Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Warda Małgorzata. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Warda Małgorzata. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 stycznia 2013

Kilka słów od Małgosi Wardy.

"Dawno temu byłam w kinie na filmie „Miłość jest wokół”. Pamiętam, jak narrator we wstępie opowiadał o wydarzeniach Word Trade Center, które wówczas były jeszcze bardzo świeże. Przypomniał, że ludzie w samolocie, który miał uderzyć w wieżę, dzwonili do swoich bliskich, żeby powiedzieć im, że ich kochają. Wydało mi się to takie ważne. To, że ludzie w trudnych chwilach chcą być kochani i chcą wyznawać miłość.
O wiele prościej w tym konkursie było zadać pytanie w rodzaju „Jak nazywa się główna bohaterka książki…”. Jednak ja, może właśnie przez tamten film, chciałam upewnić się, że wciąż najważniejsza w życiu jest miłość.
Dlatego, że wiem, jak trudno odpowiedzieć szczerze na moje pytanie, chciałabym podziękować wszystkim Uczestniczkom za to, że napisały takie piękne i szczere odpowiedzi.
Sabinka wie, bo się jej żaliłam, że ciężko mi wybrać spomiędzy nich tę, która powinna zostać nagrodzona. Jako, że jestem matką, wzrusza mnie każdy gest ze strony dziecka, więc szczególnie dziękuję za tekst pani Ani Papierkiewicz. Jednak równie piękne są wyznania dotyczące miłości damsko – męskiej. Macie wspaniałych Mężów i Chłopaków, drogie Panie! Ogromnie rozbawił mnie i wzruszył list pani Ewy V. Maćkowiak, która tak ślicznie napisała o swoim mężu. To o jego rysunku jest świetne! I… aż chciałoby się znajdywać takie listy codziennie.
Muszę wybrać jedną odpowiedź, więc moja książka wyruszy w stronę pani asymaki."


Gratulację!
asymakę poproszę o adres domowy (adres mailowy w zakładce).

Małgosiu, jeszcze raz ogromnie dziękuję za przyjecie zaproszenia, za zabawę, zdjęcia, abc i przemiły kontakt. 
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. 

Wszystkim uczestnikom również ogromnie dziękuję. 

niedziela, 23 grudnia 2012

ABC...Małgorzaty Wardy

Nie tak dawno przeczytałam "Dziewczynkę, która wdziała zbyt wiele" książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, od razu pomyślałam, że muszę zaprosić Autorkę do mini wywiadu Abc. Zaprosiła, a Pani Małgosia chętnie się zgodziła, jestem jej za to ogromnie wdzięczna! 
Dziękuję Pani Małgosiu!


Małgorzata Warda 
jest Gdyńską pisarką i malarką, autorką siedmiu powieści, w tym "Ominąć Paryż", "Nikt nie widział, nikt nie słyszał" oraz "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Najnowsza jej powieść ukaże się w wyd. Prószyński i będzie nosiła tytuł "Jak oddech".
Prowadzi blog: KLIK
Współpracuje z Nowym Ekranem:
Oraz Szufladą
I można ją znaleźć na Facebooku.


 Na spotkaniu autorskim

Abc...Małgorzaty Wardy


ASP – Od razu kojarzy mi się romantyczna strona akademii, te wszystkie wernisaże, nieprzespane noce, tworzenie do utraty tchu i… picie piwa na zajęciach. A jednocześnie myślę o zajęciach, które mogły zostać poprowadzone inaczej, o komentarzach, które mogły być bardziej trafne przy ocenie prac i o tych wszystkich zmarnowanych tygodniach, kiedy czekało się na pojawienie profesora, albo było się zbywanym przez niego. Jednak wolę myśleć o tych pierwszych skojarzeniach – akademia jako miejsce powstawania sztuki, wolnego myślenia i świetnych, naprawdę świetnych wykładów z Hubertem Bilewiczem!

 Małgosia maluje...

Boże Narodzenie – Dla mnie to czas ciągle magiczny. Mijają lata a ja czuję się dzieckiem i chociaż mam pięcioletnią córeczkę, która rzuca się radośnie w stronę prezentów, ja najchętniej rzuciłabym się razem z nią. Przymykam oczy i widzę święta w moim rodzinnym domu, to, jak wszystko pięknie pachniało, świąteczny nastrój. Mama w kuchni, z fartuchem na biodrach, który skrywał elegancką sukienkę; tata, zawsze chętny, żeby nabrać mnie i siostrę i zadzwonić dzwonkiem, byśmy myślały, że właśnie przyleciał Anioł. Czar i magia prezentów, pachnącego drzewka. Moja babcia, która już nie żyje, siedząca przy wigilijnym stole; moja siostra podekscytowana tym, co ma się wydarzyć i ja, do ostatniej chwili pisząca w zeszycie swoje wymyślone historie. Kocham święta i jeśli okaże się, że można wracać na ziemię w innej postaci, w innym życiu, to chcę wrócić tylko i wyłącznie w rodzinie, która będzie je obchodzić.

Córka – Mała dziewczynka, w której odkrywam siebie. Zadziwia tym, jak bardzo jest do mnie podobna i jednocześnie różna. Ma zaledwie pięć lat, a ja już mam w niej oparcie. Uwielbia wymyślać bajki, albo słuchać jak czytam, śpi z moją starą maskotką, a kiedy do niej zaglądam wieczorem, ciągle wydaje mi się wręcz nierealna. Pamiętam, jak pierwszy raz wzięłam ją na ręce. Wcześniej wyobrażałam sobie jej buzię, a ona okazała się całkiem inna. Jednocześnie od momentu, gdy na nią spojrzałam, wiedziałam, że od zawsze powinna być właśnie taka.

Z córeczką

Dziewczynka, która... – Widziała zbyt wiele? Strasznie dużo powstało niemal identycznych tytułów ‘Kobieta, która widziała za dużo”, „Dziewczynka w zielonym sweterku”, „Dziewczynka w…” jakimś innym wdzianku J itp. Itd… Myślę o pracy i nadziei, które włożyłam w tę książkę i jednocześnie o tym, jak marzenia rozmijają się z rzeczywistością. „Dziewczynka” jest dla mnie powieścią – kluczem, ponieważ dzięki niej zrozumiałam, jak naprawdę wygląda polski rynek książkowy, jakie są preferencje wydawców i czego oczekują czytelnicy. Powiało mi zgrozą i skutecznie zniechęciło do kontynuowania misji, w ramach której planowałam pisać jeszcze o innych ważnych, trudnych tematach.

Estetyka  Obrazy Gustava Klimta. Kobiety na obrazach Vermeera. „Piękno jest strachem” – powiedział Julian, bohater mojej ukochanej książki „Tajemna historia” Donny Tartt.
Farba – Zespół, który pierwszy raz usłyszałam na dyskotece na kolonii, gdzie byłam opiekunką najstarszej grupy chłopców. Pod koniec dyskoteki puszczono „Chcę tu zostać”. Kiedy wróciłam do domu, mąż powiedział mi, że jakiś zespół zaprosił go do swojego składu i puszczał mi różne piosenki z ich płyty. „Chcę tu zostać” mu się nie podobało, więc mi nie puścił. Minęło sporo czasu, zanim zorientowałam się, że jego nowy zespół gra ten numer. Przypominają mi się teraz pierwsze lata Maćka w Farbie, to, jak poznawałam i zaprzyjaźniałam się z Asią Kozak, wokalistką. Szłyśmy razem ulicą koło dworca w Gdyni i zastanawiałyśmy się, jaki powinien być następny singiel Farby. Kilka dni później byłam u niej w domu, gdzie omawiałyśmy okładkę na pierwszą płytę. Namalowałam ujęcie ze słynnego obrazu „Krzyk” i zostało sfotografowane. Od tamtego czasu obraz wisiał u mnie w domu, oprawiony w ramę. Jest o wiele dłuższy niż oryginalny „Krzyk” i musiałam dorysować mu sporo falistego tła, którego również nie ma w oryginale. Od kiedy przeprowadziłam się do nowego mieszkania, obraz stoi w piwnicy. Ktoś chętny go kupić? J



Gotowanie – Chciałabym mieć inną kuchnię niż tę, którą mam. Taką z wieloma oknami i długim stołem, przy którym przygotowywałabym posiłki. Lubię gotować, sprawia mi jednak przyjemność tworzenie bardziej wyszukanych dań niż np. kluski czy pierogi. Uwielbiam używać do gotowania drewnianych szpatułek i łyżek, mieszać przyprawy i zachowywać się tak, jakbym nie przygotowywała zwykłego posiłku w zwykłej kuchni. Od razu myślę też o mojej babci, która uwielbiała gotować i książkę kucharską czytała tak, jak czyta się dobre powieści.
Horoskop – Jak byłam w liceum, moja koleżanka, Ania, zajęła się wróżeniem z gwiazd. Kupiła w tym celu wielką, opasłą księgę, w której znajdywały się tablice i drobnym drukiem było wyjaśnione, która gwiazda i planeta będzie znajdywać się w jakiej koniunkcji. Przy dobrych koniunkcjach, wszystko w życiu Ani miało się świetnie ułożyć, więc umawiałyśmy się do pubów i klubów właśnie w dobry według horoskopu dzień. Mnie jakoś to nie wciągało, mnie wciągał Tarot. Uczyłam się rozkładów i wkładałam wiele… psychologii we wróżenie znajomym. Aż pewnego dnia zostałam zaproszona do sąsiadki i tam, obca dziewczyna, poprosiła mnie o wróżbę. Niechętnie sięgnęłam po karty. Układ kompletnie mnie zaskoczył, ponieważ wydawał mi się idiotyczny: była w nim przemoc, choroba psychiczna, rozwód itp., a przed sobą miałam dziewczynę niespełna dwudziestoletnią! Wtedy pierwszy raz wystraszyłam się Tarota. Każda bowiem karta okazała się trafna. Od wielu lat na szczęście już nie wróżę.

Interesowność – podła cecha. Nie chcę jej przejawiać i mam nadzieję, że nigdy nie przejawię.

Jestem... – Jest mnie kilka: jestem ciągle dziewczynką, która oglądała bajki siedząc w jednym fotelu z siostrą. Jestem też nastolatką, której nikt nie poprosił do tańca na imprezie, natomiast najładniejszy chłopak podszedł do niej, żeby zapytać o numer telefonu… jej najlepszej koleżanki. Jestem malarką, która czasem zaskakuje mnie trafnością doboru kolorów i łatwością, z jaką przychodzi jej malowanie. Rzeźbiarka, która we mnie tkwi, ciągle ma ręce brudne od gliny i ciągle tworzy akty, podczas gdy od czasu ukończenia studiów nie miałam naprawdę okazji do rzeźbienia. Jest też Małgosia, która zachłystuje się oglądając bajki w rodzaju „Dzwoneczka”, oraz taka, która nieustannie sprawdza, co krwawego nadaje Discovery Investigation. Najbardziej jednak zdumiewa mnie Matka, którą się stałam i która zna odpowiedzi na pytania jej córki i buduje dla małej cały świat.

Na spotkaniu autorskim w Sosnowcu

Krytyka – Powinna być konstruktywna, ale niestety, często nie jest. Wymieńmy tę panią z imienia i nazwiska, niech ma swoje pięć minut: Aleksandra Lamek, dziennikarka portalu www.trojmiasto.pl , która skrytykowała moją powieść „Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele” w taki sposób, jakby nie przeczytała z niej ani jednej strony. A tu muszę podle dodać, że wzięła pieniądze za tę recenzję! Mam dystans do krytyki, ale jej wpis jakoś mnie poirytował. Może dlatego, że był zwyczajnie niesprawiedliwy, a recenzja źle napisana. Wydaje mi się, że od czasu, gdy mamy Internet, który daje dużą anonimowość, ludziom bardzo łatwo przychodzi krytykować innych. Często nawet nie myślą o tym, że pod nazwiskami, którymi szargają, kryją się prawdziwe osoby, które mają emocje. Czesław Niemen śpiewał, że słowem można zabić tak, jak nożem. Ja akurat jestem chyba owinięta w niewidzialny pancerz, ponieważ krytyka jakoś nie robi na mnie wielkiego wrażenia, ale widzę, jak złe i często nieprzemyślane opinie zabijają chęci i pasje innych twórców.

Literatura współczesna – Miałkość, powtarzalność tematów i schematyzm. Jednocześnie tkwią w niej perełki, dla których warto się nie poddawać i czytać.

Łzy –  Trudny temat, bardzo osobisty.  

Maciek – Podziwiam go za to, że ma tak dużą łatwość akceptowania problemów i wydobywania z nich pozytywnych stron. Świetnie pisze, chociaż podobno był kiepski z języka polskiego, kiedy jeszcze chodził do technikum. Od razu przypomina mi się, jak go poznałam. Przyszłam na koncert, zadurzona w gitarzyście, a Maciek grał na basie w jego zespole. Potem opowiadał, że zobaczył mnie ze sceny! W przerwie dosiadł się do mojego stolika. Wydawał mi się tak bardzo znajomy, jakbym spędziła z nim całe życie. Do dzisiaj, jak myślę o tamtym pierwszym spotkaniu, przypominają mi się szczegóły takie, jak sploty wełny w jego białym swetrze, to, że był koniec lata i miałam spaloną słońcem skórę oraz po raz pierwszy rozjaśnione włosy. I, że wracając z koncertu, czułam się lekka i szczęśliwa, jakby stało się coś niesamowitego.



Napiszę – Napiszę romans fantasy. Zawsze chciałam to zrobić i nie rozumiem, dlaczego wydawcy mnie powstrzymują J
 
Opinie innych – Trzeba mieć własne zdanie. Piszę i robię to, co uznam za ważne, bez względu na to, czy jest to modne albo poprawne politycznie. Nienawidzę słowa „poprawność polityczna” i od razu mam ochotę zrobić coś na przekór. Wydaje mi się, że powinniśmy głębiej szukać, żeby wyrobić sobie opinię o ludziach i wydarzeniach. Czasem nie wystarczą media w rodzaju telewizji publicznej, ponieważ ich obraz też jest zafałszowany. Trzeba szukać drugiego obiegu, trzeba wgryzać się w tematy, które są ważne, żeby nie powtarzać bzdurnie za klakierami jakiś fałszywych opinii.

Piękno – Moja córeczka jakiś czas temu zapytała: „Mamo, co najbardziej we mnie kochasz?” Wykazałam się niedojrzałością i odpowiedziałam „Twoją buzię”. A ona mi na to „A ja najbardziej kocham twoje serce.” Dla mnie to jest piękno, mądrość drugiego człowieka.



Rodzeństwo – Pamiętam, jak moja siostra, Ola, pierwszy raz nauczyła mnie wiązać buty na śliczne kokardki. Ona też nauczyła mnie pisać pierwsze litery. Starsza o trzy lata, była zawsze moim przewodnikiem i podziwiałam ją za to, co robi. Pamiętam, jak niewyobrażalnie tęskniłam za nią, kiedy poszła do szkoły, a ja byłam na to jeszcze za mała. Jak okropnie dłużył się bez niej czas! To Ola zaraziła mnie pragnieniem odkrywania w książkach tajemnic, razem czytałyśmy „Córkę kapitana okrętu”, „Józefa Balsamo” i „Trzech muszkieterów”. Uwielbiałam się z nią bawić. Nigdy nie wybierałyśmy prostych zabaw, typu „dom”. Nasze bohaterki były złodziejkami, uciekinierkami, a miejscem ich działań, od zawsze był Paryż. Podziwiam Olę za to, że skończyła tak trudne studia na Politechnice i, że zrobiła doktorat z Chemii. Cieszę się też, że mieszkamy w tym samym mieście i często się widujemy.

Seks – Ciężko napisać dobrą scenę erotyczną. Moje ulubione ujęcia miłosne to sceny z filmu z Jaredem Leto „Mr Nobody”.

Środek lata – Oby powstał film!

Tradycje – Tradycja Wigilijna, chyba dlatego przyszła mi na myśl, ponieważ zbliżają się Święta.

Uwielbiam... – Uwielbiam oglądać filmy w kinie, szczególnie, gdy są to filmy długo przeze mnie oczekiwane. Dawno temu, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, do kina można było chodzić niemal codziennie, ponieważ było bardzo tanie i mieściło się blisko mojego bloku. Miało szarą kurtynę, która rozsuwała się na boki, kiedy gasły światła i miał się zacząć film. Ten moment do dzisiaj lubię w kinie najbardziej: ten, gdy gasną światła i nie mam pojęcia, czy film mnie rozczaruje, czy nie, ale siedzę zawieszona w momencie oczekiwania.

Wracam do... Donny Tartt „Tajemnej historii”, ponieważ wykreowany w niej świat jest plastyczny i idealny, jakby istniał naprawdę i bez niego zaczynam tęsknić za bohaterami. To jedyna taka książka, która zaliczyła tysiące moich powrotów. Lubię też wracać do domu, czy to mojego własnego, czy tego, gdzie mieszkają rodzice.



Zmierzch - J Zdecydowanie film, książki nie przeczytałam. Błagam, nie śmiejcie się ze mnie! Widzę wszystko czarno na białym: drętwe sceny, martwe dialogi, słabą akcję i upudrowane aż do kiczu twarze. Ale ja po prostu kocham ten film! Jest dla mnie jak bajka. Siadam, oglądam i nie ma mnie tutaj, w rzeczywistości, gdzie brakuje pracy, gdzie ludzie są nieszczęśliwi, gdzie wiele osób spędza święta w szpitalach albo żegna swoich bliskich. Niedawno mój tata trafił do szpitala i istniało duże prawdopodobieństwo, że nie wyjdzie już stamtąd. Miałam wcześniej kupiony bilet na ostatnią część Zmierzchu i poszłam na niego któregoś wieczora, zmartwiona, zaraz po wizycie w szpitalu. Usiadłam w rzędzie pomiędzy ludźmi i… Cudowne dwie godziny, które całkowicie oderwały mnie od rzeczywistości. Jakkolwiek kiczowato to zabrzmi, kiedy Edward powiedział na koniec Belli, że mają przed sobą całą wieczność, miałam łzy w oczach, bo dopiero wtedy przypomniał mi się tata leżący w szpitalu, zagrożenie jego życia i wszystkie te problemy, których bohaterowie Zmierzchu nie mają.

***
Pani Małgosiu serdecznie dziękuję za poświęcony czas, spełnianie moich wymagań, fajny kontakt mailowo - facebookowy. Mam nadzieję, że to nie jest ostatni raz kiedy goszczę Panią na blogu! 
Było mi niezmiernie miło!
Ogromnie dziękuję!

***
Fotografie pochodzą z prywatnego archiwum Autorki - zakaz kopiowania!

***
KONKURS
Zapraszam Was do udziału w konkursie.


 REGULAMIN:
1. Organizator: organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Sabinkowe czytanie..." czyli sabinka.t1
2. Czas trwania konkursu: konkurs trwa od dziś tj. 23 grudnia 2012 roku do 5 stycznia 2013.
Wyniki pojawią się w ciągu trzech dni roboczych od zakończenia konkursu.
3.Nagrody: Nagrodą w konkursie jest egzemplarz książki "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" 
4. Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Prószyński
5. W konkursie może wziąć udział każda chętna osoba, która odpowie na pytanie i pozostawi swój adres mailowy.
6. Aby wziąć udział w konkursie wystarczy napisać w maksymalnie pięciu zdaniach odpowiedź na pytanie:  jakie usłyszałaś/eś najładniejsze miłosne wyznanie lub jakiego miłosnego gestu doznałaś/eś?
7. Odpowiedzi na pytanie proszę umieszczać w komentarzu pod tym postem.
8. Jury: czyli Małgorzata Warda - pisarka, a zarazem gość ABC wybierze najlepszą, a jednocześnie najciekawszą odpowiedź.
9. Zwycięzca zostanie powiadomiony poprzez wiadomość e-mailową.
10. Reklamacje: będą uwzględniane tylko w ciągu trzech dni od ogłoszenia wyników.


***



Ponieważ mam przyjemność gościć na blogu Sabiny przed samymi Świętami, korzystając z okazji, chciałabym złożyć serdeczne życzenia spokojnych chwil przy świątecznym stole, samych miłych spotkań i najładniejszych prezentów, a w Nowym Roku spełnienia wszystkich marzeń! Tu zaznaczam, że najlepiej, gdyby te marzenia obejmowały również wzrost czytelnictwa w Polsce :)
Małgorzata Warda



Osobiście również życzę Wam zdrowych, rodzinnych, spokojnych i białych Świąt Bożego Narodzenia.



***

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński oraz Pani Annie.


sobota, 25 lutego 2012

Przemoc czy przemóc się ?


Aaron i Ania są dla siebie całym światem. Kiedy ich matka zaczyna chorować, trafiają pod opiekę ciotki. Jej dom, który dziewczynka pamięta jako niezwykle piękny, wypełniony sztuką i antycznymi meblami, staje się miejscem przemocy i dramatycznej walki. Kto ochroni rodzeństwo, gdy wszystkie granice zostaną przekroczone? Czy dziecięca wyobraźnia Ani pozwoli jej zapomnieć o wydarzeniach w zamkniętym pokoju? Czy Aaronowi uda się ochronić swoją siostrę?




Autor: Małgorzata Warda
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydano: luty 2012
stron : 320
okładka: miękka
 
Twórczości Małgorzaty Wardy nie znałam wcześniej. Jednak dość dużo słyszałam na temat książek autorki. Co jakiś czas natykałam się na recenzję powieści pani Wardy. Wydawało się, że pisze lekkie i ciekawe książki. No cóż, tylko mi się chyba wydawało, bo "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" na pewno nie należy do książek lekkich, przyjemnych i dobrych na nudę. Ta powieść wstrząsa czytelnikiem i nie daje o sobie zapomnieć! Oj nie! Podziwiam Autorkę, że odważyła się napisać tak trudną powieść, która jest pełna przemocy, łez i rozczarowań.
Małgorzata Warda opisała historię rodzeństwa Ani i Aarona. Są dla siebie całym światem. Aaron jak przystało na starszego brata opiekuje się Anią podczas choroby ich matki. Jako małe dziecko traci ojca, dziewczynka zaś nigdy nie zdążyła go poznać. Matka po śmierci męża wpada w depresję, która wlecze się latami. Dziećmi zajmuje się siostra ojca - Gabi. Gabi to zdecydowanie ciekawa postać. Z jednej strony osoba towarzyska, obyta w towarzystwie, związana z Andrzejem, podczas choroby bratowej zajmuje się jej dziećmi. Z drugiej jednak strony potrafi być bezwzględna i obojętna. 
Ania i Aaron nie mają łatwego dzieciństwa. Wiecznie chorująca matka, pomieszkiwanie u ciotki, która nie chce widzieć tego, co na prawdę się dzieje w jej domu. Aaron, by ochronić młodszą siostrą, cały gniew, nienawiść ściąga na siebie. Krzywda dzieje się jemu, a nie jego ukochanej siostrze...
Jednak, żeby zmienić swoje życie Ania wpada na pomysł, który ma pomóc bratu. Czy aby na pewno?
Małgorzata Warda uchwyciła idealnie miłość między rodzeństwem, ich strach, ból i rozczarowanie. 
Dlaczego nikt nie pomógł tym dzieciom? Matka, która wolała skupić się na sobie i nie dostrzegać tego co ją otacza? Czy lepiej uciec w świat niewiedzy, leków czy wspomnień? Ciotka, która uważa, że nic takiego się nie dzieje? Siostra, która próbuje wyprzeć swoje wspomnienia aniżeli je dostrzec? Tyle pytań się nasuwa. Ale czy jesteśmy przewidzieć własne zachowanie i reakcję w takiej sytuacji???? Jak byśmy postąpili? Co zrobili? 
Właśnie. Jak to jest, że dopóki, dopóty nie wydarzy się tragedia czy rodzinny dramat nikt nie dostrzega pierwszych sygnałów? Przecież dzieciom trudno ukryć siniaki, różnią się zachowaniem, mają w oczach strach, ból. Gdzie są wtedy pedagodzy, którzy spędzają z dziećmi najwięcej czasu? Gdzie lekarze, psycholodzy? Wreszcie sąsiedzi, którzy z pewnością coś muszą słyszeć? Boją się? Nie chcą się wtrącać? Gdzie opieka społeczna i kuratorzy? Dlaczego wszyscy znajdują się i wypowiadają dopiero wtedy, gdy jest już za późno? 
Może nie dostrzegamy przemocy u innych, bo zwyczajnie nie możemy tego dostrzec? Być może wbrew pozorom jest to porządna i katolicka rodzina, która trzyma się razem. Nikt nie dostrzega dramatu, który odbywa się za zamkniętymi drzwiami...
Byle nie było za późno...
Wracając do powieści "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele", z pewnością jest to książka napisana na bardzo wysokim poziomie. Warda stworzyła bardzo realistyczne postaci. Ukazała idealnie uczucia rodzeństwa, matki jak i ciotki. Pokazała jak bezwzględna potrafi być młodzież. Jacy potrafią być okrutni w stosunku do innych, różniących się od nich osób. Autorka pokazała na przykładzie Aarona, że choć na co dzień przechodził piekło, potrafił ukończyć dobrą szkołę, ochronić siostrę czy też nie stoczyć się... Walczył choć nie było mu łatwo i nie raz sięgał dna...
Małgorzata Warda zdecydowanie wie jak wstrząsnąć czytelnikiem, jak zmusić go do łez, rozmyślań czy też zmusić do wyciągnięcia pewnych wniosków. 
Autorka ma świetny styl, świetne opisy, które dają wiele do myślenia. Ciężko przejść obok niej obojętnie. Zwyczajnie się nie da. Nie tak dawno czytałam wstrząsającą powieść "Kwiaty na poddaszu", muszę przyznać, że Małgorzata Warda swoją o wiele krótszą powieścią równie mocno mną wstrząsnęła. Obu książek nie da się ot tak zapomnieć! 
"Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" to przede wszystkim książka o życiu, o otaczającym nas problemie, którego nie chcemy, bądź zwyczajnie nie dostrzegamy...
Polecam głównie osobom o mocnych nerwach! Mną książka wstrząsnęła i z pewnością długo o niej nie zapomnę. Czy sięgnę po inne książki Małgorzaty Wardy? O to jest pytanie!?

Pamięci koleżanki blogerki - Bożenki...[*]


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński...





"...Jedno tylko mam marzenie,
chciała bym dożyć takich chwil ,

aby móc zaufać ludziom

mimo wszystkich rzeczy złych...

Bożenka [*]
mimo wszystkich rzeczy złych...