Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grupa Publicat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grupa Publicat. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 lutego 2013

ABC...WALENTYNKOWE

Dziś Walentynki.
Wiem, wiem, nie każdy lubi to święto, które przywędrowało i do nas. A co komu przeszkadza? Ktoś chce to z niego korzysta, nie - to nie! Fakt, faktem chyba najbardziej irytujące są wystawy sklepowe przystrojone tysiącami serc... Ale skoro się komuś to podoba!? To Ok.
Osobiście o 14 lutym myślę jako o dniu, w którym można docenić miłość drugiej osoby, miłość do drugiej osoby, ale także przyjaźń - przecież w każdym tym uczucie góruje głównie sympatia... 
Więc bądźmy mili dla tych, którzy lubią to święto, bądźmy mili dla innych i nie tylko w Dniu świętego Walentego :)

Wracając do meritum. Zapraszam Was serdecznie do przeczytania tego co mają do powiedzenia moi goście...
Zaprosiłam dość niezwykłą parę...


Magda i Kuba Kordel

ONA: matka, żona, córka, siostra, przyjaciółka, ale także pisarka. Znana czytelniczkom z cyklu o pięknym, górskim miasteczku - Malowniczym. Miłośniczka zwierząt. Swój wolny czas poświęca rodzinie, książkom, a czasem wykazując się twórczo. Uwielbia włóczyć się po Sudetach, marzy jednak, że kiedyś znajdzie się w Toskanii. Gaduła jakich mało... Od niedawna blogerka - KLIK

ON: ojciec, mąż, syn, ale także świetny przyjaciel, szczególnie dla przyjaciółek żony ;) Mąż znanej już pisarki, którą zawsze wspiera i podrzuca wiele fajnych pomysłów, często wykorzystanych w książkach. Świetny grafik, który ma mnóstwo świeżych i niesamowitych pomysłów, ogromne poczucie humoru połączone z dużą dawką gadulstwa. Świetny towarzysz nie tylko na wyprawę w góry. Śmiało mogę dodać, że świetny Autor historyjek dla dzieci - mam nadzieję, że niebawem wydanych!

ONI: świetne, zgodne, ale przede wszystkim bardzo przyjacielskie małżeństwo - jakich mało...



ABC... Magdy i Kuby Kordel


14 luty  

ONA: Podstępne hasło! No nie wiem, nie wiem...:) Dobrze, już się uspokajam i na poważnie odpowiadam: Święty Walenty. Obawiam się, że nie jestem oryginalna:) Na początku to święto mnie lekko irytowało jako twór wybitnie komercyjny. Ale jakiś czas temu mi się zmieniło. Bo właściwie czym mam się złościć? Tym, że sprzedawcy pocztówek, serduszek, kwiatków, misiów, biżuterii zarabiają? A niech zarabiają na zdrowie. A samo wręczanie sobie Walentynek jest miłym i sympatycznym zwyczajem. Może nie naszym rodzimym, co nie zmienia faktu, że przyjemnym:)

ON: Walentynki - bez specjalnego przekonania, nie przepadam za tym. Na pewno Walentynki nie mają w sobie nic świątecznego i dla mnie jest to tylko idea handlowa (bo nic innego się ciekawego handlowo nie dzieje w lutym)


26 września 

ONA: Cóż... to Europejski dzień ptaków, Dzień Aptekarza no i nasza (moja i Kubusia) rocznica ślubu:) Mam niejakie wrażenie, że chyba o tę ostatnią Ci Sabinko chodziło:) Mogę śmiało powiedzieć, że mieliśmy dość nietypowy ślub, znaczy przygotowywaliśmy się do niego dość nietypowo. W żadnym razie nie byłam nawiedzoną panną młodą. Sukienkę kupiłam tydzień przed wyznaczoną datą, a że miała przydługie ramiączka beztrosko stwierdziłam, że się je po prostu podszyje, po czym na amen o tym zapomniałam. Skończyło się na tym, że Kubuś mi te ramiączka zszywał na mnie tuż przed wyjściem z domu co spowodowało, że o mały włos nie spóźniliśmy się na nasz własny ślub. Pocieszające było to, że akurat tej uroczystości nie mogli zacząć bez nas więc jakoś tak nie denerwowaliśmy się zbytnio:) Ogólnie to były czasy gdy mało rzeczy nas denerwowało. A tak dla wyjaśnienia dodam, że mieszkaliśmy ze sobą już czas jakiś, już mieliśmy córeczkę więc u nas nie do końca odbywało się to wszystko w standardowej kolejności.

ON: Ha - wiem że rocznica naszego ślubu.


ABC szczęśliwego związku

ONA: Myślę, że ile związków tyle recept na szczęście. U nas to przede wszystkim akceptacja i brak chęci „urobienia” drugiej połówki na własna modłę. Chyba najlepiej obrazuje to powiedzenia: kocham cię takim jakim jesteś. Poza tym to wspólna radość, wspólne łzy, wspólna odpowiedzialność, wspólna pasja... I jak najwięcej tych rzeczy wspólnych, z których rodzi się szczęśliwy związek.

ON: absolutny brak chamstwa (szeroko rozumianego). Współpraca i pomoc wzajemna w trudnych mniej lub bardziej chwilach, np.: podanie ręcznika przy wyjściu z wanny, czy zrobienie herbatki... ;-)


Bliskość 

ONA: Bez niej nie byłoby wspomnianego wyżej szczęścia. To czułość, przytulenie, trzymanie się za rękę...  Ale nie tylko. To też świadomość, że nawet jak jesteśmy daleko od siebie, to mimo wszystko jesteśmy blisko.

ON: Wiedzieć że gdy się wyciągnie rękę, to ktoś będzie obok. Wspólne spędzanie czasu i wspólne działania. To może śmieszne, ale poczucie, że najlepsza zabawa jest wtedy gdy bawimy się razem. 


Charakter męża według żony

ONA: Ale tak każdego męża? To ja nie wiem. Mam jednego, który niewątpliwie charakter ma i to wyraźnie zarysowany:) Ale tak jak już wspomniałam kocham go takim jakim jest i w związku z tym jego charakter też:)


Charakter żony według męża 

ON: Ogólnie spolegliwa - dobraliśmy się tutaj, bo żadne nie jest kłótliwe ani napastliwe. Niestety trochę melancholijna i depresyjna. 


Dom  

ONA: To ja powtórzę z poprzedniego ABC: z ogródkiem, kotem na parapecie, psem drzemiącym przy kominku i wszystkimi, których kocham pod jednym dachem. Pełen ludzi... Tyle tylko, że na razie ten mój dom przenosi się czasem z miejsca na miejsce, bo my jesteśmy nomadami, nadal oszczędzającymi na własne cztery kąty. Ale reszta elementów pasuje, chociaż czasami nie ma ogródka, albo kominka, ale to drobiazgi. Poza tym mój dom to przede wszystkim moja rodzina. Nie ważne gdzie mieszkamy, dom jest tam gdzie my jesteśmy. Dom to dzieci, Kuba nasz pies, kot i reszta zwierzyńca. To nasze ulubione książki, zdjęcia i wszystko co się z nami wiąże. Można by rzec dom to my:)

ON: Przestrzeń, gdzie jesteśmy i będziemy mieli swoje miejsce - mój dom, to moja twierdza. I wcale nie musi to być ciągle to samo miejsce.


Erotyk 

ONA: Kojarzy mi się... Nic z tego, z niczym takim o czym pomyśleliście:) Kojarzy mi się z Marią Pawlikowską Jasnorzewską i jej przepięknym wierszem. Jak słyszę „Erotyk” to przed oczami z miejsca przesuwają mi się słowa:

„Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików

umieram słodko, bez żalu, umieram cicho bez krzyku. (...)”

ON: Na te tematy się nie wypowiadam, to sprawy prywatne.


Fascynacja 

ONA:Dzięki Bogu była między nami od początku, jest i mam nadzieję, że będzie:)

ON: może z innej beczki, ale fascynuje mnie to czego nie znam (choć nie w pełnym zakresie - np. zupełnie nie mam ochoty na jedzenie małp)


Gdybym mogła to...   

ONA: Chętnie cofnęłabym się na moment w czasie i poszłabym jeszcze raz na pierwszą randkę z moim mężem, który wtedy jeszcze mężem nie był:)


Gdybym mógł to... 

ON: Usiadłbym na ganku, paląc fajkę popijał bym whisky i patrzył na przeganiane przez pastuchów owce do strzyżenia. Na razie nie mam ganku i nie palę. Ba! - nie mam też owiec i pastuchów, ale wszystko przed nami! 


Historia poznania   

ONA: No i tak gdybym chciała żeby wyszło romantycznie musiałabym teraz wymyślić na wprędce jakąś porywającą opowieść. O na przykład tak: Tego pamiętnego dnia szalała straszliwa burza, stałam wśród łamiących się wokół mnie drzew i bijących piorunów i wtedy zjawił się on! Nie bacząc na smagające go po twarzy gałęzie ruszył w moim kierunku i wtedy jakby burza ucichła. Przestałam ją słyszeć, widzieć, czuć, widziałam tylko jego błękitne oczy.... Zapomniałam, że zgodnie z konwencją mógłby zjawić się na koniu... Białym rzecz jasna. Ale tak oczywiście nie było, wprawdzie błękitne oczy się zgadzają, ale reszta już nie bardzo:) Poznaliśmy się w sklepie. Kuba tam pracował ja przychodziłam na zakupy. Zresztą odkąd go pierwszy raz zobaczyłam nader chętnie biegałam po sprawunki. Uśmiechaliśmy się do siebie, czasami zdarzyło nam się musnąć sobie dłonie gdy odbierałam od niego siatkę z zakupami. Coś ewidentnie iskrzyło. Zresztą co ja tu będę owijać w bawełnę! Ja się po prostu zakochałam na amen. I to tak od pierwszego wejrzenia.  W końcu kiedyś trafiłam na moment gdy byliśmy w sklepie sami i jakoś tak zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że oboje piszemy wiersze, umówiliśmy się na wymianę naszej twórczości i... *czytaj hasło list miłosny.

ON: A jakoś tak się zdarzyło, że mnie poderwała i tak zostało. 


I zdarzają się kłótnie... 

ONA: Właściwie się nie zdarzają. Brzmi to trochę dziwnie, ale my naprawdę się nie kłócimy. Czasem dyskutujemy jak mamy inne zdania. Jest to bitwa na argumenty. Zwykle kończy się tym, że udaje nam się przekonać jedną ze stron, albo po prostu stwierdzamy, że mamy inne zdania i tyle. Oczywiście jeżeli rzecz dotyczy czegoś konkretnego musimy osiągnąć jakiś kompromis. Wtedy zaczyna się wspomniana bitwa na argumenty:)  

ON: Zdarzają, choć dla niektórych nasza kłótnia to śmiech na sali. 


Jedenasty rok w związku był...

ONA: Hmmm.... Ja tam mam na bakier z matematyką, ale to wtedy chyba urodził się Tysiek.  Tak więc jedenasty rok w związku był przede wszystkim niedospany:) I bardzo, bardzo szczęśliwy!

ON: Normalny.


Kochanie to... 

ONA: Trwanie, dotyk dłoni na rozpalonym czole, gdy się zachoruje, podanie śniadania do łóżka, wspólne wyjazdy, spojrzenia, których nikt poza nami nie rozumie, rozumienie się w pół słowa, to bycie ze sobą na dobre i na złe. Niewzruszona pewność, że zawsze cokolwiek się stanie on będzie koło mnie a ja koło niego.

ON: Akceptacja, jak powiedział Hugh Grant do Bridget J. - "Kocham Cię taką, jaka jesteś".



List miłosny 

ONA: *i się wymieniliśmy. Tyle tylko, że ja zapomniałam wyjąć ze swojego zeszytu pliku pocztówek.  Gdy Kuba oddał mi mój brulion znalazłam w nim wybraną z moich kartek jedną z napisem: „A może by tak spróbować” i drugą zupełnie obcą, na której napisane było: „Jeżeli uczciwie to tak”. Może to i nie był list miłosny, ale dla mnie wtedy niemal otworzyły się niebiosa:) No i umówiliśmy się na pierwszą randkę:)

ON: eeee, nie, może jakieś wiersze...


Łzy przez NIEGO 

ONA:  Z tymi łzami u mnie to jest taka dziwna sprawa... Płaczę gdy się wzruszam, płaczę gdy jestem zrozpaczona i płaczę, (a raczej płakałam, bo teraz na całe szczęście wyzbyłam się tej kłopotliwej cechy), gdy się złoszczę. Więc na początku naszego związku ryczałam jak bóbr gdy tylko coś mnie wkurzyło, nie wiem czy można to podciągnąć pod łzy przez Niego:)


Łzy przez NIĄ

ON: Kręciły mi się, gdy martwiłem się o Magdę po porodzie Tymka.  


Mąż dla mnie jest...

ONA:  Najważniejszą (razem z dziećmi) osobą na świecie. Najlepszym przyjacielem, kimś kto jest przy mnie ZAWSZE.


Magda dla mnie jest...

ON: Jest jak powietrze. Bez oddychania nie da się żyć. 


Namiętność

ONA: Jest i mam nadzieję, że zostanie. Lubię namiętność:)

ON: Jest, ale znowu wchodzimy na priv.


Opanowanie

ONA: Hmm... Nie rzucam talerzami, nie tupię ze złości, nie gryzę... Czy to znaczy, że jestem opanowana?

ON: Sporo go potrzeba. Często różnimy się w priorytetach - wtedy trzeba wziąć głęboki oddech...


Przyjaźń w małżeństwie?

ONA: Już wyżej pisałam, że mąż jest moim najlepszym przyjacielem. My się kochamy oczywiście, ale poza tym się przyjaźnimy. Jesteśmy kumplami. Chodzimy razem na piwo, mamy wspólne hobby, czytamy (częściowo) te same książki, gadamy ze sobą o wszystkim. Nie wyobrażam sobie żeby małżeństwo mogło obyć się bez przyjaźni.

ON: Chyba nie można być "dobrym" małżeństwem bez przyjaźnienia się. Mi łatwo przyjaźnić się z Magdą, zresztą odkąd pamiętam znacznie częściej przyjaźniłem się z dziewczynami. Było chyba ciekawiej i przyjemniej...  


Romantyzm a MĄŻ

ONA: Mąż i romantyzm idą ze sobą w parze to jasne jak to, że dwa razy dwa jest cztery:) Z tym, że każdy związek potrzebuje dbania z obu stron, więc nie tylko facet jest za ten romantyzm odpowiedzialny:)


Romantyzm a Magda

ON:  w zasadzie słowo "romantyzm" mieści się w "Magda". W tym konkretnym wypadku, być może dla kogoś "romantyzm" mieści się w słowie "Zygmunt".  


Szczęście to...

ONA: Nie umiem zdefiniować. To stan ducha, to poczucie stabilności, pewności, to miłość. Brzmi to banalnie, szczęścia nie da się opowiedzieć. Ono po prostu jest tak jak powietrze, jest niezbędne oddychamy nim, ale go nie widzimy. Tak samo jest ze szczęściem.

ON: Zrozumienie swoich potrzeb i umiejętność ich realizacji, z zachowaniem tezy żyj i daj żyć innym.  


Tymoteusz

ONA: Nasz synek. Facet przy którym przekonałam się, że można właściwie nie spać i żyć:) Ogromna miłość od pierwszego lekko zamglonego błękitnego spojrzenia.

ON: Facet, z którym mam coraz więcej wspólnego, łączą nas zainteresowania, niektóre poglądy, plany na przyszłość. Mam nadzieję, że się przyjaźnimy i że tak zostanie.  



Uwielbiam w NIM...

ONA: Poczucie humoru, dotyk, czułość, to jak śpi i jak patrzy gdy uważnie słucha, to jak siedzi w fotelu, jak prowadzi samochód, jak cierpliwie znosi moje chwiejne nastroje, jak patrzy na mnie gdy jesteśmy sami, jak przytula dzieci... Wszystko co sprawia, że On to On.


Uwielbiam w NIEJ...

ON: Ją, taka jaka jest.  


Wierność

ONA:  Bezwzględna, podstawa zaufania.

ON: Nie ma innej możliwości, to zachowanie organicznie wplecione w związek. 


Zuzanna

ONA: Córeczka, no właściwie już córka:) Jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży Kubuś powiedział: zobaczysz to będzie Zuzanka. Aha taka blondyneczka z kręconymi włoskami - dodałam.  No i wymarzyliśmy sobie Zuzankę:) Urodziła się blondyneczka z kręconymi włoskami. I choć z Zuzanki zrobiła się już całkiem poważna Zuzanna to dla mnie zawsze będzie najukochańszą małą dziewczynką:)


ON: Pełne zaufanie, że mimo wszelkich naporów i burz, ZAWSZE mogę na niej polegać. Zresztą, to córeczka tatusia, i mimo że czasami gdy rozmawiamy, to iskrzy, oboje wiemy, że możemy na siebie liczyć.  




A to wspomniany wyżej Erotyk:

Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików

umieram słodko, bez żalu, umieram cicho bez krzyku.-

Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,

a moje czoło znużone coraz się niżej pochyla...

Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,

a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów...

Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku

i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku...

Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę

i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...

Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,

i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,

obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem -

i tak spoczywam - okryta niebem i sercem Twojem..
  
  
*     K  O  N  K  U  R  S     *
 Zapraszam w imieniu swoim, moich gości, a także Grupy Publicat do wzięcia udziału w konkursie. 



REGULAMIN:
1. Organizator: organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Sabinkowe czytanie..." czyli sabinka.t1
2. Czas trwania konkursu: konkurs trwa od dziś tj. 14 lutego 2013 roku do 25 lutego 2013.
Wyniki pojawią się w ciągu trzech dni roboczych od zakończenia konkursu.
3.Nagrody: Nagrodami w konkursie są:
1. "Noc na bagnach Luizjany" Nory Roberts
2. "Wakacyjne przyjaciółki" Luanne Rice
4. Sponsorem nagrody jest Grupa Publicat
5. W konkursie może wziąć udział każda chętna osoba, która odpowie na pytanie, pozostawi swój adres mailowy oraz napiszę, którą książkę wybiera (1 czy 2).
6. Aby wziąć udział w konkursie wystarczy napisać odpowiedź na pytanie: jak wyobrażasz sobie piękną miłość?
7. Odpowiedzi na pytanie proszę umieszczać w komentarzu pod tym postem.
8. Jury: czyli Magdalena i Jakub Kordel -goście ABC wybiorą najlepszą, a jednocześnie najciekawszą odpowiedź.
9. Zwycięzca zostanie powiadomiony poprzez wiadomość e-mailową.
10. Reklamacje: będą uwzględniane tylko w ciągu trzech dni od ogłoszenia wyników.



 Wszystkim zaglądającym życzę dużo miłości i odnalezienie tej jednej, czy tego jedynego ukochanego, ale także prawdziwego przyjaciela, który jest zawsze...
Może uda się znaleźć 2 w 1??

Magdzie i Kubie życzę wszystkiego dobrego przez kolejne lata.
Serdecznie dziękuję Magdzie za kolejny udział w Abc.
Kubie - za to, że dotrzymał obietnicy, bo musicie wiedzieć, że Magda nie miała pojęcia o tym, że jej mąż również został zaproszony, to taka niespodzianka i mały prezent dla Kordelii :)))

Miłości! nie tylko dziś...


środa, 29 sierpnia 2012

Jedno wydarzenie mające wpływ na całe życie...

Czteroletnia Olivia Tanner jest świadkiem zabójstwa matki, hollywoodzkiej gwiazdy filmowej. Po tej tragedii dziewczynką opiekują się dziadkowie, którzy prowadzą górskie schronisko w pięknym zakątku Kalifornii. Ze wszystkich sił starają się, żeby Olivia zapomniała o wydarzeniach z dzieciństwa. Opis i okładka z wydawnictwa.

Autor: Nora Roberts
Wydawnictwo: Książnica - Grupa Publicat
Wydano: 1999/ wznowienie 2012
stron : 504
oprawa: miękka 
seria: koronkowa

Od jakiegoś czasu Grupa Publicat wznawia jedne z lepszych powieści Nory Roberts. Ukazują się one w nowej szacie, a także w nowej serii - "Serii Koronkowej".
Seria ta gwarantuje przede wszystkim dobre powieści Roberts, szczególnie te z dreszczykiem. Nie zabraknie ani sensacji, ani grozy i oczywiście miłości! 
"Koniec Rzeki" miałam przyjemność czytać po raz pierwszy, ale na pewno kiedyś do niej powrócę. Do książek Roberts się wraca, wcześniej czy później, jednak wraca...


Czteroletnia dziewczynka - Oliwia Tanner słysząc hałas w domu, postanawia sprawdzić co dzieje się na parterze. Tym samym jest świadkiem sceny jak z filmu... Matka, która leży cała we krwi, a także zakrwawiony ojciec trzymające narzędzie zbrodni. Dzięki zeznaniom dziecka i jednego z policjantów, mężczyzna zostaje skazany na 20 lat pozbawienia wolności...
Tym samym dziewczynka trafia pod opiekuńcze ( nadopiekuńcze) skrzydła dziadków. Robią co mogą by dziewczynka, a potem dorastająca kobieta jak najmniej odczuła brak rodziców, a także zapomniała o wydarzeniach sprzed lat. Nie doceniają jednak inteligencji Olivii. Postanawia dowiedzieć się prawdy na własną rękę. Kiedy w jej życiu pojawia się młody dziennikarz, wspomnienia i niebezpieczeństwo powracają...


Miłość. Miłość otacza nas dookoła. Gdzie się nie spojrzymy zobaczymy otaczającą nas miłość. A to spacerującą mamę z dzieckiem w wózku, jej uśmiech na widok swojego maleństwa. A to rodzinę, która miło spędza czas na rozłożonym kocyku, gdzieś na trawniku i otulającym ich cieniu...
Spacer po parku sprzyja też romantycznym spacerom. Nie zabraknie trzymających się za rękę par, przytulających się, czy odważniejszą młodzież całującą się na ławkach. Piękne widoki, których nie brakuje, a to wszystko promieniuje zakochaniem, sympatią i miłością!  
Lecz miłość potrafi być nie tylko miła i przyjemna, ale niebezpieczna. Kiedy do miłości dołączy zazdrość, zaborczość robi się niebezpiecznie i mroczno. Wieje już nie lekkim i przyjemnym wiaterkiem, ale zimnym i nieprzyjemnym wiatrem. Zapominamy o przyjemnościach, przyjaźni i miłości. Zaczynamy się bać... Zaborczość i zazdrość potrafi zniszczyć wszelakie uczucie. Najgorsze jest jednak to kiedy do związku dostaje się strach i agresja... nie wspominając już o tragedii i morderstwach, bo i do tego może doprowadzić miłość... Czy można kochać za mocno????
Właśnie w powieści "Koniec Rzeki" Roberts zmusza nas do refleksji na temat zakochania, miłości czy zazdrości i zaborczości... Na nieszczęściach i cudzej krzywdzie ukazuje nam niebezpieczeństwa jakie niesie za sobą "chora" miłość...

Roberts stworzyła dobrą historię, której akcja dzieje się w Beverly Hills. Znani i lubiani aktorzy, ale jednocześnie ich kroki śledzone są przez czujnych paparazzich. Wydaje się, że życie znanych i bogatych jest łatwe i przyjemne. Nic bardziej mylnego. Wybuchające skandale, afery, wymyślone romanse to chleb powszedni. Szkoda tylko, że dziennikarze z brukowców nigdy nie biorą pod uwagę ludzi i ich uczuć, ale przede wszystkim dzieci, które są niczemu winne prócz tego, że urodziły się znanej gwieździe...

Jednak mnie Roberts ujęła opisami przyrody. Wiem, że Autorka wysoko ceni różne schroniska, Parki Narodowe i inne rezerwaty. Często w jej książkach pojawiają się niezwykle klimatyczne miejsca. Tym razem Roberts zabiera nas do górskiego schroniska gdzieś w pięknym zakątku Kalifornii."Koniec Rzeki" nie należy do miłych i przyjemnych, więc autorka postanowiła nam osłodzić brutalną zbrodnie pięknymi i klimatycznymi widokami, które potrafi opisywać jak mało  kto. 

"Koniec Rzeki" to powieść, którą warto przeczytać. Przyznaję się jednak, że nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia jak inne powieści Autorki. Roberts potrafi pisać i do tego nie mam najmniejszej wątpliwości. Generalnie nie jest to jej najlepsza powieść, ale nie można też powiedzieć, że jest tą najgorszą. Nie jest! Nie był to stracony czas! Z całą pewnością, kiedyś, powrócę do tej powieści, bo warto!



Dziękuję Pani Małgosi i całej Grupie:


poniedziałek, 27 sierpnia 2012

A nad zatoką...

Seth, czwarty z adoptowanych przez Quinnów chłopców, wraca - już jako dorosły mężczyzna i wzięty malarz - do domu swego dzieciństwa. W małym miasteczku na wybrzeżu Marylandu, pośród starszych braci, którzy opiekowali się nim po śmierci przybranego ojca, chce wieść spokojne życie. Podczas nieobecności Setha wiele się jednak zmieniło w rodzinnych stronach. Zdjęcie i opis pochodzi z wydawnictwa.

Autor: Nora Roberts
Wydawnictwo: Książnica - Grupa Publicat
Wydano: 2002/2009
stron : 288
oprawa: miękka 
seria: Ród Quinnów

Nora Roberts jest dla mnie Autorką, którą ogromnie szanuję, wręcz uwielbiam. Podziwiam ją. Jest pisarką na najwyższym poziomie. W swoim życiu napisała mnóstwo odrębnych powieści, sag, czy choćby serii. Zamierzam do końca mojego życia przeczytać wszystko co wydała i zostało przetłumaczone na język polski...
Rzadko zdarza mi się, że sięgam po historię rodzinne zaczynając od ostatniej części...Cóż. Zawsze musi być ten pierwszy raz...

"Błękitna zatoka" to czwarty i zarazem ostatni tom dotyczący rodu Quinnów. Ostatnia część poświęcona jest najmłodszej latorośli - Sethowi. Seth jest mężczyzną przed trzydziestką, ale znanym już w Europie dobrze zapowiadającym się malarzem. Po latach spędzonych w Europie powraca do swojego rodzinnego miasteczka. Mało kto wie, że Seth jest synem alkoholiczki i narkomanki. Jednak dostał swoją szansę na normalne życie. Jako dziesięcioletni chłopczyk trafia pod skrzydła swojego dziadka Roya Quinna i jego adoptowanych synów. To oni stworzyli mu normalny dom i normalne życie. Jednak o przeszłości nie da się szybko zapomnieć, bo wiecznie daje o sobie znać...

Choć zaczęłam historię Quinnów od końca, to absolutnie nie żałuję. Trafiłam w niesamowicie klimatyczne miejsce, do tego w krąg ludzi miłych i pomocnych. Małe turystyczne miasteczko, ale za to niezwykle gościnne. Rodzina Quinnów wręcz bardzo przyjazna, ale to co najbardziej rzuca się w oczy, i to co chciała podkreślić Roberts w swej powieści, to przede wszystkim miłość i oddanie rodzinie. Absolutnie więzy krwi nie są najważniejsze. Miłość i oddanie tworzą ludzie. To od nich zależy jak będą traktować siebie na wzajem. Na przykładzie Quinnów poznajemy rodzinę idealną, ale przede wszystkim lojalną. Czterech braci, których lojalność, poświęcenie dla braci, czy choćby braterska miłość jest godna pozazdroszczenia. Choć mężczyźni nie są ze sobą spokrewnieni to potrafili stworzyć Rodzinę przez duże R. Gdy jednemu dzieje się krzywda reszta reaguje spontanicznie. Dobrze żyć w takim gronie, na które można liczyć...

Nora Roberts jeszcze chyba mnie nie zawiodła. Jej powieści obyczajowe są pełne ciepła. Pisze na wysokim poziomie, więc każdą książkę generalnie się pochlania i na koniec odczuwa niedosyt. Z "Błękitną zatoką" jest podobnie. Z przyjemnością powrócę do poprzednich części, by poznać bliżej starszych braci i ich podejście do najmłodszego podopiecznego Roya Quinna. Ich życie musiało być równie ciekawe i tajemnicze jak życie Setha. Skoro trafili do tej rodziny, to musiały być ku temu konkretne powody i chętnie je poznam. 

"Błękitna zatoka" to powieść o braterskiej miłości, lojalności wobec rodziny czy choćby o trudnym dzieciństwie. Zdecydowanie powieść godna polecenia. Idealna na jedno, bądź dwa popołudnia. Nora Roberts nie zawodzi, zdecydowanie jest numerem jeden, którego absolutnie nie trzeba reklamować! Polecam.

Poprzednie części sagi rodu Quinnów:
* "Wzburzone fale"
* "Niebezpieczne prądy"
* "Spokojna przystań"

Dziękuję pani Małgosi oraz Grupie: