co przekracza moje zdolności pojmowania świata. Wtedy się irytuję, co jest głupie i szkodliwe dla zdrowia, albowiem z głupotą nikt jeszcze nie wygrał.

JADŁOSPIS

W jadłospisie kuchennym moim numerem jeden jest rosół i tak już chyba zostanie. Literacki jest bardziej urozmaicony – od biografii aż do klasycznych kryminałów i wierszy księdza Twardowskiego. W telewizji najbardziej bym lubiła oglądać „Kabaret Starszych Panów” i „Piwnicę Pod Baranami”.

KRZYWDA

Przestałam ją odczuwać, kiedy doszłam do wniosku, że to nie jest to, co ktoś nam zrobił, tylko to, co przeżywamy, kiedy nam zrobił. Nie lubię się tak czuć, więc uznałam, że to ten ktoś ma problem, nie ja. Od tego momentu żyje mi się dużo przyjemniej.

LITERATURA

Ponieważ kochałam czytać, wszystkie lektury szkolne z okresu PRL-u mam zaliczone. Moje pokolenie wychowało się na Siesickiej, ja byłam śmieszka, więc szybko trafiłam na Joannę Chmielewską, padłam na kolana i tak mi zostało do dziś. Jej książki wyrobiły moje poczucie humoru.

ŁUT

Jak łut, to koniecznie szczęścia. Ja je chyba miałam, bo nie było bardziej ode mnie zdziwionej osoby, kiedy Grasshopper zgłosił chęć wydania „Babskiej misji”, a potem PROZAMI zaproponowało serię u siebie. Jeszcze większe zdziwienie budzi we mnie fakt, że te moje czytadła są tak łaskawie przyjmowane.

MARZENIA

Dostałam od życia więcej niż oczekiwałam. O czym ja jeszcze mogę marzyć? O zdrowiu i szczęściu dla najbliższych. I żeby te moje czytadła niosły czytelnikom choć odrobinę wytchnienia w tym zwariowanym, zagonionym świecie.

NATCHNIENIE

Do mnie nie przychodzi. Chyba, że tak określić moment, gdy pojawia się przede mną postać, melduje, jak się nazywa, co robi, jaki ma charakter i co jej się przydarzyło. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się uczciwie opracować konspektu książki. Bohaterowie robią ze mną, co chcą, a ja to uczciwie zapisuję.

ODPORNOŚĆ

Małe jest odporne na wszystko. Musi, jeśli chce przetrwać w świecie dużych. Po pięćdziesięciu paru latach żywota dochodzę do wniosku, że jedynie na chamstwo nie jestem odporna.

PRIORYTET

Rodzina, dom, Kropka. I żebym nie skrzywdziła po drodze zbyt wielu ludzi. Bo pewnie kogoś mi się uda niechcący; w końcu nie żyję w próżni.

ROMANS

Coś, o czym z przejęciem czytywałam jako smarkate dziewczę. Klasyka – „Trędowata”; miałam straszny żal do losu, że nie przeznaczył mi roli Stefci, dopóki nie stwierdziłam, że jednak chyba wolę żyć. Osobiście romansu nie doświadczyłam.

SŁAWA

Nie mam pojęcia, co to takiego i chyba wolę pozostać w niewiedzy na ten temat. Parcie na szczyty jest pracochłonne, a potem często długo i boleśnie się spada. Lenistwo jest bezpieczniejsze.

TAJEMNICE

Psiakrew, chyba nie mam. A, nie. Mam jedną. W mojej rodzinie przez lata funkcjonowało tajemnicze słowo „apaja”. Przesłuchani na ten temat rodzice przyznali w końcu, że autorką określenia byłam ja. W bardzo zamierzchłej przeszłości spowodowałam panikę w rodzinie, domagając się „apaji”, po czym okazało się, że chodziło o herbatę.

ULEGŁOŚĆ

Cecha, którą wypycham na twarz, kiedy załatwiam sprawy urzędowe. Znakomicie się przydaje, szczególnie w połączeniu z wrażeniem zupełnego pogubienia. Urzędnicy kochają głupszych od siebie.

WRACAM

Coraz częściej do wspomnień. Do książek, które były dla mnie ważne. Do muzyki, która towarzyszyła mojej młodości. Do smaków, które kiedyś lubiłam.

ZAPLANOWANE

Ha, powiedz Panu Bogu o swoich planach, a Go rozśmieszysz… Bardzo bym chciała, żeby moje poczucie humoru dalej wygrywało z codziennością. I żebym mogła nim zarazić choć kilku czytelników. Ono naprawdę pomaga.

Dziękuję Pani Małgosi za wzięcie udziału w ABC, za cudowne i pełne optymizmu mejle, za książkę z przemiłą dedykacją. Dziękuję !


Pani Małgorzacie serdecznie dziękuję, było mi bardzo miło gościć na moim blogu :)

Już za dwa tygodnie kolejny gość, który posiada niesamowite poczucie humoru..