piątek, 30 grudnia 2011

Nie bójmy się miłości...

Sean Devaney był strażakiem od ładnych paru lat, a mimo to nie zobojętniał na rozpacz tych, którym pożar zabierał dobytek czy bliskich. Tak też było i tym razem. W porę pomógł młodej kobiecie. Wiedział już, że nazywa się Deanna Blackwell, że w pożarze straciła wszystko i jest matką małego chłopca, który kręcił się przy strażakach. Obudził się w nim instynkt opiekuńczy. Poza tym ta drobna kobieta o delikatnych rysach, pięknych oczach i ciemnych włosach była zdecydowanie w jego typie...





Autor: Sherryl Woods
Wydawnictwo: Harlequin / Mira
Wydano: 2004
Pierwsze wydanie: 2002
stron : 234
seria: Romans
oprawa: miękka


Potrzebna mi była odskocznia. Powieści Sherryl Woods znam i cenię, dlatego chętnie przeczytałam krótką historię o dzielnym strażaku i samotnej matce z dzieckiem. Wzruszająca, pełna bólu, wspomnień, ale osłodzona miłością opowieść, którą polecam na odstresowanie lub przerywnik między problematycznymi książkami.

Chętnie dowiedziałabym się co będzie dalej. Ma ktoś może dwie części tej trylogii???? Chętnie pożyczę :)




 Będę wdzięczna za pożyczkę :)


Przypominam o KONKURSIE
KLIK

3 komentarze:

  1. Ja niezbyt przepadam za tego typu książkami,więc raczej sobie odpuszczę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do Harlequinów bez kija bym nie podeszła, ble :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam romantyczne sagi, pojedyncze książki za szybko się kończą i wtedy mam problem, bo zżyłam się już z bohaterami i ich światem. Niestety nie mam żadnej z tych książek, więc nie pomogę... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń